Nałóg zawsze wraca

1K 35 6
                                    

Ta noc na pewno nie była spokojna. Will w środku nocy się obudził i źle się czuł. Siedziałem przy nim dopóki znowu nie usunął. Rano do pokoju zapukał Vince i wiziął mnie na rozmowę, wiedziałem że może nie być to zbyt przyjemna rozmowa, ale musiałem dla niego wytrzymać.

-Jak się czuje Will? -zapytał

-Jest dobrze. W nocy trochę źle się czuł ale teraz znowu śpi.

-Muszę pilnie pojechać na spotkanie powinienem wrócić wieczorem. Czy byłbyś w stanie co jakiś czas pisać mi co z Willem?

-Tak jasne

-Hailie jest u Adriana, wiedziałem że tak na razie będzie dla niej lepiej żeby się nie stresowała i na spokojnie wróciła do pełni zdrowia.

-Vince ona powinna wiedzieć

-Za pare dni wraca do domu wtedy jej powiemy

Wyszedłem z gabinetu wraz z najstarszym bratem. On w swoim czarnym garniturze i czarnej koszuli a ja bez koszulki i w krótkich spodenkach. Skierowałem się do mojego pokoju gdzie zobaczyłem że Willa już nie ma. Wyciągnąłem telefon i na grupie z braćmi, grupa oczywiście była bez Vinca. Reszta tak zwanej "świętej trójcy" odpisała niemal po sekundzie. Dowiedziałem się że Will wraz z Shanem jest u niego w pokoju. Od razu pokierowałem się do pokoju z litetą "W", te oznaczania na pewno kiedyś nam pomagały lecz teraz znaliśmy ten dom jak własną kieszeń. Weszłam do pokoju gdy chłopaki rozmawiali. Zdążyłem zauważyć że reszta też była w samych spodenkach, i szczerze ucieszyłem się na ten widok. Od paru miesięcy nie widziałem Shane'a i Willa bez koszulek bo wstydzili się swój ich ran. Teraz jednak wiedzieli że nie muszą, że nikt ich nie oceni. Taki był już zwyczaj w tym domu, zawsze siebie wspieramy choćby nie wiem co.

-Jak tam chlopaki? -zapytałem

-Jest nawet git -odpowiedział Shane

-Spoko- tym razem odezwał się Will

-Zrobię śniadanie zejdziecie czy wam przynieść?

-Zejdziemy -powiedzieli oboje

-To zaraz was zawołam -powiedziałem po czym wyszedłem z pokoju

Musiałem wstąpić jescze do Dylana żeby powiedzieć mu o śniadaniu. Oczywiście on jeszcze sobie spał więc musiałem go obudzić. Powiedzialem mu o śniadaniu i również o tym żeby przyszedł. Poszedłem do kuchni i zacząłem robić ulubione pancakes Willa. Chciałem mu dziś jak najbardziej mogę umilić ten dzień. Zawołałem ich i podszedłem pod schody żeby jak coś pomoc Shane'owi przy Willu. Był strasznie słaby i przemęczony więc się po prostu martwiłem. Chłopaki jednak zeszli bez mniejszego problemu, a chwilę później za nimi zszedł Dylan. Zamieniłem spodenki na dresy z jednego powodu. No cóż to że inni sie nie tną już tak mocno nie znaczy że ja przestałem. Ja dalej robiłem to regularnie i choć nie sprawiało mi to już problemu bo wiedziałem że nikt nic nie podejrzewa i nikt nic nie zobaczy. Siedzimy przy stole i zaczęliśmy jeść. Wiedziałem na przeciwko mojego bliźniaka a Will obok Shane'a naprzeciwko Dylana. Gdy już kończyliśmy jeść najstarszy z nas spojrzał na mnie.

-Możemy zaraz porozmawiać?

-Tak jasne- odpowiedziałem
-Może być w salonie?

-Wolałbym u ciebie wpokoju jeśli możemy

-Jasne, oczywiście że możemy

Poszliśmy do mnie gdzie mieliśmy rozmawiać. Nie wiedziałem dlaczego chce akurat u mnie ale nie wnikałem. W moim pokoju w przestrzeni paru miesięcy dużo się zmieniło. 2 ściany są czarne a 2 inne szare, na ścianach miałem powieszone moje szkice. W rogu pokoju stała gitara elektryczna na której gram i oczywiście czarne biurko z komputerem na którym czasem gram. Usiedliśmy na łóżku które też oczywiście miało ciemna pościel.

-Mogę cię o coś poprosić?

-Tak

-Moge jakieś przeciwbólowe? Strasznie boli mnie głowa od rana

-Tak jasne już ci daje ale może to być po prostu z emocji.

Dałem mu tabletki po czym poszliśmy do salonu. Cały dzień spędziliśmy miło dopóki nie spojrzałem na zegar który pokazywał 19:30. Zaczynałem się niepokoić bo Vince miał już 30 minut temu wrócić ze spotkania ale wiedziałem że one często się przedłużają. Chwilę po 20 zadzwonił telefon który odebrałem.

-Halo rozmawiam z bratem Vincenta Moneta? -niemal od razu cały się spiąłem

-Tak

-Pan Vincent Monet jest w szpitalu i pilnie potrzebuje dawcy krwi. Więcej dowiedzą się państwo na miejscu ale prosze o szybkie przybycie. Tu chodzi o życie pana brata -Po ostatnim zdaniu rozłączyłem się po czym odwróciłem się do chłopaków.

-Musimy jechać do szpitala

-Co się stało? -zapytał któryś z nich ale nawet tego nie zarejestrowałem

-Vince jest w szpitalu

Wszyscy się szybko ubraliśmy i pojechalismy do szpitala. W trakcie drogi Dylan napisał do Adriena i oni też mieli tam pojechać. Zaparkowałem pod szpitalem po czym nie czekając na innych do niego weszłem.

-Dzień dobry jestem bratem Vincenta Moneta- powiedziałem do sekretarki

-Lekarz na państwa czeka -wskazała na doktora do którego podeszłem

-Dzien dobry jestem Tony Monet. Mogę oddać krew dla Vincenta Moneta. Jako jedyny z naszej 4 się kwalifikuje. -powiedziałem od razu a reszta rodzeństwa stanęła za mną.

-Dobrze państwa widzieć. Jest pan pewnien, że odda Pan krew dla brata? -wiedziałem że nie jest to do końca dobra decyzja. Wkoncu dziś znów się ciąłem tylko bardziej niż ostatnim czasem ale wiedziałem że muszę to zrobić

-Tak jestem pewnien. Poczekajcie tu na mnie- powiedziałem do rodzeństwa

Weszłem z doktorem do gabinetu zabiegowego gdzie pobrali mi krew. Było mi strasznie słabo ale nic nie powiedziałem. Uparłem się, że nie zostanę na obserwacji i wrócę do rodzeństwa. Przy reszcie braci była już Hailie z Adrienem. Podszedłem do nich i gdy byłem już dosłownie przed Willem który stał przy ścianie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Później nastała ciemność.







///////////przepraszam za wszelkie błędy ale pisałam to na szybko w przerwie pomiędzy nauką. Ktoś ostatnio mnie prosił o wypadek z Vincentem więc proszę bardzo. Dziś mam troszkę dłuższy rodział niż ostatnio ale i tak mógł być dłuższy.

Historia Rodzina Monet „Wypadki" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz