Zaczęłam reanimację. Bardzo martwiłam się o Dylana, gdy przyjechali bliźniaki mieli problem żeby wejść do szkoły bo przecież byl pożar. Udało im się a gdy weszli do toalety zobaczyli jak robię mu sztuczne oddychanie.
-Hailie tu jesteś.
-Chłopaki pomóżcie mu proszę.
-Hailie uciekaj stąd tu jest niebezpiecznie. -krzyknął do mnie Tony
-Nie, nie odejdę dopóki wy nie wyjdziecie z Dylanem.
-To się odsuń trochę i się nie bój-powiedział Shane
Shane sprawdził puls i oddech, Dylan wrócił, chłopaki wynieśli go ze szkoły i weszliśmy do samochodu. Shane prowadził, głowa Dylana była na moich nogach a nogi były na nogach Tony'ego.
-Hailie, spisałaś się. A teraz spokojnie z nim będzie wszystko dobrze, jest młody i ma silny organizm.
-Dziękuję że tak szybko przyjechaliście. Czy ktoś już oprócz was o tym wie?
-Monty ma tu zaraz być. Jest jego prawnym opiekunem teraz i musi wyrazić jakieś zgody.
-Dobrze.
Nagle się gorzej poczułam.
-Chłopaki serce mnie boli.-powiedziałam i zaczęłam tracić przytomność.
-E Hailie co jest? Ej ej ej ej ej,Tony zobacz co z nią.
-Shane ona ma przecież problemy z sercem! -krzyknął Tony-Shane ona nie oddycha!
-Co teraz?
-Jedź z Dylanem, ja wysiądę i zacznę masaż serca. Wezwę karetkę, jedz!
-dasz sobie rade?
-Dam
Shane odjechał a Tony wziął mnie na ziemię i zaczął resuscytacje.
-Hailie nie rób mi tego, proszę cię Hailie! -krzyczał
Po 5 minutach wróciłam i akurat przyjechała karetka. Tony pojechał ze mną a Shane już na nas czekał. Vincent z Willem zostali poinformowani o zaistniałej sytuacji.
Will od razu wrócił a Vincent
Tak samo jak Will dzwonił do ordynatora szpitala żebym była z Dylanem na sali bo nasze rodzeństwo nie może się rozdwoić a też nie może być tylko przy 1 z nas. Gdy Will wracał Shane zadzwonił do niego na messengerze.-Coś się stało?Shane?
-Nic o czym nie wiesz. Ale popatrz oboje są podłączeni do respiratora. Ta doba decyduje o życiu obojga. -to ostatnie zdanie powiedział z takim smutkiem którego nie można opisać. -Tony się załamał, twierdzi że to jego wina że to ona musiała ratować Dylana bo nas tam nie było i przez to jej serce nie wytrzymało.
-Dasz mi go do telefonu?
-Dobrze
-Tony chodź tutaj.
-Tony to nie twoja wina zrozum.
-Will nie zgodzę się z tobą.
-Tony do cholery jasnej to nie twoja wina.
-no okej
-W nocy u was będę około 3. Jedźcie do domu ja z nimi zostanę na noc.
-No ty sobie chyba żartujesz nie ma szans że ich zostawimy. Lekarz właśnie przyszedł ich stan się lekko poprawił i już nie będą podpięci do respiratora.
-To dobrze.
-Do zobaczenia Will
-No pa.
Will przyjechał o 3 gdzie obok mnie zastał Tony'ego który coś do mnie szeptał. Shane spał siedzac na parapecie.
-Tony? -zapytał tak samo cicho jak on mówił Will-czemu nie śpisz?
-Nie zmrużę oka dopóki któreś z nich się nie obudzi. A to może stać się w każdej chwili.
-Idź kup sobie jedzenie w automacie. Ja z nimi zostanę.
-No ok.
Chwilę później już wszyscy spali. Nad rankiem Dylan się obudził.
-Gdzie ja jestem? -powiedział dość głośno
-Dylan? -zapytał Will-Jak się czujesz?
-Dobrze,co się stało?
-ktoś cię dźgnął
-Nie ktoś tylko Jason. Zaatakował mnie od tył i nie mogłem nic zrobić.
-Dobrze ale już jest z tobą w porządku.
-Kto tam jest na łóżku obok?
-To Hailie- westchnął ciężko Will
-Jak to Hailie? Co się jej stało?-Wiem od bliźniaków że był pożar i wszyscy wyszli ze szkoły a ona ciebie nie zauważyła na boisku i wróciła po ciebie. Znalazła cię z raną i chwile później zatrzymało ci się serce. Hailie zaczęła ci robić masaż serca. Później przyjechały bliźniaki i was zabrały do szpitala. Po drodze Hailie zaczęło boleć serce i też jej stanęło. Shane pojechał z tobą do szpitala a Tony wezwał pomoc i zaczął reanimację. Jej serce już nie wytrzymało, teraz musi dużo odpoczywać. Nie wiadomo kiedy się obudzi może nawet w każdej chwili.
-O boże. Jakby ona wtedy stamtąd kiedy jej kazałem bym nie żył. Ale ona by żyła. A teraz ona jest w śpiączce.
-Dylan.... Powinieneś był napisać do któregoś z bliźniaków o tym ze jesteś dźgniety a nie leżysz na pastwę losu
wykrwawiając się w łazience. Tym bardziej że był pożar i nikt by cię nie znalazł.-Przepraszam ale wiesz jaki to był ból?
-Nie wiem i nie masz za co przepraszać tylko następnym razem pamiętaj żeby do nas napisać.
-Dobrze a z Hailie jest lepiej?
-Tak do 2 dni się ma wybudzić.
-Jaka ulga.
-A ty nie miałeś być na delegacji z Vince'm?
-Byłem ale się wróciłem jak chłopaki mnie poinformowali co się stało.
-Will nie musiałeś przecież. A co z biznesem z tego co wiem to ta delegacja była ważna.
-Nic nie jest ważniejszego od rodziny pamiętaj. Vincent da sobie radę.
Dobiegała już 9 rano gdy bliźniacy w końcu wstali. Porozmawiali z Dylanem a chwilę później nikt by się nie spodziewał tego co
CZYTASZ
Historia Rodzina Monet „Wypadki"
Teen FictionNieprawdziwa historia Rodziny Monet którą wymyśliłam. Mam nadzieję że wam się spodoba. Okładkę zrobiłam ja