(51) - Turn it off swettie.

84 10 1
                                    

Minęło sporo czasu. Klaus przekazywał mi informacje, że wszyscy są bardzo blisko odkrycia lekarstwa. Chodził na szpilkach ponieważ Jeremy zabił Kola. Pierwsze dni przebolewal w domu sam pijąc alkohol i krew. Nie przeszkadzałam mu, siedziałam u siebie przez te wszystkie dni, chyba że chciał mi przekazać informację o Stefanie i Damonie. Śmierć kola równała się z całym tatuażem Jeremiego. Z tego co mi było wiadomo, w tamtym momencie kierowali się po lekarstwo.

- Tams. - Powiedział uchylając drzwi. - Wychodzę, a zapasy są w kuchni.

Kiwnęłam głową żegnając się z nim. Odkąd pomieszkiwałam w tym domu, była pomiędzy mną a Nikiem bardzo napięta atmosfera. Nie umieliśmy rozmawiać jak zawsze, co było dość przytłaczające. Siedziałam w pokoju słysząc tylko tykanie zegara z kuchni. Co miałam robić sama? Stwierdziłam, że trochę poszperam. Było to nie mile, ale tak zabijałam nudę.

Zaczęłam czytać książkę o jego rodzinie. Co nie co wiedziałam. Większość tam, to to, co teraz nam wiadome. Przed księgarnia były jakieś drzwi, których nigdy nie widziałam. Nigdy. Bałam sje yam wejść, że znajdę stos cial, albo jeszcze gorsze rzeczy. Jednak przeliczyłam się. Była tam masa obrazów, rysunków i szkiców podpisane K.M. inaczej Klaus Mikaelson. Wszystkie były przepiękne, ale moja uwagę zwrócił jeden obraz na ścianie. Byłam to ja w 1870. Miałam piękne długie włosy, które sięgały mi do pasa. Sukienkę, która w tamtych czasach była nakazana. Kolejnym obrazem był on i jego rodzeństwo. Klaus, Elijah, Rebekah, Kol i Finn. Wyglądali na prawde..szczęśliwie.

Mijały kolejne godziny, a Klaus nie wracał, a ja nudziłam się dalej. Zauważywszy, że zostawił telefon na sofie, postanowiłam go wziąść i przeglądnąć. Widziałam tam SMS-y z Stefanem, Damonem. Najbardziej przykuwał uwagę jeden SMS Stefana, który napisał do Klausa. "Jest tutaj" w dzień, kiedy przyjechałam. Klaus nie mógł pojawić się szybciej niż pół roku później, dlatego musieli mnie zatrzymać. Oklaymwali mnie. Wszyscy. Byłam zła, wystraszona i przejęta. To, że tu jestem to nie był przypadek. Postanowiłam poczekać na  Klausa i chciałam, aby wszystko wytłumaczył.

Otwieranie drzwi dało o sobie znać na cały dom. Kiedy blondyn wszedł kd razi do niego podbiegłam i przydusilam dając go do drzwi frontowych.

- Jak mogłeś Klaus. - Powiedziałam. Wtedy to on złapał mnie za szyję i przewrócił na stronę drzwi.

- O co ci do cholery chodzi?! - Krzyknął.

- O to że nie jesteś tu bez powodu! Czytałam twoje smsy  z Stefanem! - Puścił mnie i wtedy zapadła glucha cisza. Łzy powoli spadały na panele w jego holu z mojej twarzy, a on siedzial cicho, wiedząc że mam rację.

- Wytulmacze ci to wszystko. Usiądź. - Oznajmił.

- Tamaro.. - Westchnął. - Oni od początku chcieli twojej mocy.. siły i tego, czego oni nie mieli. -

- O czym ty pieprzysz?! - Krzyknęłam sfrustrowana.
Klaus zaczął mówić o tym, że nigdy nie chcieli mojego powrotu do Mystic Falls bo się bali, że zniszczę miasto. Ale kiedy dowiedzieli się, jak cenna jestem, postanowili to wykorzystać. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co się dzieje, ale nagle całe ciało przestało się ruszać i czułam, jakby ktoś mnie ogłuszył. Wyszłam z domu bez słowa i kierowałam die w stronę domu braci.

Weszłam z hukiem, a onj obydwoje odwrócili sje do mnie w tym samym momencie. Łzy staly mi w oczach.

- Tamara? Nie wyjechałaś? - Zapytał Damon.

- Tak strasznie się martw..- Nie dałam dokończyć Stwfanowi.

- Przestań Kłamać. - Wycedziłam przez zęby. - Wiem wszystko. To, że chcieliście mojej mocy. To, że nie chcieliście abym wróciła do domu! - Krzyknęłam. - Wszystko zaplanowaliście. Ale nie zaplanowaliście jednego. Że sje dowiem. - Powiedziałam trochę spokojniej, a łza spłynęła mi po policzku.

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Where stories live. Discover now