Rozdział 35

4K 258 49
                                    

Lea

- A teraz kochanie, zrobimy to razem – powiedział obdarzając mnie swoim wielkim, szerokim uśmiechem który niezmiennie od lat przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Odwzajemniłam go i uruchomiłam egzoszkielet, po czym odetchnęłam głęboko, bo mimo że nie dałabym tego po sobie poznać, mocno się stresowałam. Wiedziałam, że konstrukcja w dużej mierze sama podniesie Erisa, jednak oczywiście on musiał w tym czynnie uczestniczyć, więc bardzo się cieszyłam że wyczuwałam w  nim naprawdę dużą motywację.

- No to wstajemy – złapałam za specjalny uchwyt, aby dodatkowo pomóc mu się podnieść i kiedy zobaczyłam jak wstaje niemal popłakałam się ze szczęścia. – Stoisz! – krzyknęłam radośnie, a Eris chyba był w szoku, bo nie odezwał się ani słowem, tylko szeroko się uśmiechał. – A teraz powoli, jeden krok za drugim – włączyłam bardzo powolny tryb, co było oczywiste zważywszy na okoliczności. Egzoszkielet dostosowywał się do ruchów Erisa, więc cały proces trwał naprawdę długo, ale kiedy postawił pierwszy krok byłam dosłownie wniebowzięta. – Eris, ty idziesz… Jestem z ciebie strasznie dumna… - mówiłam do niego, aby się nie poddawał bo wiedziałam, że każdy ruch naprawdę wiele go kosztuje. Mimo iż cały proces był zasługą głównie maszyny, to jednak wymagał dużego wysiłku, wiedziałam że Eris na pewno odczuwał ból, wiedziałam że było mu ciężko, ale cholera, szedł!

Kiedy doszedł do komody opadł się o nią i odwrócił w moją stronę.

- Szedłem – powiedział jakby nie był pewny, że to naprawdę się stało.

- O tak, szedłeś! I byłeś świetny…

- To było naprawdę?

Zaśmiałam się i zadarłam wysoko głowę, aby spojrzeć mu w twarz. Cholera odkąd zaczęłam swoją znajomość z Erisem, przez cały czas był na wózku i zapomniałam już jaki był onieśmielający, gdy stał. Podniosłam rękę, aby odgarnąć mu kosmyki lekko wilgotnych włosów z oczu, oddychał ciężko  i chyba jeszcze  nigdy w żuciu nie pragnęłam go tak bardzo jak teraz.

- Tak. Zrobiłeś to i jestem z ciebie strasznie dumna.

- Zrobiliśmy to razem – pocałował moja dłoń i znowu się uśmiechnął – Przytulisz się do mnie? – spytał, więc objęłam go delikatnie

- Nigdy nie miałem okazji czuć cię w ramionach w ten sposób – wyszeptał i wtulił twarz w moje włosy, więc poczułam się irracjonalnie wzruszona.

- Ja też nigdy nie miałam okazji się tak w ciebie wtulać. Czuję się przy tobie taka drobna i niewielka… - zaśmiałam się bo sięgałam mu zaledwie do klatki piersiowej

- Jesteś wielka, kochanie – dodał przytulając mnie mocniej – Jesteś wielka – powtórzył, więc znowu zadarłam głowę, żeby spojrzeć w jego twarz. – Tak strasznie cię kocham…

Miał łzy w oczach, więc dotknęłam z czułością jego policzka. Pocałował moje palce, moje dłonie, a później pochylił się w niemej prośbie o pocałunek. Stanęłam na palcach i zaczęłam go czule całować. Kiedy odkleiliśmy się od siebie znowu się uśmiechał, więc odsunęłam się od niego zerkając mu w oczy z determinacją.

- Jesteś gotowy na kolejną rundę?

- Zawsze – parsknął śmiechem. – Przy tobie zawsze jestem gotowy na więcej.

- Więc daj mi więcej, kochanie – odparłam zaczepnie – Jak dojdziesz z powrotem do łóżka zdejmę z ciebie nie tylko tą maszynę, ale też wszystko inne… - dodałam poruszając brwiami.

- Obiecujesz?

- O tak – obdarzył mnie kolejnym uśmiechem i odepchnął się lekko od komody.

- Kiedy obiecujesz mi takie rzeczy byłbym gotów czołgać się dla ciebie po rozżarzonych węglach… - powiedział robiąc kolejne kroki.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now