Kofeina

723 26 9
                                    

-Za niedługo będziemy na miejscu

-W końcu -powiedział Shane

Popatrzyłem w lusterku do tył i zobaczyłem że mój najmłodszy brat śpi.

-Will jak tam z tył?

-Dobrze

Dojechaliśmy na miejce gdzie czekała już na nas reszta rodzeństwa. Zaparkowałem i wysiedliśmy z samochodu. Podszedłem do drzwi od strony Tony'ego i go obudziłem. Pomogłem mu wyjść i zaprowadziłem go pod samolot gdzie reszta rodzeństwa już wsiadała. Dylan wziął walizkę moja i Tony'ego więc nie musieliśmy się o to martwić. Zaprowadziłem go na tył samolotu, bo musieliśmy porozmawiać. Adriena i resztę rodzeństwa wygoniłem do przodu. Musieliśmy mówić cicho żeby nie podsłuchiwali.

-Chciałbym z tobą porozmawiać o tym co się stało wieczorem

-To po prostu była chwila słabości. Ja miewam te myśli czasem i najczęściej wtedy sobie to robię. To mi pomaga

-Rozumiem Cię, ale pamiętaj że możesz na nas liczyć.

-Możemy już wrócić do reszty?

-Tak. Czujesz się na siłach żeby sam przejść?

-Myślę że tak

-Będę szedł za tobą, nie bój się

Tony wstał i zaczął powoli iść, a ja szedłem za nim krok w krok. Cholernie się bałem ale musiałem zobaczyć czy jest choć trochę lepiej. W końcu doszliśmy do reszty osób na pokładzie, wszyscy patrzyli na nas z niepokojem. Tony podszedł do Shane'a i Dylana którzy grali w grę i wziął kolejnego pada. Usiadł obok nich i zaczął grać. Hailie przytulając się do Adriena czytała książkę, a jako jedyny sam siedział Will. Zająłem miejsce obok niego co zwróciło jego uwagę na mnie.

-Vince czy to jest bezpieczne żeby jechać do ojca?

-Tak, nic się nie stanie.
Organizacja przestała się już nim interesować

-Vince słabo wyglądasz czy ty w ogóle spałeś?

-Nie za bardzo szczerze mówiąc

-Jesteś strasznie blady Vince. Idź spać na chwile

-Nie potrzebuje

POV:WILL

Patrzyłem na niego, ale nie mogłem dostrzec żadnej emocji. Jego głowa bezwładnie opadła na jego ramię.

-Kurwa mać! -zaklnąłem głośno zwracając uwagę wszystkich na sobie -Vince?!

-Co się stało William? -Adrien puścił Hailie i zaczął iść w nasza stronę

-Stracił przytomność -poklepałem brata twardo po policzku

Adrien opuścił fotel Vincenta tak żeby leżał. Tony też już zdarzył podejść wraz z resztą rodzeństwa które stało za nim. Adrien pochylił się nad nim

-Oddycha, mówił ci coś wcześniej? Źle się czuł?

-Wiem tyle że tej nocy nie spał.

-Japierdole tamtej też nie spał, nie widziałem też żeby coś jadł -powiedział Tony

-Czyli nie spał od dwóch dni i nie jadł. Pójdź ktoś do stewardessy po apteczkę.

Dylan z Shanem ruszyli w stronę kokpitu.

-To pewnie ze zmęczenia, można mu podać coś na wzmocnienie jedynie -powiedział Tony

-Ja mu podam, a ty usiądź -odpowiedział Adrien

-Znasz się na tym?

-A czy jakbym się nie znał to bym ci kazał siadać?

Tony posłusznie usiadł, a Hailie się do niego przytuliła. Dylan z Shane'm wrócili z apteczką i podali ją Santanowi. Ten wyjął jakaś kroplówkę, motylek, oraz strzykawkę. Założył mu wenflon i podał lek. Teraz podniósł trochę fotel żeby mój najstarszy brat był w pozycji półsiedzącej. Starszy bliźniak wraz z naszym narwanym bratem stanęli obok Hailie i Tony'ego. Adrien trzymał kroplówkę Vince'a tak żeby cały czas była w górze. Ja siedziałem obok nich nie wiedząc co robić. Wszyscy patrzyliśmy się na najstarszego brata w całkowitej ciszy. W końcu po jakimś czasie ten powoli otworzył oczy nie do końca rozumiejąc cała sytuację.

-Jak się czujesz? -zapytał od razu Santan. Na neutralnym gruncie już nie byli dla siebie tacy formalnie

-Dziwnie

-Zemdlałeś, powinieneś iść spać

-Nie trzeba zaraz wypije kawę i będzie dobrze

-Vince musisz ograniczyć kofeine -powiedziałem

-Postaram się -sięgnął ręką do wenflonu i go wyrwał -to już nie będzie potrzebne. Dziękuję Adrien

-Nie ma za co, powinieneś teraz trochę o siebie zadbać

Vincent skinął głowa więc Adrien i Hailie wrócili na swoje miejsce. Nasza siostra na początku robiła to niechętnie bo pewnie chciała być przy naszej rozmowie ale jej chłopak nie dał jej wrócić. Wiedział że musimy porozmawiać w piątkę.

-Vince musisz o siebie zadbać do cholery -powiedział Dylan

-Spokojnie zrobię to, wracajcie do swoich zajęć chłopaki. Nic mi nie jest

-Ta rozmowa cię nie ominie -odezwał się Shane- tylko będzie ona jeszcze z Ojcem

-Nie ma takiej potrzeby

-Jest, chłopaki ja z nim posiedzę i popilnuje żeby odpoczął. Wracajcie do swoich zajęć bo trochę jeszcze mamy tego lotu.

-Niech wam będzie

Shane pomógł bratu dojść do miejsca gdzie wcześniej siedział. Dalej się o niego martwił. Zresztą jak my wszyscy. Przez resztę lotu pilnowałem żeby brat odpoczywał i nie robił nic związanego z pracą. Na lotnisku wsiedliśmy do helikoptera który podstawił nas na wyspę Camendena.

Ojciec jak zwykle stał przy wejściu i czekał na nas. Jako pierwszego przywitał Adriena z Hailie. Później bliźniaków i Dylana, a na sam koniec mnie i Vinca. Tony dalej miał problemy z poruszaniem się więc któryś z nas mu pomagał. Cam Zaprowadził każdego z nas do sypialni które na nasze nieszczęście były dwuosobowe. Hailie miała ze swoim chłopakiem. Tony i Vincent byli w jednym, a w pokoju obok nich sam Dylan. Ja miałem pokój ze starszym bliźniakiem. Poszliśmy zanieść wszystkie bagaże po czym zeszliśmy na kolację. Camenden jak zwykle wynajął sobie jakiegoś dobrego kucharza. W sumie nikt się nie zdziwił. Cała ósemką zasiedliśmy do stołu. Na środku usiadł ojciec, po jego prawej Hailie a po lewej Shane. Na rogach stołu siedział Dylan i Adrien. Naprzeciwko Cama siedział Vincent, a obok niego z jednej strony ja a z drugiej Tony.

-Adrienie musisz wiedzieć że trudno mi się przyzwyczaić do twojego związku z moją córką. Aczkolwiek macie moje błogosławieństwo.

-Dziękujemy -powiedział lekko się rozluźniając

-Tony i Vincent po kolacji idźcie do mojej sypialni. Musimy porozmawiać

Widziałem jak oboje momentalnie się napięli. Ja sam zresztą od czułem niepokój. Bałem się jak ta sytuacja może się skończyć. Tony za każdym razem gdy ktoś poruszał ten temat dostawał ataków paniki. Mocnych ataków paniki. Jedynym plusem było to że Vince był obok, on wiedział jak mu pomóc. Starał się jak najbardziej być dla nas oparciem, sam nie mając do nikogo takiego zaufania żeby się zwierzać. Zamierzałem z nim o tym porozmawiać na tym wyjeździe. Wszyscy już zdarzyli zjeść.

-Możecie się rozejść do swoich sypialni. Hailie i Adrien proszę tylko żebym nie słyszał żadnych odgłosów które mógłby nam się nie spodobać.

Policzki mojej siostry niemal od razu zaszły czerwienią, ale jej chłopak jakoś niezbyt przejął się tym tekstem.

-Tato! -zawołała

-Vincent i Tony chodźcie ze mną.

Chłopaki posłusznie wstali i poszli za ojcem. My niedługo później też rozeszliśmy się do swoich sypialni. Zostało mi czekać aż cała sytuacja się skończy.









//////święta, święta i po świętach. Nudzi mi się w życiu ostatnio, więc rozdziały są trochę dłuższe.

Historia Rodzina Monet „Wypadki" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz