Eris
Williams otworzył mi drzwi w rozciągniętym podkoszulku, i nawet z odległości jaka nas dzieliła poczułem od niego odór alkoholu.
Spojrzałem na jego wredną, zdradziecką twarz i zacisnąłem palce na moim wózku.
- Och Evans, cóż za miła niespodzianka. Dojechałeś aż tutaj? – spytał udając podziw – Wow, niezły wyczyn. To prawie… Dwadzieścia metrów, może nawet dwadzieścia pięć. Cholera, kiedy ostatnio wypuściłeś się tak daleko…
- Zamknij się – westchnąłem ze zmęczeniem i pokręciłem głową – Chociaż w sumie nawet ci się nie dziwię, że jesteś taki podekscytowany… Jasne, naciesz się że możesz sobie teraz poużywać, w końcu kiedy stałbym tu przed tobą mógłbyś co najwyżej patrzeć na mnie z dołu i błagać o to, abym nie bił za mocno, prawda?
- Jaka szkoda, że teraz ty patrzysz na mnie z dołu – Brad zmrużył oczy, pamiętając zapewne, że w liceum zawsze przewyższałem go o ponad głowę. Mały, wredny, dupek.
Naprawdę nie zamierzałem go bić, jedynie mu wygarnąć, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać a on stał tak blisko, więc niewiele myśląc złapałem za jego fiuta przez bawełniane bokserki i wykręciłem go tak, że wrzasnął zginając się w pół.
- No proszę w końcu możemy sobie spojrzeć w oczy, nieprawdaż?
Brad warknął i próbował się mi wyrwać, ale ścisnąłem go naprawdę mocno, więc jedynie pisnął i zaczął ciężko oddychać. Prawie mu współczułem, bo wiedziałem jak cholernie musiało boleć go to co robiłem, ale później przypomniałem sobie że uderzył Leę więc zacisnąłem pięść z większą siłą, przekręcając nieco w prawą stronę.
- Kurwa Evans, ochujałeś? – wrzasnął łapiąc dłońmi moje przedramię – Zmiażdżysz mi fiuta…
- Taki mam plan – powiedziałem spokojnym tonem, ale później pomyślałem sobie, że Lea nie byłaby ze mnie dumna gdybym powiedział jej po powrocie z pracy o wykastrowaniu Williamsa, więc puściłem go i popchnąłem tak, że upadł na kolana trzymając się ze łzami w oczach za krocze.
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz moją kobietę śmieciu, to ci go urwę i wepchnę w tyłek zrozumiałeś?
Williams gapił się na mnie pojękując, oddychał szybko i chyba próbował coś powiedzieć, ale ból odebrał mu możliwość normalnej komunikacji.
Tak, bicie po twarzy było zdecydowanie przereklamowane.
- Oj już nie dramatyzuj, nic ci nie będzie. Poboli może kilka dni i przestanie. Poza tym… to naprawdę mała strata – uśmiechnąłem się do niego wrednie, po czym odjechałem myśląc, że w normalnych okolicznościach nie wpadłbym na tak genialny pomysł, więc najwyraźniej moje obecne położenie niosło za sobą całkiem sporo ciekawych rozwiązań.
Kiedy byłem w domu uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze i po raz kolejny pomyślałem, że wcale nie jestem taki bezużyteczny, jak niegdyś mi się wydawało.
***
- Kupiłam lody, sałatkę z kurczakiem i wino – Lea uśmiechnęła się szeroko wchodząc do kuchni.
- Jesteś aniołem – powiedziałem sięgając po korkociąg.
Postawiła na blacie kieliszki rozglądając się za moją mamą.
YOU ARE READING
Milion powodów (ERIS)
Romance- Czy moglibyśmy zacząć... Dzisiaj? - Jasne, czemu nie. Mam się rozebrać? - Tak, zdejmij koszulkę. Jeśli będziesz czuł jakikolwiek dyskomfort, to o wszystkim mi mów. Nie musisz się wstydzić, chociaż wiem, że ... - Nie dał mi dokończyć, dosłownie zrz...