Rozdział 37

3.7K 233 37
                                    

Lea

Następne miesiące były naprawdę szalone. Eris ćwiczył codziennie, wstawał codziennie i robił ogromne postępy, więc po kilku tygodniach mogliśmy zrezygnować z egzoszkieletu na rzecz ortez opaskowo-szynowych. Ćwiczyliśmy, działaliśmy naprawdę intensywnie i od początku nie widziałam w Erisie aż takiej determinacji. Świadomość tego jak bardzo pomaga mu rehabilitacja obudziła w nim nowe pokłady woli walki i mobilizacji. I uzależnił się od wstawania. Opowiadał mi, że od zawsze miał w sobie niespożytą energię, dlatego po wypadku wpadł w tak głęboką depresję i otępienie. Czuł się przerażony i bezbronny, a problemy emocjonalne i psychiczne pacjentów z urazami kręgosłupa były zbyt często pomijane. Skupiano się na ich urazach fizycznych, podczas gdy te emocjonalne często były w gorszym, lub równie opłakanym stanie.

Teraz Eris wrócił. Naprawdę wrócił. Widziałam, że znowu jest tamtym chłopakiem -szalonym, zdeterminowanym, pewnym siebie, i tak cholernie silnym.

Cieszyłam się widząc go takiego i wierzyłam, że niebawem stanie na nogach zupełnie sam, lub co najwyżej przy pomocy kuli.

Poza tym… Przeprowadziliśmy się i to była kolejna świetna decyzja.  Nasze własne miejsce na świecie, nasz własny niewielki dom w cichej i przyjaznej okolicy, dom który nie kojarzył nam się z traumami i nie przywodził nieciekawych wspomnień. Byliśmy w nim naprawdę szczęśliwi, i dokonywaliśmy swoich własnych cudów.

Wspieraliśmy się i rozmawialiśmy, kochaliśmy się bez względu na porę i próbowaliśmy nowych rzeczy, dawaliśmy sobie spełnienie i wsparcie. I stawialiśmy kolejne kroki – nie tylko te dosłowne ale i metaforyczne. Kolejne kroki w naszym związku, w naszym życiu, nasze małe zwycięstwa nad codziennością. Byliśmy naprawdę szczęśliwi w tym naszym spokojnym świecie tylko we dwójkę, jakbyśmy żyli w bańce.

Ale prawda jest taka, każda bańka kiedyś pęka i tylko od nas zależy jak sobie z tym poradzimy.

***

- Nie wierzę, Brad – powiedziałam otwierając drzwi i widząc go klęczącego na wycieraczce – Wstawaj, błagam cię! Co ty w ogóle wyprawiasz!?

- To ja przeszedłem cię błagać, Lea. Błagam, wybacz mi!

- Przestań… - odparłam zdeterminowana, aby pozbyć się go jak najszybciej.

- Pchełko.

- Nie „pchełkuj” mi tu teraz, Brad…

- Błagam!

- Nie!

- Wpuść mnie, porozmawiamy, mogę nawet zaprzyjaźnić się z tym dupkiem Evansem…

- Jeszcze raz nazwiesz go dupkiem i nie ręczę za siebie…

- Przepraszam! Mam na myśli Erisa. Przeproszę go… Dogadamy się, dlaczego jesteś taka uparta?!

- Jeśli Eris cię tu zobaczy może stać ci się krzywda. Mówię poważnie. On nie wybaczy ci, że mnie uderzyłeś. Ja też ci nie wybaczę tego jak potraktowałeś mnie i moją mamę. Wyjdź zanim…

- Co ty tu robisz do cholery? – Eris stanął za mną i niemal fizycznie czułam jak bucha od niego wściekłość.

- Przeszedłem prosić Leę o wybaczenie, nie wtrącaj się w to – wypalił Brad posyłając Erisowi wredne spojrzenie, więc odwróciłam się kładąc dłoń na klatce piersiowej Erisa, aby go uspokoić i powstrzymać przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.

- On nie jest tego wart, uspokój się. Zresztą już sobie idzie…

- Nigdzie się nie wybieram, dopóki…

Milion powodów (ERIS)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu