Rozdział 6

182 13 1
                                    

(3.09)

Księżyc odbijał się w kałużach na ulicy i oświetlał ciemną drogę. Szedł poboczem, zaraz obok miał granice lasu, z którego wylewała się gęsta mgła. Nie był pewien jak się tu znalazł; ostatnie co pamiętał to położenie się spać razem z Joshem. Mimo to, coś kazało mu iść przed siebie.


Wiatr owiał go zimnym powietrzem. Otulił się mocniej kurtką i przyspieszył. Rozpoznawał to miejsce, droga do najbliższego sklepu. Teraz wydawała się jeszcze ciemniejsza niż wtedy, gdy szedł nią kilka dni temu. Żadne auto nie pojawiło się tym razem, by choć trochę poprawić widoczność.

Nagle coś poruszyło się w lesie. Zatrzymał się, patrząc w stronę, z której dochodził dźwięk łamanych gałęzi. Brzmiało to, jakby coś sporego pełzło po ziemi. Chwilę potem na drodze pojawiła się sylwetka innej osoby. Z odległości jaka ich dzieliła mógł stwierdzić, że była wysoka i umięśniona. Chwile potem cień schylił się i na środek drogi wyciągnął kogoś innego. Pochylił się nad zwłokami sprawdzając coś; wyglądało to, jakby ściskał tej osobie ramie. Theo dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że to co wcześniej słyszał, było ciągnięciem ciała przez las.

Brunet przełknął głośno i zrobił krok w tył. Pod jego butami woda plasnęła głośno, czym zwrócił na siebie uwagę. Nieznajomy spojrzał na niego; z zasłoniętej cieniem twarzy, widoczne były tylko odbijające światło księżyca oczy.

- Theo - głos wydawał się być odległy i na pewno nie wydobywał się z ust człowieka przed nim.

Theo złapał głębszy wdech, podnosząc się z poduszki. Obok siedział Josh z ręką na jego ramieniu. Josh miał gniazdo na głowie i lekko zarumienioną twarz, koszulka, którą pożyczył od Theo wisiała na nim.

Do Reakena dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, jak młodszy się tu znalazł. Cały wieczór wrócił do niego, razem wyrzutami do samego siebie.

- Wszystko okay? - zapytał czarnowłosy - Strasznie się kręciłeś.

- Tak - odpowiedział nie zastanawiając się - Chyba coś mi się przyśniło - przetarł twarz dłonią, z powrotem opadając na łóżko.

- Jakiś koszmar? - dopytał młodszy.

- Sam nie wiem.

Zamykając oczy, sięgnął do szafki obok łóżka, szukając papierosów. Kilka sekund później trzymał jeden między wargami, drugą końcówkę podpalając. Miał wrażenie, że to będzie jeden z tych dni, w które ma wrażenie, że coś uciska go w czaszkę. Poczuł, że Josh również, z powrotem się położył.

- Musimy iść do szkoły? - zapytał czarnowłosy.

- No niestety - zaciągnął się po tych słowach, następnie podając używkę młodszemu.

Josh przejął papierosa. Theo spojrzał na niego z lekkim uśmiechem na ustach. Wyciągnął dłoń do chłopaka, przeczesując jego włosy; były miękkie. Josh zamiast skupić się na zielonookim, patrzył przed siebie, na ścianę.

- No już, wstajemy - Theo szybko wstał, co okazało się dziwnie bolesne.

Przez całe jego ramię przeszedł ucisk, który po chwili zamienił się w szczypanie. Skrzywił się i podwinął rękaw koszulki. Na ramieniu miał dużego krwiaka i ślad zaschniętej krwi. Przetarł to miejsce i syknął z bólu. Fioletowa skóra przechodziła od mięśni prawego przedramienia aż do obojczyka.

- Coś się stało? - Usłyszał zza pleców.

- Mówiłeś, że się rzucałem - zaczął, odwracając się do Josha - uderzyłem o coś? - Młodszy rozszerzył oczy, przyglądając się ramieniu wyższego.

- Być może - Josh w kilka sekund znalazł się obok- Boli?

- Nie, łaskocze - Theo posłał mu lekki uśmiech, następnie ubierając koszulkę - Chodź, szkoła zaczyna się za pół godziny.

Czarnowłosy posłusznie wyszedł z sypialni i poszedł do kuchni, gdzie usiadł na krześle. Theo zauważył, że Josh co kilka sekund zerka w stronę salonu. Theo nie zwrócił na to uwagi, zajmując się robieniem tostów.

- Gdzie twój pies? - zapytał po dłuższym czasie, przekierowując wzrok na starszego.

- Nie był mój.

- Więc masz jeszcze jakiś przyjaciół poza mną? - udawane zdziwienie rozbrzmiało w jego głosie.

- Nie. Znalazłem go w środku lasu. Zaplątał się w coś - przerzucił zapieczony chleb na talerz, potem smarując je czekoladą. Gdy skończył wyjął tabletki przeciwbólowe i łyknął jedną razem z wodą.

- Gdzie jest teraz? - Josh przejął od starszego talerz. Theo wcześniej wziął sobie jednego.

- Weterynarz stwierdził, że można go wypuścić. W końcu był to wilk.

- Czekaj co?

- Mówiłem przecież, że to nie był pies.

- Myślałem, że żartujesz - Theo nie odpowiedział.

------------------------

Do szkoły wyszli kilka minut przed pierwszą lekcją. Jechali autem Theo, który jedną ręką kierował, a w drugiej trzymał papierosa. Przez otwarte okno wlatywał zimny wiatr. Na parkingu byli, gdy reszta uczniów zaczęła kierować się do klas. Oboje wysiedli z auta.

Weszli do klasy trochę spóźnieni za co zganił ich nauczyciel. Theo szedł do swojej ławki, gdy jego wzrok wychwycił blondyna w pierwszej ławce. Na początku nie był pewien, jednak po chwili mógł stwierdzić, że to ten chłopak go śledził dzień wcześniej. Zatrzymał się mierząc go wzrokiem, jednak chłopak usilnie unikał spotkania ich oczu.

- Coś nie tak panie Raeken? - Usłyszał głos nauczyciela.

Theo nic nie odpowiedział. Skierował się na swoje miejsce, zaraz obok Josha i ułożył książki na blacie. Poprawił kaptur, następnie opierając głowę na ręce. Kontem oka wychwycił ruch na ukos od niego. Co jest z tym dzieciakiem? Pomyślał zaraz po tym, gdy spanikowany blondyn odwrócił się w stronę tablicy. Theo wrócił wzrokiem do tablicy i, nagle coś zapiszczało przy jego uchu tak głośno, że musiał je przytkać. Po kilku dłuższych sekundach pisk zniknął, pozostawiając lekki ból ucha.

---------------------------

Blondyn przed nim miał zamiar skręcić w prawo, jednak zanim zdążył to zrobić, Theo, z całą siłą jaką miał, pociągnął go na pusty korytarz i całą swoją wagą przyszpilił do ściany. Nie pomylił się, chłopak miał duże niebieskie oczy, które teraz rozszerzył z zaskoczenia i strachu. Coś mu to przypominało, ale nie był pewien co. Brunet trzymał go za kołnierz białej koszulki i nie było między nimi tylko kilka centymetrów odstępu, przez co niższy mógł zobaczyć blizny na lewej części twarzy.

- O co ci chodzi, co? - zapytał przez zaciśnięte zęby.

- C-co? - zająkał się młodszy. Theo przewrócił oczami, czego blondyn nie zauważył zza ciemnych okularów.

- Łazisz za mną - zielonooki lepiej złapał trzymany materiał - Czemu?

The wolf and the sheep /ThiamAU/Where stories live. Discover now