Rozdział 19

206 16 8
                                    

(27.09)

Theo i Liam nie spędzili soboty tak, jak planowali. Dziennika Morrisa nie tknęli, zamiast tego Liam namówił Theo, aby opowiedział mu o wcześniejszych koszmarach. Słuchając co się w nich działo, starał się znaleźć coś wspólnego z zamordowanymi ludźmi bądź sposobie w jaki zginęli. Miało im to pomóc w przynajmniej podejrzewaniu kto będzie następny, jednak szybko stwierdzili, iż to bez sensu. Ofiarą równie dobrze mógłby być każdy. Oczywiście, Liam przypomniał sobie również o ranach Raekena i zmusił starszego do zmiany opatrunków. Oboje przestali skupiać się na tym, na czym mieli i skończyli rozmawiając o pierdołach. Theo dostał nawet coś w stylu korepetycji z starożytnej Grecji, bo w którymś momencie zaczął się ten temat. Starszy chłopak zdecydowanie wolał ten temat niż skupianie się na jego problemach. Było mu szczerze przykro, gdy ktoś zadzwonił do Liama i blondyn musiał wrócić do siebie. Umówili się jednak na spotkanie w poniedziałek po lekcjach w bibliotece. Pojawił się więc w szkole w dobrym humorze, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nawet naciągnięty mięsień nie przeszkadzał już tak bardzo. Niestety ten dobry humor dość szybko został zrujnowany.

Zdążył ledwie wejść do budynku, odrobinę za wcześnie, bo mało kto jeszcze tu był i zauważył zbiorowisko przy jednej z otwartych sali. Większość osób krzywiła się i odwracała wzrok, ktoś krzyknął. Miał zamiar to zignorować, myśląc, iż to jakaś bójka, jednak zatrzymał się na dziwny zapach. Metaliczny i bardzo znajomy. Zbliżył się do tłumu, nie chcąc przypadkiem nikogo dotknąć i zwrócić na siebie uwagę.

W sali był przeciąg. Wiało prawie tak samo, jak na zewnątrz. Theo jakoś udało się zbliżyć do samych drzwi klasy i na widok jaki zastał, coś ścisnęło jego gardło.

Krew była wszędzie; obmalowano nią ściany podłogę i odrobinę sufitu. Wybite okno rozsypało się po sali, również zabarwione na czerwono. Pośrodku, tak żeby każdy, kto się zbliży, mógł zobaczyć, leżał rozszarpany mężczyzna. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał jak człowiek. Bardziej przypominał kawał mięsa, który rzuciło się głodnym psom. Widok był przerażający, Raeken musiał to przyznać, jednak nie ruszyło go to tak, jak poprzednie morderstwa. Chyba zaczynał się w jakiś sposób przyzwyczajać do owych widoków.

Wycofał się, odchodząc jak najszybciej i najdalej od tłumu. Wrócił do głównego wejścia, przez które nagle wbiegli policjanci. Jednego rozpoznał z nocy, gdy Liam został zaatakowany. Kiedy Theo tak o tym pomyślał teraz, Dunbar wtedy raczej nie potrzebował jego pomocy. Czyli tak naprawdę nie uratował go? Postanowił zastanowić się nad tym później. Wyszedł na zewnątrz, zbiegając po schodkach przed drzwiami. W powietrzu dalej unosił się zapach deszczu i chłodu po nocy, teraz zmącony wonią krwi, która wydawała się za nim podążyć.

Wyjął telefon i szybko znalazł numer Liama. Wiedział, iż było wcześnie i młodszy mógł dopiero się obudzić, jednak wolał mu powiedzieć, że coś się stało. Pewnie policja zaraz będzie wszystkich przesłuchiwać i jakoś wolał mieć blondyna przy sobie.

- Zaraz będę pod szkołą - usłyszał, gdy tylko Liam odebrał - Profesor wpisze mi spóźnienie.

Theo zmarszczył brwi, zastanawiając się czy młodszy wie, że odebrał telefon. Może gada do siebie a komórka mu się odblokowała? Cokolwiek to było, nie brzmiało jakby Liam mówił do niego.

- Liam, jest siódma trzydzieści - uświadomił go.

- Theo?! - blondyn brzmiał na szczerze zdziwionego.

- A myślałeś, że kto? - zapytał, będąc ciekaw kogo innego Liam się spodziewał.

Młodszy ucichł na chwilę. Theo pomyślałby, iż się rozłączył, gdyby nie dźwięk jazdy autem.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz