Rozdział 47

87 10 33
                                    

"Test of my patience
There's things that we'll never know
You sunshine, you temptress
My hand's at risk, I fold
Crisp trepidation
I'll try to shake this soon
Spreading you open
Is the only way of knowing you

We'll be a fine line
We'll be a fine line" - Harry Styles "Fine line"

----------------

- UPraWialiśMY sEkS - przedrzeźnił go Raeken, prawie płacząc ze śmiechu - Kto jeszcze tak mówi?

- A spierdalaj - Liam pchnął go lekko w ramię, ale Theo i tak zachwiał się - Spanikowałem.

Byli już w domu. Weszli do mieszkania Theo zaraz przed szóstką, kiedy dzień miał się zaraz zacząć. Oboje mieli wrażenie, że zaraz padną na twarz, jednak ich humory nie były takie złe. Tak naprawdę nastolatkowie cieszyli się, że znów są razem. Nawet jeśli stało się to w tak powalony sposób. Nadal nie rozumieli, co się właściwie wydarzyło. Theo obawiał się, że tak pozostanie przez dłuższy czas, jeśli nie ma zawsze.

- Przynajmniej nie jesteśmy w celi - stwierdził Raeken - Ale szeryf pewnie zapamięta sobie, co niby robimy w łóżku - Liam schował twarz w dłoniach z jękiem.

Theo zdjął z siebie zakrwawioną koszulkę. Przylepiła się nieprzyjemnie do jego skóry, rwąc włosy na ciele, gdy oderwał materiał.

Nie miał pojęcia, co stanie się z tym mężczyzną, który wpadł do komisariatu. Karetka zabrała go po dość długim czasie (przynajmniej zdaniem Theo), gdy ten zemdlał. Miał tylko nadzieję, że jakoś pomógł. Możliwe, iż będzie to pierwsza z ofiar wilka, która przeżyje i choć odrobinę rozjaśni sprawę. Bardzo by się to teraz przydało.

Ciepła dłoń przejechała wzdłuż jego przedramienia. Spotkał niebieskie oczy. Znów wydawały się świecić w ciemności pokoju. Może gdyby nigdy nie zostawił Liama, to wszystko by się nie wydarzyło. Ale znowu, było to tylko "gdyby". Jedynie możliwości innych wydarzeń. Czasu nie cofnie. Poza tym nie był pewien, czy byłoby tak dużo lepiej, gdyby zabrał go od razu tutaj. W końcu nie mógł wtedy na niego patrzeć, bo ciągle w głowie grały mu tamte słowa.

- Weźmy prysznic, co? - Liam pociągnął go lekko i zaczął prowadzić w stronę łazienki. Theo nie zareagował w żaden sposób, nie mogąc doczekać się, aż będzie mógł zmyć z siebie całą tą noc.

- Ale wejdziesz ze mną, tak słońce? - zaśmiał się, schylając, aby lekko ugryźć Liama w płatek ucha.

- Jak mógłbym nie?

Blondyn pocałował go krótko w usta, zjeżdżając dłonią po kleistym torsie. Naprawdę cieszył się, że Liama to nie odrzuca. To wszystko. Nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe, że go ma; że po wszystkim nadal jest przy nim. Możliwe, że kiedyś zdecyduje przyznać prawdę swoim wcześniejszym słowom, jednak do tego czasu, Theo będzie się nim cieszył, jak tylko może. Mimo że tamto ciągle bolało. I tak powinien się cieszyć, iż jeszcze nie zdarzyło się nic więcej, niż ta jedna sytuacja. W końcu jego życie skomplikowało się tak bardzo w ciągu ostatnich miesięcy. Może było to samolubne, ale lubił fakt tego, że Liam sam nie jest normalnym człowiekiem i przez to, aż tak się nie zraża.

Język pojawił się na jego skórze, jeszcze zanim ciepła woda zaczęła lecieć pod prysznicem. Już podczas ich pierwszej pełni w całości spędzonej razem, zauważył, jak bardzo Liam lubi krew. Gdyby już nie wiedział, jakiej rasy jest, podejrzewałby, że jego chłopak to wampir. Podejrzewał, że to zachowanie miało związek z instynktem wilków dbania o swoich bliskich i czyszczenie ich. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Sam pamiętał, iż było coś w tym momencie scałowania krwi z młodszego.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Onde histórias criam vida. Descubra agora