Lea
Stałam pod drzwiami wyobrażając sobie ile razy o tym marzyłam. Wypuściłam oddech i zadzwoniłam dzwonkiem, przywołując na twarz profesjonalny ( mam nadzieję ) uśmiech.
- Dzień dobry, skarbie. Tak miło cię widzieć – Dory Evans otworzyła mi drzwi, zapraszając mnie do środka. Była ładną kobietą z lekko skośnymi, brązowymi oczami i nieco ciemniejszą karnacją. Wyglądała jak drobna wersja Pocahontas. Natomiast ojciec Erisa, którego niegdyś dość często widywałam, dla kontrastu kojarzył mi się z wielkim wikingiem, chociaż w rzeczywistości chyba był wojskowym. Wydawało mi się, że tych dwoje tworzyło doprawy uroczą parę, a Eris pozabierał sobie od obojga rodziców to co najlepsze.
- Również miło mi panią widzieć. Przyszłam, jak się pani domyśla do Erisa.
- Tak, tak. Jest w swoim pokoju. Jestem ci taka wdzięczna za to, co dla nas robisz…
- Nie ma sprawy. Jeszcze nic nie zrobiłam…
- Tak, ale dałaś mu nadzieję. Nic nie mówił, ale tak myślę. A to już naprawdę wiele.
Pokiwałam głową, czując na barkach ciężar odpowiedzialności.
- Dziękuję pani. To ja już do niego pójdę.
Pani Evans pokiwała zachęcająco głową, tłumacząc mi do którego pokoju mam wejść. Idąc wzdłuż korytarza czułam się jak w jakimś filmie. Serce waliło mi jak oszalałe. Zapukałam do wskazanych przez mamę Erisa drzwi… Uff co za emocje.
- Proszę – usłyszałam jego głos i weszłam do środka.
Było ciemno i pusto. Eris siedział na wózku inwalidzkim, patrząc na mnie zaczerwienionymi, smutnymi oczami. Faktycznie wyglądał na bezbronnego. To irracjonalne przy jego atletycznej budowie greckiego herosa, ale tak było. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, a on zagryzł wargę i prześlizgnął wzrokiem po moim ciele. Później znów spojrzał w moje oczy. Matko, mam nadzieję że nie przesadziłam z tą sukienką!
- Hej. Miło cię widzieć. Przyszłam, tak jak się umawialiśmy. – Weszłam głębiej. Nie było w tym pokoju nic prócz szafy, fotela, łóżka, komody i mroku. – Nie lubisz zapalonego światła? Albo światła słonecznego? – spytałam ciepłym tonem, patrząc na zasłonięte rolety.
- Bolą mnie od niego głowa i oczy. – Aha. To wszystko wyjaśnia.
- Okej. Rozmawiałeś o tym z lekarzem?
- Podobno to po wypadku, chyba od kręgosłupa. Nie wiem do końca co mi jest, ale nic nie pomaga - mój Boże. Serce ścisnęło mi się z żalu.
- Masz te wszystkie wyniki, o których rozmawialiśmy?
- Tak. Leżą na komodzie.
Podeszłam i wzięłam papiery skupiając się na historii choroby. Eris podjechał do włącznika światła, ale go powstrzymałam. Zapaliłam ledwo tlącą się lampkę nocną. Widziałam całkiem nieźle i chciałam mu oszczędzić bólu.
- Te bóle głowy. Są stałe i ciągłe, pulsujące, napadowe...?
- Napadowe. Bóle migrenowe, okropnie wtedy boli, ale ogólnie bardzo często odczuwam ból, tylko nie tak intensywny jak podczas napadów…
VOUS LISEZ
Milion powodów (ERIS)
Roman d'amour- Czy moglibyśmy zacząć... Dzisiaj? - Jasne, czemu nie. Mam się rozebrać? - Tak, zdejmij koszulkę. Jeśli będziesz czuł jakikolwiek dyskomfort, to o wszystkim mi mów. Nie musisz się wstydzić, chociaż wiem, że ... - Nie dał mi dokończyć, dosłownie zrz...