Rozdział 19

5.1K 291 39
                                    

Lea

Wzięłam dość długi prysznic, podczas którego umyłam się jego żelem, co tylko dodatkowo mnie podkręciło. Ale to nic. Ja też będę grzeczna. Muszę być bardzo grzeczna. I trzymać ręce przy sobie. Będziemy rozmawiać. I spać. I tyle.

Założyłam jego koszulkę. Sięgała mi do połowy uda, więc na Erisa musiała być bardzo dopasowana, może nawet przykrótka. Dobrze trafiłam. Włosy miałam lekko wilgotne, chociaż ich nie myłam. Przeczesałam je palcami i biorąc głęboki oddech weszłam do jego sypialni. Eris zdjął bluzkę i spojrzał na mnie, przesuwając spojrzeniem po całym moim ciele.

- Teraz ty? – Spytałam

- Tak.

- Pomóc ci?

- Codziennie robię to sam. Wtedy, kiedy musiałaś mi pomóc byłem słaby i to zdarzyło mi się tylko ten jeden raz.

- Okej. To czekam.

- Okej – odpowiedział, kierując się w stronę łazienki, a ja położyłam się na jego łóżku. Pachniało nim, podobnie jak poduszka, kołdra, wszystko. Również koszulka, którą miałam na sobie. Zaciągałam się tym zapachem jak narkoman na głodzie. Byłam w niebie.

Właśnie się przeciągałam, kiedy wyszedł z łazienki. Zerknęłam na niego, a on patrzył na mnie w milczeniu, z mokrymi, lekko potarganymi włosami, a w tej fryzurze wyglądał zupełnie jak te kilka lat temu, w czasach kiedy jeszcze dostawałam palpitacji serca na jego widok i chcąc nie chcąc przez chwilę włączył mi się tryb paniki, bo przecież oto przede mną siedział półnagi, wilgotny po prysznicu, potargany i gorący jak diabli Eris Evans, z którym miałam spędzić noc w JEGO łóżku. O mój Boże! Cholera znowu poczułam się jak piętnastolatka, a nowe fale gorąca zaczęły przepływać przez moje ciało i serio zaczęłam zastanawiać się czy dam radę trzymać go na dystans przez całą noc. Albo czy dam radę nie panikować. Może uda mi się zachować względny spokój? W końcu zaprzyjaźniliśmy się, prawda? Mamy fajną, przyjacielską relację, dogadujemy się, przytulamy. Ta jedna noc przecież nie może mnie aż tak stresować. Powinnam zachować spokój. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł.

- Chodź - poklepałam miejsce na łóżku i czekałam z walącym sercem, aż do mnie dołączy.

Po chwili położył się tuż obok, po czym leżeliśmy w milczeniu gapiąc się w sufit, ale o dziwo nie było niezręcznie, a ja dzięki temu miałam czas na chwilę wyciszenia.

- Dziękuję ci za wszystko, Lea – wyszeptał w  końcu, delikatnie muskając moją rękę swoimi palcami. - Jesteś najlepszym co mnie spotkało w całym moim życiu, wiesz?  – Moje serce zamarło na dźwięk tych słów. No i to by było na tyle w temacie wyciszenia, trzymania na dystans i niepanikowania. Prawie się poryczałam, słowo daję.

Oparłam się na łokciu i lekko pochyliłam nad nim. Chciałam go dotknąć. Marzyłam o tym od lat, a do tej pory robiłam to tylko w celu rehabilitacji, i nie przekraczałam żadnych granic przyzwoitości (tak, tak wiem, ocierałam się o niego na podłodze, ale wtedy byłam w takim szoku, że nawet nie mogłam się tym należycie nacieszyć) Tymczasem teraz wszystko działo się bardzo powoli. Odetchnęłam głęboko i zanurzyłam rękę w jego gęstych, ciemnych włosach. Przeczesałam je między palcami, odgarniając je do tyłu. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego pięknej twarzy, i naprawdę planowałam być grzeczna, ale chciałam okazać mu troszkę czułości. Tylko odrobinkę.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now