Lea
Właśnie skończyłam pracę i wychodziłam z przychodni, kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Uśmiechnęłam się szeroko, odbierając połączenie.
- Czy ty jeszcze nie śpisz? Zaczynam się martwić! - W słuchawce usłyszałam dudniący śmiech mojego przyjaciela.
- Właśnie się kładę, pchełko. Chciałem usłyszeć jeszcze twój głos…
- Jesteś obrzydliwie wręcz romantyczny. Aż strach się bać co się stanie, kiedy znajdziesz w końcu tę jedyną!
- Będę musiał wymyślić jej jakąś oryginalną ksywkę.
- Pchełka jest zajęta.
- Oczywiście, że jest. Pchełka jest tylko jedna. Idę spać, chciałem tylko usłyszeć czy wszystko z tobą w porządku, bo mama mówiła, że wczoraj miałaś jakiś kryzys…
Och nasze mamy były niemożliwe! Chyba w całym kraju nie znajdzie się większych plotkar! Jakim cudem Eris nie dowiedział się o mnie, skoro mama paplała wszystkim na około o każdej mojej najbardziej zawstydzającej słabości?!
- Co ci naopowiadały? – Spytałam poirytowana
- Że Evans jest na wózku? To prawda, Lea? – Odpowiedział mi pytaniem.
- Tak. Miał wypadek na motocyklu. Nie chodzi od roku…
- Cholera. Pchełko to nie jest dobry pomysł, on cię skrzywdzi…
- Brad nie mogę myśleć tylko o sobie! Muszę myśleć o tych, którzy potrzebują mojej pomocy, na tym polega moja praca.
- Ale odmawiasz wielu osobom, bo nie masz czasu.
- Jemu nie odmówię – powiedziałam stanowczo. – O ile w ogóle będzie chciał ze mną pracować.
- Dobrze już… Nie będę się w to wtrącał. Tylko bądź ostrożna dobrze?
- Dobrze, tatuśku. Idź spać bo robisz się marudny. Kocham cię, pa!
- Ja ciebie też. Do usłyszenia.
Rozłączyliśmy się i schowałam telefon do kieszeni. Brad wyprowadził się dość daleko i pracował zazwyczaj na nocki. Była czternasta, a on rozpoczynał swoją pracę koło dwudziestej pierwszej. Mieliśmy słaby kontakt, właśnie przez odległość i te nieszczęsne godziny jego pracy, ale przynajmniej spełnialiśmy się zawodowo. Brad był ratownikiem medycznym i naprawdę lubił swoje zajęcie. Byłam z niego bardzo dumna.
Poszłam do domu coś zjeść, bo na szesnastą miałam umówione spotkanie z pacjentem. Po pracy w przychodni spotykałam się z pacjentami zazwyczaj w ich domach, ale nie robiłam tego zbyt często. Chciałam mieć też trochę wolnego i swoje własne życie, czas dla siebie, ale dzisiaj jechałam do dziesięcioletniego Bena, który był naprawdę świetnym chłopcem.
Właśnie jadłam ryż z warzywami, kiedy znów zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz widząc obcy numer.
- Lea Moore, słucham – odparłam pogodnie w słuchawkę.
- Cześć… - wszędzie rozpoznałabym ten głos. Głęboki, seksowny, zachrypnięty. Opadłam na krzesło z walącym sercem. – Tu Eris Evans. Dałaś mi wczoraj swój numer, żeby umówić się na spotkanie. Taki wielki facet na wózku…
- Eris, jasne że wiem z kim rozmawiam – on tak serio?
- Okej. To dobrze. No to co? Masz czas?
Yyyy. Lea skup się!
- Tak jasne. Mogłabym być u ciebie dzisiaj koło osiemnastej. Pasuje ci?
- Spoko. Wyślę ci adres.
- Nie trzeba, Eris. Mój najlepszy przyjaciel to Brad Williams, twój sąsiad… - rany, on naprawdę zupełnie nic o mnie nie wiedział. Coś mu się tylko Szczypawa obiła o uszy. Co za porażka.
- Aha. Okej, no tak… To będę czekał koło osiemnastej. Dzięki – odpowiedział sucho.
Ten profesjonalizm będzie zupełnie niewymuszony i to nie ja podejdę do tego na zimno tylko on. Totalna, lodowata, nieprzenikniona oziębłość - cały Eris Evans. Niedostępny niczym najbardziej smakowity kąsek na wyprzedaży i zimny jak góra lodowa, która rozwaliła Titanica.
I dobrze. Tak będzie lepiej.
- Do zobaczenia, Eris! – Pożegnałam się i przerwałam połączenie.
Absolutnie sobą zażenowana, spędziłam resztę wolnego czasu na strojeniu się. Wybrałam coś słodkiego i seksownego, ale i na luzie, że niby mi nie zależało, niby tak tylko sobie zarzuciłam tę seksowną krótką kieckę, właściwie niemal w biegu. Jest przecież tak gorąco, a ja mam do niej zwykłe, wygodne trampki. Pff ot tak po prostu, strój na co dzień.
Włosy rozpuściłam i nałożyłam bardzo dyskretny makijaż. Do torebki spakowałam pomadkę. Może jej użyję przed wejściem do domu Erisa. Może!
U Bena spędziłam ponad godzinę, po czym udałam się pod jego dom. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i przejechałam szminką po wargach.
Nie jestem z siebie dumna, okej?
![](https://img.wattpad.com/cover/353505749-288-k276235.jpg)
YOU ARE READING
Milion powodów (ERIS)
Romance- Czy moglibyśmy zacząć... Dzisiaj? - Jasne, czemu nie. Mam się rozebrać? - Tak, zdejmij koszulkę. Jeśli będziesz czuł jakikolwiek dyskomfort, to o wszystkim mi mów. Nie musisz się wstydzić, chociaż wiem, że ... - Nie dał mi dokończyć, dosłownie zrz...