Rozdział 1

6.8K 303 106
                                    

Lea

Piętnaście lat

Siedziałam skulona na szkolnym korytarzu w swojej gigantycznej bluzie, z kapturem mocno naciągniętym na twarz. Chciałam pozostać niezauważona, tym bardziej biorąc pod uwagę moją przygodę z pewnym robactwem, które w tym tygodniu przyniosłam na sobie do szkoły.

Krótko mówiąc sytuacja była mocno upokarzająca… I tak byłam wyrzutkiem, a teraz na dodatek wytykano mnie palcami - niektórzy ludzie wręcz nie chcieli przechodzić koło mnie na korytarzu, z pewnością wyobrażając sobie mnóstwo ciekawych teorii na temat wspomnianego wcześniej robaka…
Otóż być może brzmi to dramatycznie, no wiecie pluskwy w domu i tak dalej, tym bardziej, że wszyscy mieli mnie raczej za ubogą dziwaczkę, ale serio – nic z tych rzeczy. Prawda była mocno rozczarowująca, choć i tak nikt nie chciał jej poznać. Niemniej jednak w  chwili obecnej jakichkolwiek pasożytów, tudzież owadów lub insektów nie rozprzestrzeniałam.  Mimo to z pewnością na długi czas miałam pozostać po prostu „Szczypawą”, gdyż nieszczęsny robak, który nieświadomie sprowokował całe to zamieszanie był skorkiem, nazywanym również szczypawicą.

Szczerze żałowałam, że nie mogę wtopić się w ścianę – byłoby to bardzo praktyczne, biorąc pod uwagę fakt, że kilka dziewczyn właśnie zaczęło wskazywać w moim kierunku, chichocząc w dość wymowny sposób. Westchnęłam poirytowana, gdy nagle wpadłam w tryb panikującej trzynastolatki na koncercie ulubionego boysbandu. Natychmiast zrobiło mi się gorąco i duszno jednocześnie, puls zaczął walić jakby ktoś wstrzyknął mi konkretną dawkę mocnych dopalaczy, a wszystko to ( i znacznie więcej)  za sprawą jednej, bardzo niezwyczajnej osoby, która właśnie pojawiła się w moim polu widzenia.

Kroczył przez korytarz niczym nadczłowiek, którym przecież był. Doskonały w każdym calu, niczym wyjęty z moich najbardziej nieprzyzwoitych snów, tak idealny, że aż nierealny.

Uff, prawie zemdlałam z wrażenia, słowo daję.

Szedł pewnym krokiem górując nad wszystkimi - według moich obliczeń mierzył jakieś 189 centymetrów. Nie żebym wyliczała co do centymetra - mogłam się w końcu minimalnie pomylić. Miał na sobie niby zwykłą, czarną bluzę z kapturem i ciemne spodnie opinające jego atletyczne nogi ( najwyraźniej wracał z treningu, który kończył o 12:45 - nie żebym znała z najmniejszymi szczegółami jego grafik ),  ale wyglądał w nich obłędnie. Zazwyczaj nosił właśnie czerń i musiałam przyznać, że ten kolor bardzo do niego pasował. Stanął opierając się nonszalancko o szafkę, koło grupy swoich znajomych. Patrzyłam zahipnotyzowana, jak podnosi rękę i długimi palcami przeczesuje  swoje gęste, niemal czarne włosyPo chwili odrzucił głowę do tyłu wybuchając wesołym śmiechem, który zadudnił w moim podbrzuszu, wysyłając wibracje aż do samego wnętrza. Mogłam podziwiać jego szyję i dołeczki w policzkach, wielki, śnieżnobiały uśmiech. Zaczęłam wachlować się ręką, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że wyglądam jak kretynka, więc natychmiast przestałam.  

Ten chłopak kiedyś mnie wykończy, daję słowo. Zmrużyłam oczy, aby móc go widzieć jeszcze lepiej i naprawdę starałam się nie ślinić.

Eris Evans był moją największą miłością, tak naprawdę od zawsze. Moment w którym się w nim zakochałam, jeszcze jako malutka dziewczynka, był jednym z moich pierwszych wspomnień.
On natomiast ledwo rejestrował fakt, że ktoś taki jak ja znajduje się w jego otoczeniu. Dzięki temu - w przeciwieństwie do wielu innych uczniów - nie śmiał się ze mnie, chyba że byłam akurat z Bradem, z którym toczyli odwieczną wojnę samców alfa. Podczas jednego z ich pierwszych starć, z zażenowaniem uświadomiłam sobie, że moja płeć jest dla Erisa jedną wielką niewiadomą. Ubierałam się jak chłopak, miałam krótkie, jasne włosy z mocno nachodzącą na oczy, wystrzępioną blond grzywką i zawsze chodziłam w kapturze, albo czapce z daszkiem, a on zwracał się do mnie po prostu „dzieciak”. Kiedy kłócili się z Bradem słuchałam tekstów takich jak: „Williams, twój chłopak jest bardziej męski od ciebie” , „Co ty do cholery wyprawiasz z tym dzieciakiem? Jesteś totalnym zboczeńcem, Williams” albo moje ulubione „ Brad, który z was jest facetem w tym związku?” Nigdy mnie nie wyzywał, oprócz tego, że mówił do mnie jak do chłopaka, a ja zastanawiałam się, czy on naprawdę tak myśli. To byłaby totalna porażka, ale prawdopodobieństwo było niestety wysokie…

Milion powodów (ERIS)Onde histórias criam vida. Descubra agora