Rozdział 30

4.1K 266 34
                                    

Eris

Po jakimś czasie zmęczony całym dniem i stresem związanym z zaistniałą sytuacją zasnąłem, a kiedy rano poczułem jak Lea wyślizguje się z moich ramion niechętnie otworzyłem oczy.

- Dzień dobry – przywitała mnie dając mi buziaka w usta, a później zaśmiała się kiedy w końcu udało jej się wydostać z łóżka.

Natychmiast uderzyły we mnie wspomnienia z wczorajszego wieczora i usiadłem na materacu wpatrując się w nią z uwagą. Cholernie się martwiłem. Spojrzałem na jej prześliczną buzię i skrzywiłem się na widok siniaka i rozcięcia.

- Boże, nie mogę tego znieść – jęknąłem zerkając z nienawiścią na moje bezużyteczne nogi. Gdybym tylko mógł wstać i pójść do tego dupka…

Poczułem jej ciepłe palce na moim policzku, odgarnęła mi włosy z czoła i uśmiechnęła się słodko, co zupełnie nie pasowało do mojego paskudnego humoru, żądzy mordu i wyjątkowo krwawych refleksji.

- Ty byś tego nie zrobił… – wyszeptała, a mi zrobiło się niedobrze na samo brzmienie tych słów.

- Lea, nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki... Przecież wiesz... – zwiesiłem głos nie mając pojęcia jak ubrać moje myśli w słowa. Chciałem tak wiele dodać, ale nie wiedziałem czy potrafiłem… Chciałem powiedzieć jej o tym jak ojciec traktował moją mamę, jak traktował mnie, chciałem powiedzieć jej tak wiele… Chciałem żeby wiedziała, że ja tez całe życie starałem się chronić moją mamę, i to właśnie ona nauczyła mnie szacunku do kobiet i mimo  tego co reprezentował sobą mój popieprzony ojciec, a może właśnie między innymi  dzięki temu nigdy, przenigdy nie uderzyłbym żadnej kobiety.

Spotykały mnie w życiu różne sytuacje, czasami pijane, albo odrzucone dziewczyny dawały mi w twarz, nie raz oberwałem od niejednej z nich, mimo że nawet nie zasłużyłem. Za co? Na przykład za to że nie chciałem się z nimi pieprzyć, albo odmawiałem kolejnej wspólnej nocy. Z perspektywy czasu nie mogłem uwierzyć że zadawałem się z tak prostackimi i agresywnymi kobietami i skrzywiłem się na samo wspomnienie wspólnych nocy, ale takie były żenujące fakty.
Mimo, że żadna z nich tak naprawdę nic dla mnie nie znaczyła i były mi zupełnie obce, ponad to podnosiły na mnie rękę chociaż nie zrobiłem im krzywdy, nawet przez myśl nie przyszło mi aby wykazać wobec nich jakąkolwiek agresję.
Nawet w zaskakująco licznych przypadkach kiedy właśnie tego ode mnie chciały – oczywiście podczas seksu.

Tak, to był dopiero temat. Naprawdę dużo dziewczyn chciało pieprzyć się brutalnie i o ile byłem w stanie dać im lekkiego klapsa, o tyle obrzydzała mnie perspektywa policzkowania,, przyduszania czy innych popieprzonych rzeczy, które chodziły im po głowach i nigdy tego nie zrobiłem. To po prostu nie dla mnie, chociaż wiedziałem że wiele osób to lubi. Poniżanie kobiet, nawet jeśli miały na to ochotę podczas seksu, lub poniżanie kogokolwiek było złe, kojarzyło mi się z moim ojcem, którego nienawidziłem, i automatycznie robiło mi się niedobrze, gdy zaczynałem sobie to wyobrażać...

Lea chyba zobaczyła moją zniesmaczoną minę spowodowaną natłokiem wszystkich tych nieprzyjemnych wspomnień i pocałowała mnie delikatnie w usta.

- Wszystko dobrze, wiem że byś tego nie zrobił. Ufam ci – powiedziała, a ja spojrzałem na nią z bezbrzeżnym uwielbieniem.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. I przyjdę od razu po pracy, co o tym myślisz?

Zerknąłem na zegarek. Była szósta rano, więc zmarszczyłem brwi.

- Przed pracą muszę iść jeszcze do domu, przebrać się i… - pokazała na twarz – ... nałożyć konkretny makijaż. Mam nadzieję, że znajdę w domu jakiś podkład lub korektor, ale szczerze mówiąc wątpię… Nie wiem czy nie będę musiała podjechać do jakiejś drogerii… - zakładała ubranie wypowiadając swoje myśli na głos, a ja niemal eksplodowałem.

- Ten złamas zasługuje na to, abym wybił mu wszystkie zęby…

- Tak, może tak jest, ale nie będziemy zawracać sobie nim głowy. Dzisiaj spędzimy miły dzień – podeszła do mnie gotowa do wyjścia i dotknęła mojego policzka. Pocałowałem ją w dłoń, na co pochyliła się, dała mi pożegnalnego całusa i znowu przeczesała moje włosy między palcami, więc automatycznie zerknąłem w lustro znajdujące się przy szafie

- Wyglądam jak yeti – czarne, proste kosmyki były za długie i o ile obiecałem sobie w młodości. że nigdy nie będę przypomniał w czymkolwiek ojca  i nigdy nie obetnę swoich włosów, zaczynałem mieć ich naprawdę dość.

- Masz na myśli swoją fryzurę? – zaśmiała się Lea, a ja przytaknąłem.

- Wizja wizyty u fryzjera lekko mnie przeraża…

- Masz świetne włosy Eris, są proste, gęste, gładkie i jedwabiste, niejedna kobieta dałaby się za takie pokroić.

- Och, naprawdę brzmi to bardzo pocieszająco… - parsknąłem śmiechem na co znowu się zaśmiała.

- Obetnę ci je dzisiaj, jeśli chcesz. Mam wprawę. Ta stylowa fryzura w której prezentowałam się przez całe liceum to moje dzieło, więc jak się domyślasz twoje włosy będą w dobrych rękach – poruszyła zachęcająco brwiami, a ja zerknąłem na nią z rozbawieniem

- Okej, więc nie mogę się doczekać.

- Do popołudnia.

Wysłała mi buziaka w powietrzu wychodząc przez drzwi, więc opadłem na poduszki zastanawiając się co mam ze sobą robić. Minuty mijały, a ja myślałem…

Przez wiele miesięcy siedziałem jak zombie w mroku swojego pokoju, bez chęci do życia, pusty, samotny, pozbawiony nadziei.

Ale dzisiaj miałem w sobie tak wiele energii. I byłem tak strasznie wkurwiony i szczęśliwy zarazem. Targało mną tak wiele emocji. Żyłem i czułem, że żyję.

I co ciekawe przestawałem czuć się bezużyteczny. Miniona noc była spełnieniem moich marzeń i pokazała mi wyraźnie, że mimo mojego kalectwa mogę naprawdę wiele. Cholera seks z Leą był niesamowity, i już nie mogłem się doczekać naszej następnej nocy… Wiedziałem że było jej ze mną dobrze, czułem jak dochodziła, kochaliśmy się długo i namiętnie i oczywiście nie mogłem robić tego w każdej pozycji tak jakbym sobie tego życzył, ale ona wtulona w moje ramiona, nasze nagie ciała przylegające do siebie każdym milimetrem i te wszystkie pocałunki… No cóż, nie miałem na co narzekać.

Pomyślałem sobie, że w sumie mimo mojego stanu, może faktycznie mógłbym zrobić coś więcej… Wyjść z domu, znaleźć sobie ciekawą pracę, spotykać się z ludźmi...

Bałem się, ale wiedziałem też, że czas żałoby minął. Teraz nadszedł czas działania i cieszenia się życiem z kobietą, którą kochałem.

Zerknąłem z determinacją na swój wózek i wziąłem głęboki oddech.

Tak zdecydowanie powinienem zacząć żyć. I dla siebie i dla Lei.

Ale wcześniej musiałem coś załatwić.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now