Rozdział 36

3.8K 245 15
                                    

Eris

Lea właśnie przeszukiwała moją szafę w celu znalezienia krawata, ponieważ stwierdziła, że owszem zwiąże mi ręce, co uznałem za urocze ale też naprawdę ekscytujące. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że podejmie wyzwanie. Lea była nieśmiała i słodka, w każdym naszym zbliżeniu dostrzegałem to jak krępuje się wielu rzeczy i bardzo chciałem, aby się przede mną otworzyła.

Mięśnie drżały mi pod skórą po tym jak po raz pierwszy od tak dawna postawiłem pierwszy krok. Nie mogło to do mnie dotrzeć. Boże, ja chodziłem!

Co prawda chodzenie w egzoszkielecie z pewnością było bardzo łatwe, utrzymywał moją równowagę, w dużej mierze pomagał mi wykonać każdy kolejny krok i nie miałem pojęcia kto stworzył coś podobnego, ale kimkolwiek był - byłem mu dozgonnie wdzięczny.

Chodziłem!

Coś co było dla mnie do tej pory zupełnie niewyobrażalne, niewykonalne, ale… Udało się!

Byłem najszczęśliwszą osobą na świecie, a to wszystko dzięki jednej dziewczynie, która właśnie siłowała się z moimi dłońmi, robiąc przy tym naprawdę niesamowicie uroczą minę. Znalazła mój czarny krawat i próbowała przywiązać moje nadgarstki za jego pomocą, przy czym przygryzała wargę i mrużyła oczy zastanawiając się jak to zrobić.

No cóż, kiedy chodziło o cudy, to ona była pierwszym z nich, drugim cudem było to co potrafiła. Lea umiała zrobić rzeczy, które inni uważali za niemożliwe, dokonywała czegoś niewykonalnego, pomagała ludziom stanąć na nogi, ratowała im życie, była niewiarygodna… Ale kiedy w grę wchodził seks, to musiałem ją jeszcze sporo nauczyć.

To że najprawdopodobniej będę mógł to zrobić również nie mieściło mi się w głowie, ale najpierw musiałem skupić się na tym aby zacząć chodzić, przynajmniej niemal samodzielnie. Teraz kiedy już stałem (stałem!) i szedłem (!!) nie było dla mnie rzeczy niemożliwych.

- Świetnie ci idzie, kochanie – odparłem nie przestając się uśmiechać. - Mówiłem ci już, że cię kocham? – jasne, że mówiłem ale zamierzałem jej to powtarzać każdego dnia przez wszystkie lata jakie nam zostały.

- Ja ciebie też, ale nie wiem czy zawiązałam to wystarczająco mocno – postukała palcem w brodę, poprawiając supeł.

- Lea, nie chodzi o to że mam być totalnie unieruchomiony, chociaż to całkiem podniecające, no i słodkie, że tak się starasz… - poruszyłem rękami i doszedłem do wniosku, że faktycznie konkretnie mnie unieruchomiła, więc nieco mnie tym zaskoczyła – Właściwie naprawdę nie mogę się ruszać… - dodałem ze zdziwieniem.

Klasnęła w dłonie najwyraźniej zadowolona z efektu.

- Kiedy już coś robię, robię to dobrze…

- Nie mam co do tego wątpliwości – odpowiedziałem cicho czując, że jestem coraz bardziej podniecony.

- To dobrze – usiadła na moich biodrach i przesunęła dłońmi po moim nagim brzuchu. Jej palce były delikatne, ciekawskie, badały każdy mięsień sprawiając, że zacząłem oddychać coraz ciężej. – Na co miałbyś ochotę?

- Na wszystko. Możesz robić ze mną wszystko, jestem twój…

- Hmm… -  patrzyła na mnie naprawdę długo, ale nie przeszkadzało mi to ani odrobinę. Troszeczkę się niecierpliwiłem, bo do tej pory jedynie sunęła palcami po moim ciele, drażniąc się ze mną, ale nie zrobiła nic więcej, więc ciekaw byłem co zamierza. Pochyliła się i pocałowała mnie delikatnie, a później pogłębiła pocałunek, delikatnie badając językiem moje usta co odrobinę łaskotało więc zaśmiałem się cicho. Wplotła palce w moje włosy, które znowu były nieco zbyt długie, ale nie miałem nic przeciwko temu, ponieważ lubiłem sposób w jaki ciągnęła mnie za nie, odchylając moją głowę do tyłu. Kiedy jej usta zaczęły pieścić moją szyję czułem, że zaraz zwariuję. Robiły to powoli i niespiesznie. Dokładnie i namiętnie. Później zsunęły się niżej, na moją klatkę piersiową, a kiedy dotarła do brzucha oddychałem nieprzyzwoicie głośno i szybko. Pomyślałem, że jeśli za chwilę nie poczuję jej mocniej, to zwariuję…

Milion powodów (ERIS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz