Rozdział 8

173 12 2
                                    

Z powodu mojego wyjazdu wstawiam rozdział szybciej. Następny rozdział pojawi się dopiero w wrześniu. Miłego czytania.

----------------

(6.09)

Czarne buty stuknęły lekko o beton, gdy wysiadła z auta i wydawały ten sam dźwięk z każdym kolejnym krokiem. Płaszcz powiewał na nie silnym wietrze, podobnie, do czarnych włosów. Komisariat znajdował się zaraz przed nią, zasłonięty jeszcze delikatnie cieniem poranka. Pchnęła drzwi, wchodząc do budynku, gdzie kilka oczu skierowało się w jej stronę. Kobieta nie zwróciła nie nich żadnej uwagi i poszła od razu do biura szeryfa. Zanim otworzyła drzwi, doszedł ją głos kilku osób, próbujących ją powstrzymać, jednak zignorowała je.

Szeryfa zastała czytającego jakiś dokument. Podobne, do tej w jego ręku kartki, walały się na drewnianym biurku i po podłodze. Mężczyzna podniósł głowę, gdy usłyszał szczęk klamki. Dźwięk zaraz się powtórzył, gdy do pomieszczenia wpadła policjantka, która spojrzała z oburzeniem na nieznajomą.

- Co pani sobie wyobraża? - zapytała z pretensją - Nie można tu od tak wchodzić.

Kobieta w płaszczu znów udała, że tego nie słyszy i przeniosła swoje ciemnoszare tęczówki, z powrotem na mężczyznę.

- Alice Cooper, FBI - przedstawiła się wyciągając z wewnętrznej kieszeni płaszcza swoją odznakę.

Miny pozostałej dwójki przeszły z zaskoczenia do niezadowolenia bardzo szybko. Szeryf skinął głową w stronę policjantki, która tak szybko jak się pojawiła, tak zniknęła.

- Zapraszam - Noah wskazał na krzesło naprzeciw siebie - Nie dostałem informacji o przyjeździe FBI.

- Nie potrzebujemy ich wysyłać - odparła krótko - Jestem tu w sprawie ostatnich zgonów, na terenie lasu - przeszła natychmiast do tematu - Dwa ciała znalezione w przeciągu niecałego miesiąca, z tymi samymi obrażeniami.

- Tak, wiem - Ton mężczyzny był suchy - Zapoznałem się ze sprawą. Proszę mi wierzyć.

- Mimo to postępów nie widać.

- A jakie mają być postępy? - Noah zaczynał się denerwować - Wszystkie sekcje wykazały to samo, atak zwierzęcia. Psowatego, tak dokładniej. Ciała mają głębokie zadrapania po pazurach i ślady po zębach. Łatwiej złapać jest człowieka niż dzikie zwierzę, które zna swoje terytorium.

- Z całym szacunkiem, z tego co słyszałam, nie rozpoczęto nawet poszukiwań. Jedyne co zrobiliście, to puszczenie w wiadomościach prośby o zgłaszanie dużych, bezdomnych psów i innych zwierząt podobnych.

Szeryf zacisnął szczękę. Czarnowłosa miała rację, ale to nie była jego wina. Nie dostał pozwolenia na przeprowadzenie polowań.

- I pani ma zamiar zrobić co? - zapytał najgrzeczniej, jak potrafił.

- Słyszał pan o czymś takim jak Vargulf? - Jej ton głosu stał się nagle radośniejszy. Wcześniej brzmiała, jakby ktoś wprowadził ją tutaj na siłę.

- Nie kojarzę - uśmiech wykrzywił pomalowane na ciemny bord usta.

- To wilk, który stracił rozum - na chwilę zamilkła, zastanawiając się, jak to lepiej wyjaśnić - Większość zwierząt nie zabija, jeśli nie musi. Robią to tylko w przypadku, gdy muszą zjeść albo się bronić. Vargulf natomiast nie dba o pożywienie się, czy spokojne miejsce do życia. Zabija dla przyjemności inne zwierzęta. Staje się podobny do człowieka, który ma obsesje na jakąś rzecz. Chce zabijać, tylko by zobaczyć strach swoich ofiar. Takie zwierzę trzeba zabić, nie ma innego wyjścia - zakończyła swój monolog znów zmieniając twarz na poważną.

The wolf and the sheep /ThiamAU/Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt