Bliźniaki

3.5K 63 34
                                    

Po kolejnych czterech dniach trochę się poprawiło Tony'emu ale z Shanem było tak samo. Spędzałam w szpitalu najwięcej czasu z moich braci chociaż wiem że też bardzo chcieli by tu być. Przez następne trzy dni obu z nich się polepszyło, Tony miał się za niedługo wybudzić ale stan Shane dalej nie był na tyle dobry żeby go wybudzić. Właśnie do sali wszedł lekarz, odłączył mojego najmłodszego brata od większości maszyn.

-Nie powinnaś jechać do domu? -lekarz zwrócił się teraz do mnie- praktycznie nie wychodzisz z tego pokoju od dwóch tygodni.

-Nie potrzebuje jechać do domu, to są moi Bracia martwię się o nich.

-Wszystko z nimi powinno być dobrze.

Po południu jak zwykle wszyscy moi bracia zjawili się w szpitalu, siedziałam przy kanapie gdy z maszyn do których był podłączony Shane zaczęły piszczeć. Lekarze szybko zjawili się obok jego łóżka i i zaczęli masować mu serce. Patrzyłam na niego przerażona  i cała się trzęsłam, Dylan chyba to zauważył i delikatnie się do mnie przybliżył, zasłonił oczy i przytulił. Nie wytrzymałam i wybiegłam z sali ale Will wybiegł za mną i mnie zatrzymał.

-Spokojnie malutka, jest dobrze, wyjdzie w tego.

-Jemu właśnie zatrzymało się serce!

-Daj lekarzom działać. Będzie dobrze, chodź przytul się i pójdziemy po gorąca czekoladę.

Tak jak powiedział tak zrobił poszliśmy po gorąca czekoladę, bardzo płakałam a on mnie uspokajał.
Po chwili zadzwonił do niego Dylan że z Shanem jest już dobrze, jego funkcje życiowe wróciły. Nie poddawał się, byłam tak ucieszona. Tony miał się na dniach wybudzić więc coraz mniej wychodziłam, robiłam to na maksymalnie 30 minut dziennie.

Minęły trzy dni od tamtej sytuacji, Tony miał się wybudzić pare dni temu ale to się nie stało. Stan Shane'a się poprawił ale dalej nie na tyle żeby go wybudzić. Każdy tracił nadzieję co do Tony'ego, tylko nie ja. Była sobota więc nie miałam lekcji, chłopaki pojechali po jedzenie ale ja znowu zostałam.

-Tony proszę obudź się, zrób to dla mnie.

Mówiłam do niego z nadzieją że mnie słyszy. Zmirzwiłam jego włosy a po chwili jego ręką delikatnie dotknęła mojej.

-Tony? Słyszysz mnie?

-Hailie przepraszam.

-Nie masz za co mnie przepraszać.

-Nie powinnaś widzieć mnie w takim stanie.

-Spokojnie, nic się nie stało. Zaraz będą tu chłopaki.

-Jak Shane zareagował? Wiem że ostatnio się o mnie martwił.

-Shane chodził do psychologa.

-Co z nim teraz? Obwinia się?

-Tony....... -zawiesiłam głos-odwróć głowę.

Odwrócił i zobaczył swojego bliźniaka ze załamaną ręką, opatrunkiem na głowie i podpiętego do różnych maszyn.

-O boże co z nim?

-Złamana ręką, wstrząs mózgu  i rana na głowie.

-Co się stało? Chciał się zabić?

-Nie. Gdy wracali z Dylanem od psychologa to się pokłócili więc Dylan pojechał taksówką. W Shane'a wjechał rozpędzony bus.

-Kiedy się wybudzi?

-Nikt tego nie wie.

Chłopaki wrócili z jedzeniem i zobaczyli jak rozmawiam z Tonym. Porozmawiali z nim a później Vincent z Dylanem pojechali do domu a ja z Willem zostaliśmy przy chłopakach, nikt już nie dawał Tony'emu szans a tu taka niespodzianka.

Kolejne 4 dni minęły spokojnie, Tony miał jutro wychodzić do domu a Shane miał dziś lub jutro się wybudzić.

-Will rozmawiałeś z lekarzem?

-Nie rozmawiałem jeszcze młody, spokojnie będzie z nim dobrze.

-Minęło już tyle czasu od wypadku a on dalej się nie wybudził.

-Tony ty sam byłeś ponad 2 tygodnie w śpiączce.

-powiedziałam- dziś się ma wybudzić.

-Malutka zostań z Tonym, ja muszę jechać na spotkanie, Dylan jest w szkole więc przyjedziemy później.

-Dobrze Will.

Zostałam sama z chłopakami, po pewnym czasie przyszedł lekarz i powiedział że Shane za godzinę powinien się wybudzić. Ucieszyłam się jak małe dziecko bo widok nieprzytomnego brata ze złamaną ręką i opatrunkiem na głowie pod którego jego czarne włosy się wydostawały był okropny. Po jakimś czasie gdy straciłam już poczucie Która jest godzina głowa Shane'a lekko się poruszyła. Ja z Tonym od razu skierowaliśmy wzrok na naszego brata który miał już otwarte oczy.

-Shane? -zapytał- jak się czujesz brat?

-Dobrze, czemu tu jestem?

-Wracałeś od psychologa gdy wyjechał w ciebie bus.

-Hailie? Co ty tu robisz młoda?

-Siedzę tu od ponad 2 tygodni przy was.

Podeszłam do Shane'a i go bardzo delikatnie przytuliłam.
-Martwiłam się.

-Nie musiałaś mała Hailie, nic poważnego mi się nie stało.

-A ten opatrunek na głowie, a ta złamana ręka?

-Mogło być gorzej.

Nie dzwoniliśmy do chłopaków tylko czekaliśmy aż sami przyjadą.





///////sory że dopiero o tej godzinie ale znajomi do mnie przyszli a później trening i nauka.

Historia Rodzina Monet „Wypadki" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz