Zmartwienie

3.8K 84 70
                                    

Operacja  trwała w nocy. Niestety Dylana i Shane nie udało mi się obudzić ale za to Tony'ego się udało. Od razu obudził resztę i tu przyjechali, Vincenta nie budziliśmy bo nie chcieliśmy go martwić. Szanse na przeżycie Willa to 50 na 50. Żadne uczucie nie opisze jak się wtedy martwiłam, mój ulubiony brat może właśnie umrzeć. Chwilę później zobaczyłam jak na noszach wiozą Audrey, wiedziałam że to ludzie od moich braci ją tak  urządzili. Nie współczułam jej jednak, teraz mój brat walczy o życie przez nią, kolejny brat leży na sali  a 2 kolejnych odniosło niewielkie obrażenia. Operacja trwała 4h ale lekarz nas zapewnił że z nim będzie dobrze. Od respiratora zastał odpięty rano. Vincent już wtedy nie spał.

-Hailie co się stało z Willem?

-W nocy się obudził i kazał mi zawołać lekarza, pojawiły się komplikacje i był jeszcze raz operowany.

-Czemu nikt mnie nie obudził?

-Nie chcieliśmy cię martwić.

-Do 3h powinien się obudzić- powiedział do nas lekarz.

-Dobrze.

-A ty nie musisz iść się wyspać? Nie wychodzisz z tej sali od tygodnia? -zwrócił się teraz do mnie

-Nie, nie trzeba naprawdę, jak Will wróci do zdrowia to dopiero odpocznę.

-Nie martw się o niego, Będzie z nim dobrze.

Chwilę przy nich siedziałam i przypomniało mi się że Adrien tu był.

-Vince, Adrien tu był jak byliście nieprzytomni.

-Adrien Santan?

-Tak.

-Coś ci mówił?

-Życzył wam szybkiego powrotu do zdrowia i żeby zadzwonić do niego jak się wybudzicie.

-Dziękuję że mi o tym powiedziałaś. Zaraz do niego zadzwonię.

Tak jak powiedział, tak też zrobił. Chwilę później rozmawiał z Adrienem.
Siedziałam obok Willa, który delikatnie poruszył głowa. Obudził się.

-Cześć Will. Spokojnie miałeś w nocy operacje ale już wszystko jest dobrze.

-Dziękuję ci.

-Nie masz za co.

-William- odezwał się Vince -jak się czujesz?

Poczułam się bardzo dziwnie po tym jak mój najstarszy brat wymówił pełne imię mojego ulubionego brata.

-Dobrze, dzięki Vincent że pytasz.
-Nie strasz nas tak więcej. Adrien za godzinę tu będzie. Chce z nami porozmawiać.

-Okej

Reszta akurat weszła do sali. Na widok przytomnego Willa bardzo się ucieszyli.

-No siema brat -powiedział Dylan
-Jak się czujesz? -tym razem zapytał Tony

-Dobrze.

-Jutro wychodzisz ze szpitala, ty Vincent też. Rozmawiałem z lekarzem  jest z wami coraz lepiej. -odezwał się Shane.

-Okej, chłopaki zaraz będzie tu Santan. Możecie być przy tej rozmowie?

-No jasne, nie ma problemu.

Chwile później wszedł właśnie Adrien. Rzucił każdemu z nas szybkie spojrzenia, ale najdłużej się przyglądał Willowi.

-Dzień dobry Vincencie i Williamie, jak się czujecie?

-Dziękujemy że pytasz, jest już dobrze- odezwał się Will.

-Powinniście się cieszyć z takiej siostry- jego wzrok padł teraz na mnie- nie odeszła od was na krok. A ty William, wiesz jak się o ciebie martwiła?

-Skąd to wiesz?

-Byłem tu wczesniej, spała przy was jak weszłem. Wiadomo kto wam to zrobił?

-Hailie zapamiętała ten samochód. To zrobiła jej była przyjaciółka.-powiedział swoim formalnym tonem Vincent

-Co z nią teraz?

-Leży w stanie krytycznym -wetknął Shane

-Shane! -warknął na niego Will

-Spokojnie Hailie już wie, przywieźli ją jak miałeś operacje i czekaliśmy przy sali.

-To prawda Hailie? -znów odezwał się Vince

-Tak.

Adrien chwilę później wyszedł. Wieczorem zostałam z nimi, w nocy nic się nie działo.Nad rankiem spakowaliśmy się a o 10 wróciliśmy do domu. Nie chciałam żeby Will się przemęczał.

-Will zostaw-powiedziałam -ja to zaniosę.

-Malutka to ty zostaw, dam sobie radę spokojnie.

-Powiedziałam zostaw.

Wygrałam z nim i zaniosłam mu to do pokoju. Położyłam na łóżku, on do mnie podszedł  i przytulił.

-Dziękuję ci malutka za wszystko, za uratowanie po wypadku i wtedy w szpitalu.

-Nie musisz dziękować, nie poradziłabym sobie bez ciebie.

-Kocham cie malutka -powiedział bardzo czule i troskliwie.

-Też ciebie kocham Will.

Poszłam do swojego pokoju gdy moi wszyscy bracia do mnie przyszli i się do mnie przytulili. Porozmawialiśmy ze sobą i ja poszłam spać. Will i Tony czekali aż nie usnę. Teraz już wiem że nigdy bez nich bym sobie nie poradziła. Bardzo ich kochałam i nic by tego nie zmieniło.

Historia Rodzina Monet „Wypadki" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz