Rozdział 41

3.7K 221 38
                                    

Kilka dni później

Eris

Siedziałem w Dirty Bill’s  rozglądając się po klientach. Moją szczególną uwagę przykuwały wysokie szatynki. Pytałem o Stephanie, ale barmani ledwo ją kojarzyli. Czasami tutaj przychodziła, ale nieczęsto, a już na pewno nieregularnie.

To był trzeci wieczór podczas którego na nią polowałem, ale nadchodziła północ, a ona wciąż się nie pojawiła, więc obawiałem się że kolejny raz wyjdę z niczym.

Dopiłem swoją wodę i podrapałem się po ostrym policzku. Przeczesałem palcami włosy po czym westchnąłem z rezygnacją i zamiarem powrotu do domu.

I właśnie wtedy ją zobaczyłem. Nie mogłem uwierzyć, że to ona, ale przecież rozpoznałbym jej irytującą, dwulicową twarz, nieprawdaż?

Wstałem od baru, złapałem za swoją kulę i zacząłem powoli iść w jej kierunku. Dość szybko odnalazła mnie spojrzeniem. Jej oczy wydawały się przestraszone, ale kiedy do niej podszedłem uniosła brodę do góry, jakby gotowa na starcie.

- Nie przyszedłem cię wyzywać, ani nie chcę się kłócić – powiedziałem spokojnym tonem. Byłem kurewsko zmęczony. I kurewsko zdesperowany.

Tęskniłem za Leą, ale nie mogłem jej znaleźć. Kiedy dotarłem do domu po tamtej koszmarnej nocy jej już nie było. Myślałem, że będzie. Byłem pewien że się spotkamy, że będzie wściekła, ale przynajmniej mnie wysłucha. Ale ona zniknęła. Zostawiła mi tylko nadzieję w postaci wiadomości którą do mnie napisała, zanim wyłączyła telefon.

Eris.

Nie mam pojęcia dlaczego zrobiłeś coś takiego, ale w tej chwili moje serce jest roztrzaskane i nie umiem w żaden sposób wyobrazić sobie, że mogłabym je jakimś cudem poskładać. Nie potrafię po tym wszystkim z Tobą rozmawiać, ani patrzeć Ci w oczy, muszę wyjechać – przynajmniej na jakiś czas. Nie wiem czy wciąż Ci na mnie zależy, czy będziesz kiedyś chciał mi to wytłumaczyć i czy będę umiała Cię wysłuchać. Nie wiem jak wiele to wszystko dla Ciebie znaczyło, nie wiem ile ja dla Ciebie znaczyłam.

Pewnie teraz, gdy niemal wyzdrowiałeś, możesz wrócić do dawnego życia, i dawnych nawyków - jesteś  niezależny i robisz to, czego przez ten cały czas ci brakowało. Gdzieś w głębi obawiałam się tego i przeczuwałam, że coś podobnego może się wydarzyć. Nie sądziłam tylko, że stanie się to tak szybko… Kiedy wrócę być może spróbujemy porozmawiać, jakoś to poukładać - w  końcu jesteś też moim pacjentem i bez względu na wszystko twoje zdrowie jest dla mnie wciąż ważne, ale teraz muszę pobyć przez chwilę sama.

Nie wiem czy będę potrafiła przestać Cię kochać, ale wiem że nie umiem Ci wybaczyć, nawet jeślibyś tego chciał. Mimo wszystko życzę Ci szczęścia.”

Czytałem te zdania setki razy i nie potrafiłem się zdecydować - czy jestem na nią wściekły, że wyjechała, czy podziwiam ją za to jak się zachowała.

Na pewno wolałabym aby mnie uderzyła, zwyzywała, krzyczała i wrzeszczała, aby posłała mnie do wszystkich diabłów i życzyła smażenia się w piekle, ale aby została, aby choć spróbowała pozwolić mi się wytłumaczyć. Chociaż być może to co zobaczyła wydawało się niewytłumaczalne? A jednak nie było prawdą.

Jakaś część mnie była zła, że ona w to uwierzyła, mimo iż przecież widziała mnie wtedy na własne oczy. Jednak… Miałem nadzieję, że jej wiara we mnie będzie niezłomna. Póki co niczym na nią nie zasłużyłem ale i tak na to liczyłem.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now