Rozdział 11

5K 300 45
                                    

Eris

Krzyknąłem przeciągle chociaż z całej siły próbowałem tego nie robić. Byłem naprawdę odporny na ból, ale to co działo się ze mną teraz sprawiało, że nie potrafiłem powstrzymać okropnych, rozrywających moją duszę dźwięków, wydobywających się z mojego gardła. Chciałem, aby mama miała spokojną noc. Chciałem, aby nie musiała mnie słuchać. Ale za bardzo bolało, nie mogłem oddychać. Czułem jakby wielkie imadło ściskało moją głowę od środka, ból promieniował przez całą czaszkę w dół aż do szyi, kierując się w stronę kręgosłupa. Nie mogłem myśleć, mogłem tylko błagać, aby to się skończyło. Z oczu leciały mi łzy, chociaż przecież nie płakałem. Złapałem się za głowę, jakby to miało w czymkolwiek pomóc.

- Od jak dawna się to dzieje? – Usłyszałem dziewczęcy głos. Był przepełniony współczuciem, ale też stanowczy.

- Od godziny – odparła moja mama, jakby przez łzy.

- To zawsze tak wygląda?

- Tak. Na początku jeździliśmy z nim do szpitala, ale tam rozkładają ręce. Zrobili tomografie głowy, wszystkie prześwietlenia…. – mama zaczęła opowiadać ze szczegółami jak to wyglądało, ale ja nie mogłem słuchać. Zacisnąłem dłonie na głowie, a z moich ust wydobył się okropny jęk. Ja umieram… To koniec…

- Nie umierasz Eris, popatrz na mnie… – uspakajający, delikatny ton głosu, chłodne palce dotykające moich rozgrzanych dłoni. – Eris, popatrz na mnie. Proszę – wiedziałem kto tu jest. To była ona. Nienawidziłem tego, że ogląda mnie w takim stanie. Ostatnio nienawidziłem dosłownie wszystkiego. Desperacko pokręciłem głową, aby tego nie robiła. Ten ruch spowodował nową falę bólu, ale nie chciałem żeby widziała mnie takiego.

Błagam…

Czy ja powiedziałem to na głos?

- Eris… - roztrzęsiony głos mojej mamy.

- Już dobrze, musisz mi dać do siebie nieco lepszy dostęp, dobrze? No już… Rozluźnij się chociaż odrobinę… - Ona zbliżała się do mnie, a mi było coraz bardziej niedobrze, ale siedziałem na podłodze, i nie miałem jak dostać się do łazienki. Odchyliłem głowę na bok, aby jej nie ubrudzić i zwymiotowałem. Tylko odrobinę, ale wystarczająco, aby czuć się jeszcze bardziej zażenowany. A to był dopiero początek, zazwyczaj trwało to kila godzin, czasami całą noc… Jeśli minęła dopiero godzina…

- Już dobrze... Pozwól mi sobie pomóc, proszę – jej głos był niemal błagalny. Zacisnąłem powieki, czując jak po policzkach znowu lecą mi te pieprzone łzy. Wtedy usiadła na moich bezużytecznych nogach, a jej chłodne palce zaczęły rozmasowywać mój kark, jednak mogłem myśleć tylko o tym, aby na nią nie zwymiotować. – Już dobrze… - powtórzyła. Jej ręce sunęły wzdłuż mojego karku. Siedziała okrakiem na moich biodrach, dociskając do mnie swoje ciało, więc wtuliłem twarz w jej szyję i piersi. Nie mogłem się powstrzymać, bardzo mnie bolało, a ona była tak blisko do tego pachniała odurzająco, i była taka czuła i kochana.

Moją głowę przeszył kolejny ból, więc zacisnąłem na niej swoje ręce, wtulając się jeszcze mocniej w jej ciało. Czułem jak chłodne, silne palce cały czas masują moją szyję, kark, ramiona. Robiła dziwne rzeczy, które w jakiś niewytłumaczalny sposób przynosiły mi ulgę… I to stawało się naprawdę przyjemne. Oddychałem ciężko w jej szyję, czując wciąż mocno pulsujący, tępy ból. Czekałem z niepokojem, aż znowu się nasili. Lea masowała różne miejsca na mojej głowie, później znowu wróciła do szyi i karku. Ból był coraz łagodniejszy, więc westchnąłem głośno. To był dźwięk ulgi, połączonej z ciągle pulsującym bólem, ale i z przyjemnością. Wciąż bolało, ale nieporównywalnie mniej. Lea nie przestawała mnie dotykać, ale pozwalałem jej na wszystko. Przymknąłem oczy, a mój oddech zaczynał się uspokajać. – Już dobrze… - usłyszałem jej głos i mój Boże to była prawda. Było naprawdę dobrze. Nie miałem cholernego pojęcia jak ona to zrobiła, ale naprawdę tego dokonała. Byłem jej tak bardzo wdzięczny.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now