Rozdział 13

4.7K 291 29
                                    

Eris

Patrzyłem z przygnębieniem w lustro. Moja twarz pozostawiała wiele do życzenia - policzki były zapadnięte bardziej niż zwykle, usta miałem poprzygryzane i ciemnoczerwone, do tego cienie pod oczami. Byłem dość blady, tym bardziej biorąc pod uwagę, że zawsze szybko się opalałem, ale od wielu tygodni praktycznie w ogóle nie wychodziłem z domu, więc przez to zaczynałem przypominać pieprzonego Draculę. Zaczesałem do tyłu swoje gęste włosy. Były chyba zbyt długie i powinienem je obciąć… Chciałem wyglądać dobrze, bo Lea miała być tutaj za pół godziny, ale prawda była taka, że prezentowałem się strasznie. Moje czarne włosy i czarne oczy w kontraście z tą pozbawioną życia skórą i cieniami pod oczami sprawiały, że przypominałem postać z horroru. Poza tym wszystkie moje ciuchy były czarne. Ewentualnie granatowe albo grafitowe. Otworzyłem szafę patrząc na moje skórzane kurtki. Uwielbiałem je i kiedyś chodziłem praktycznie tylko w nich, okazjonalnie zamieniając je na bluzę. Miałem dwie kurtki motocyklowe i dwie na co dzień. Dużo czarnych lub ciemnych jeansów i sporo koszulek w tych samych kolorach. Miałem totalnie gówniany styl.

Nagle usłyszałem pukanie.

- Tak? – Spytałem bo nie wiedziałem kogo spodziewać się o tej porze.

- To ja! – Usłyszałem jej radosny głos przez drzwi. Byłem nieco mokry po prysznicu, miałem wilgotne włosy i byłem bez koszulki, ale przynajmniej zdążyłem założyć spodnie. Całe szczęście, bo gdym po ostatnim razie czekał tu na nią nagi moje zapewnienia, że chodzi mi tylko o jej umiejętności rehabilitacyjne diabli by wzięli.

- Wejdź… - zaprosiłem ją do środka, a ona wkroczyła niczym słońce rozświetlające ponury i ciemny las, zamieniając go w coś pięknego, wesołego i zielono-złotego. Jak jej oczy. Uśmiechała się szeroko, ubrana w krótką sukienkę w wielkie zielone kwiaty, podkreślające kolor jej tęczówek.

- Cześć, Eris. Tak się cieszę, że postanowiłeś wznowić leczenie i chcesz ze mną współpracować. Cieszę się również, że zauważyłeś, iż jestem coś warta – zdawała się mówić to bardzo pogodnym tonem, ale i tak wmurowało mnie na te słowa.

- Zawsze wiedziałem, że jesteś wiele warta… - powiedziałem stanowczo.

- Miałam na myśli, moją wartość jako twojej rehabilitantki. No wiesz, chodziło mi o moje umiejętności. Że są cenne mimo mojej drobnej postury.

- Są bezcenne, Lea. Dziękuję, jeszcze raz – okeeej, nieźle mi szło. Chyba byłem całkiem miły. Na potwierdzenie moich myśli, jej piękną twarz rozświetlił porażający, ogromny uśmiech.

- To bardzo miłe, Eris – odparła, po czym jej wzrok powędrował wzdłuż mojego roznegliżowanego ciała, więc zamrugała zakłopotana.

- Przyszłaś wcześniej, a akurat się przebierałem… - zacząłem się tłumaczyć.

- Nie ma sprawy, przecież i tak będziesz się rozbierał. O ile możemy dzisiaj trochę popracować? Nie spytałam przez telefon, nie wiem jak się czujesz… W razie czego tak czy inaczej przyniosłam kalendarz, żebyśmy ustalili kiedy będziemy się widywać…

- Jasne, że możemy zacząć dzisiaj. I chętnie wszystko ustalę…

- Bardzo dobrze… - zaśmiała się słodko i weszła siadając na moim łóżku, tuż przy mnie. Wyciągnęła z torebki mały zeszycik i długopis. – Ile razy w tygodniu chciałbyś się widywać?

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now