Rozdział 44

120 8 73
                                    

"Where'd you go, why'd you leave me
I still don't know, but it's not easy
Being alone
I never knew how to love you
I'm on my knees, nothing above you
Be patient I know
Please don't give up on me I beg" - Zachy "untitled"

----------------

- Pięknie - Josh cmoknął w powietrze, wreszcie zostawiając twarz Liama i odłożył jakiś pędzelek do kosmetyczki - Wszyscy tam będą chcieli cię wyruchać.

Liam zaśmiał się i zarumienił. Nie wiedział, jak długo siedzieli już w pokoju Josha, ale na zewnątrz było już ciemno, a jego nogi zdrętwiały od siedzenia w jednym miejscu. Czas z Diazem nie był zły. Chłopak ciągle gadał. Jak nie o tym, co robi z makijażem, to o ludziach, jakich spodziewał się zobaczyć dziś wieczorem. Dzięki temu, Liam wiedział trochę o osobach, na które może się natknąć oraz nie zagrzebał się w własnych myślach. Jego uwagę przykuwały ciągle srebrne pierścienie, leżące na komodzie. Josh nie wyglądał, jakby takie nosił. Zaraz obok stał czarny lakier do paznokci, jakim Diaz miał pomalowane środkowe palce, resztę miał ciemnozieloną.

- Miały być dla Theo, ale okazały się za duże na te jego chude paluchy - wyjaśnił Josh, zauważając obiekt zainteresowania Liama - Iiii...z jakiegoś powodu chciał zostawić palce czyste - poruszył sugestywnie brwiami. Liam wyobraził sobie dłonie Raekena z sygnetami i lakierem - Chcesz może je?

- Hm? - zapytał głupio, orientując się, że znów odleciał myślami - A czemu nie? - stwierdził i wystawił przed siebie dłonie.

Josh podekscytowany złapał pierścienie i lakier. Założył srebro na palce Liama. Chłopak miał grubsze od Theo palce, więc pasowały w większości. Zaraz później, Josh odkręcił małą butelkę i zaczął malować jego paznokcie. Liama ciekawiło, jak długo się utrzymają z jego ostatnimi tendencjami do przemiany.

- Wiesz, że malowanie paznokci oznacza plotki? - zapytał nagle z przekąsem.

- A co robiliśmy przez ostatnie, ile? Dwie godziny? - odpowiedział tym samym tonem, ale słychać było w tym żart. Pomału uczył się Josha.

- Ja gadałem - poprawił go, wywracając oczami - Twoja kolej.

Patrzył przez dłuższy moment na bruneta, ale w jego głowie była pustka. Nie wiedział, co chce usłyszeć Josh albo co mógłby powiedzieć.

- Ale o czym?

- Nie wiem. Co cię ostatnio wkurwiło? A jeszcze lepiej, kto? Może coś odwaliło się w szkole. Albo opowiedz o romantycznej randce z naszym Theo?

Co go ostatnio wkurwiło? - Pewien łowca z nożem.
"Co działo się w szkole? - Nie wiedział, bo został porwany i torturowany przez dwa dni.
Randka z jego Theo -...

- Chyba nigdy nie byliśmy na randce - zdał sobie sprawę - Chyba, że liczymy nocowanie u niego w mieszka-

- Pierdolisz? - przerwał mu, z szokiem wymalowanym na twarzy. Liam obawiał się, że szczęka Josha odczepi się i wyląduje na ziemi - Idę go powiesić.

Kiedy Josh rzeczywiście zerwał się, aby wyjść z pokoju, jego wilcza strona, ta, która nie rozumiała powiedzeń i metafor, podesłała mu pomysł zaatakowania go. Musiał się ogarnąć.

Zszedł za Diazem do salonu, ale nie znaleźli tam Theo. Josh mocnym krokiem poszedł do kuchni, skąd dochodził zapach zapiekanego sera oraz mięsa. Zastali Raekena przy piekarniku. Rękawy koszuli podwinął do łokci, w jakiś sposób wyglądając jeszcze lepiej niż wcześniej. Słysząc kroki, odwrócił się z uśmiechem, który zniknął natychmiast, gdy zobaczył Liama.

Blondyn nie wiedział, o co chodzi. Wyglądał tak źle? Spojrzał po sobie, szukając czegoś złego, ale wtedy dotarł do niego ostro słodki zapach. Ponownie spojrzał na Theo i zauważył, jak jego oczy pociemniały od powiększonych źrenic. Zarumienił się, samemu zawieszając. Theo patrzył na niego z szokiem, ale pozytywnym. Pełnym adoracji i czystej miłości. Liam miał wrażenie, że zaraz spłonie pod tym spojrzeniem.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Where stories live. Discover now