Rozdział 31

4.1K 259 74
                                    

Eris

Williams otworzył mi drzwi w rozciągniętym podkoszulku, i nawet z odległości jaka nas dzieliła poczułem od niego odór alkoholu.

Spojrzałem na jego wredną, zdradziecką twarz i zacisnąłem palce na moim wózku.

- Och Evans, cóż za miła niespodzianka. Dojechałeś aż tutaj? – spytał udając podziw – Wow, niezły wyczyn. To prawie… Dwadzieścia metrów, może nawet dwadzieścia pięć. Cholera, kiedy ostatnio wypuściłeś się tak daleko…

- Zamknij się – westchnąłem ze zmęczeniem i pokręciłem głową – Chociaż w sumie nawet ci się nie dziwię, że jesteś taki podekscytowany… Jasne, naciesz się że możesz sobie teraz poużywać, w końcu kiedy stałbym tu przed tobą mógłbyś co najwyżej patrzeć na mnie z dołu i błagać o to, abym nie bił za mocno, prawda?

- Jaka szkoda, że teraz ty patrzysz na mnie z dołu – Brad zmrużył oczy, pamiętając zapewne, że w liceum zawsze przewyższałem go o ponad głowę. Mały, wredny, dupek.

Naprawdę nie zamierzałem go bić, jedynie mu wygarnąć, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać a on stał tak blisko, więc niewiele myśląc złapałem za jego fiuta przez bawełniane bokserki i wykręciłem go tak, że wrzasnął zginając się w pół.

- No proszę w końcu możemy sobie spojrzeć w oczy, nieprawdaż?

Brad warknął i próbował się mi wyrwać, ale ścisnąłem go naprawdę mocno, więc jedynie pisnął i zaczął ciężko oddychać. Prawie mu współczułem, bo wiedziałem jak cholernie musiało boleć go to co robiłem, ale później przypomniałem sobie że uderzył Leę więc zacisnąłem pięść z większą siłą, przekręcając nieco w prawą stronę.

- Kurwa Evans, ochujałeś? – wrzasnął łapiąc dłońmi moje przedramię – Zmiażdżysz mi fiuta…

- Taki mam plan – powiedziałem spokojnym tonem, ale później pomyślałem sobie, że Lea nie byłaby ze mnie dumna gdybym powiedział jej po powrocie z pracy o wykastrowaniu Williamsa, więc puściłem go i popchnąłem tak, że upadł na kolana trzymając się ze łzami w oczach za krocze.

- Jeśli jeszcze raz dotkniesz moją kobietę śmieciu, to ci go urwę i wepchnę w tyłek zrozumiałeś?

Williams gapił się na mnie pojękując, oddychał szybko i chyba próbował coś powiedzieć, ale ból odebrał mu możliwość normalnej komunikacji.

Tak, bicie po twarzy było zdecydowanie przereklamowane.

- Oj już nie dramatyzuj, nic ci nie będzie. Poboli może kilka dni i przestanie. Poza tym…  to naprawdę mała strata – uśmiechnąłem się do niego wrednie, po czym odjechałem myśląc, że w normalnych okolicznościach nie wpadłbym na tak genialny pomysł, więc  najwyraźniej moje obecne położenie niosło za sobą całkiem sporo ciekawych rozwiązań.

Kiedy byłem w  domu uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze i po raz kolejny pomyślałem, że wcale nie jestem taki bezużyteczny, jak niegdyś mi się wydawało.

***

- Kupiłam lody, sałatkę z kurczakiem i wino – Lea uśmiechnęła się szeroko wchodząc do kuchni.

- Jesteś aniołem – powiedziałem sięgając po korkociąg.

Postawiła na blacie kieliszki rozglądając się za moją mamą.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now