Rozdział 21

4.7K 288 31
                                    

Eris

- Dzień dobry – usłyszałem jej głos i otworzyłem oczy.

Stała nade mną, ubrana w swoją sukienkę i uśmiechała się słodko, ale wydawała się też nieco zawstydzona.

- Dlaczego jesteś tak daleko? I masz na sobie ubranie? – Zapytałem zaspanym głosem, robiąc zawiedzioną minę, a ona się zaśmiała.

- No cóż, pora na mnie. Muszę iść do domu, nakarmić Bertę i tak dalej. Mama na pewno się nią zajęła bo wiedziała, że mam wrócić późno, ale nie spodziewała się, że będę dopiero rano – odparła przeczesując palcami włosy.

- Rozumiem… - usiadłem na łóżku i poczułem się totalnie zagubiony. A co jeśli ona po tym wszystkie  stwierdzi, że jednak szkoda na mnie jej czasu? Lea co prawda nie była taka, ale... I tak się bałem. Przełknąłem ślinę spuszczając wzrok. Czego się spodziewałem? Że rano wyznamy sobie miłość?

- Hej - poczułem jak dotyka mojej szczęki opuszkami palców. – Wszystko w porządku?

- Tak, jasne. Przepraszam cię za wczoraj. Nie chciałem stawiać cię w niezręcznej sytuacji… - nie wiedziałem co powiedzieć.

- Ale nie postawiłeś mnie w niezręcznej sytuacji, ja… - Lea zamrugała zakłopotana.

- Chciałbym tylko wiedzieć, czy będziesz nadal przychodziła? –  Zapytałem, bo po prostu musiałem wiedzieć.

- Dlaczego miałabym nie przychodzić? Oczywiście, że przyjdę. Swoją drogą myślałam, że zobaczymy się jeszcze dzisiaj... - Lea usiadła na łóżku i podniosła moją twarz. Niechętnie spojrzałem jej w oczy. - Boże, Eris, ty żałujesz tego co się stało? – wydawała się naprawdę zaniepokojona, a ja znowu pokręciłem głową.

- Nie, nie żałuję. Jak miałbym żałować najlpeszej nocy w moim życiu? Tylko… Miałem nadzieję, że między nami będzie inaczej. Wiem, że dla kobiet od zawsze byłem tylko formą rozrywki, kimś kto ma je zaspokoić i zniknąć. Ale myślałem, że dla ciebie to będzie równie ważne, jak dla mnie. Wiem, że nie jesteś taka jak one, i że ja też się zmieniłem, ty mnie zmieniłaś, ale… jeśli ktoś cały czas traktuje cię jak gówno to zastanawiasz się co jest z tobą nie tak. A ze mną od zawsze naprawdę wiele  rzeczy było nie w porządku. Osiągnąłem perfekcję w byciu zimnym dupkiem, ale nie chcę być taki dla ciebie. Mimo to boję się, że po tym co się stało i ty zrozumiesz, że szkoda na mnie twojego czasu… Wiem, że nigdy nie miałem szacunku do samego siebie, za to nie mam pojęcia czym zasłużyłem sobie na to, abyś ty mnie szanowała. Nie wydaje mi się, abym był godny bycia z tobą w ten sposób. Nie zasługuję na ciebie i nie zdziwię się jeśli nie będziesz miała już dłużej ochoty przebywać ze mną… - wyrzucałem z siebie słowa jak karabin maszynowy. Nie powinienem tego mówić. Czułem się przez to słaby i śmieszny, ale mimo to chciałem żeby wiedziała.

Lea patrzyła na mnie wyraźnie skonsternowana. Rozchyliła usta i jedyne czego chciałem, to aby mnie pocałowała. Wtedy zobaczyłem jak rzuca swoją torebkę na podłogę i wchodzi na materac. Usiadła na mnie okrakiem, a moje serce zaczęło walić mi w piersi z podniecenia i ekscytacji. Złapała w dłonie moją twarz i popatrzyła mi głęboko w oczy.

- Teraz mnie uważnie posłuchasz, Eris. Jesteś najpiękniejszą, najbardziej wartościową, najlepszą i najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Kocham cię od zawsze i od zawsze wiem, że tylko ty na to zasługujesz, nikt inny. Tylko ty. To zabawne, bo ja też nigdy nie uważałam się za wystarczająco dobrą dla ciebie. Przez to oboje byliśmy samotni i mimo, że widzę to dopiero teraz, to widzę to naprawdę wyraźnie. Jesteś cudowny, niesamowity i absolutnie bezcenny. Dla mnie jesteś wszystkim, i nigdy nie pozwolę ci się obrażać, ani wierzyć w te bzdury które mówiły o tobie tamte kobiety. Nie chcę o nich słuchać, nie chcę o nich myśleć, bo teraz jesteś mój. Nie ważne co było, już nigdy nie będą cię miały. Już nigdy. Nigdy cię nie oddam, bo jesteś mój  – mówiła, a w jej oczach zobaczyłem więcej niż mógłbym marzyć. Czułem jak wszystko we mnie budzi się do życia. Docisnęła swoje usta do moich i zaczęła mnie całować. Złapałem ją za biodra i odwzajemniłem pocałunek, przytulając ją do siebie z całej siły. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc chciałem jej pokazać jak wiele znaczy dla mnie to co powiedziała, jak bardzo jej pragnę, jak bardzo ją kocham, jak szczęśliwy przy niej jestem. Pochłaniałem jej wargi, jakby od tego miało zależeć moje życie – bo być może tak właśnie było - a ona zaczęła się na mnie poruszać. Kołdra zsunęła się z mojego ciała, więc byłem zupełnie nagi. Westchnąłem, kiedy moje palce odsunęły na bok jej majtki i poczułem jaka jest mokra. Jęczała w moje usta, kiedy pieściłem przez chwilę jej łechtaczkę, wsparła się na moich ramionach, aby poprawić swoją pozycję, po czym wzięła mnie w dłoń i nakierowała na siebie, ale nie włożyła go do środka, tylko zaczęła się o mnie ocierać, przy czym nawet na chwilę nie oderwała się od moich ust. Co jakiś czas główka mojego penisa zahaczała o jej wejście na co oboje głośno wzdychaliśmy. Zaczęła przygryzać mój język i ssać go w taki sposób, że dostałem dreszczy czując że za chwilę skończę.

- Eris… Tak bardzo chciałabym cię w sobie, tak strasznie cię pragnę… – jęczała w moje usta, pieściła mnie sobą w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów i pożerała moje wargi tak, że myślałem że oszaleje. Moja grzeczna dziewczynka mówiąca te wszystkie niegrzeczne rzeczy, jej język, jej ciało, jej zapach, jej smak... Poruszyłem biodrami, wiedząc że nie wytrzymam ani sekundy dłużej, więc kiedy wygięła się w łuk, zaciskając na mnie swoje drobne dłonie, kiedy poczułem jak drży z osiągniętej rozkoszy, doszedłem tak mocno, że zrobiło mi się słabo. I nawet na chwilę nie przestałem jej całować. Już nigdy nie chciałem przestać jej całować.

Nasze ciała wciąż poruszały się w jednym rytmie, kiedy oddychaliśmy w swoje usta, dochodząc do siebie.

- Kocham cię – wyszeptałem, bo chciałem żeby wiedziała. Dotknęła moich policzków, głaszcząc czule moją twarz.

- Ja ciebie też – powiedziała z mocą, a ja wtuliłem się w jej szyję. Od zawsze. Mogłem mieć ją od zawsze. Ale nie zamierzałem narzekać. Miałem ją teraz, prawda? To i tak więcej niż kiedykolwiek mogłem marzyć, nie zasłużyłem na to. A mimo to była tutaj ze mną. Kochała mnie.

Trwaliśmy tak przez wiele minut, aż w końcu poczułem jak zaczyna się ode mnie niechętnie odsuwać.

- Skarbie, naprawdę muszę iść… – przeczesała czule moje włosy. Głaskała moje ramiona i plecy, co jakiś czas składała pocałunki na mojej szyi i szczęce. Było mi tak dobrze…-  Ale wrócę. I wezmę ze sobą pizzę – dodała sugestywnie poruszając brawami, a ja się zaśmiałem.

- Cholera, warto cię wypuścić, żebyś wróciła tu z pizzą – powiedziałem z ironią i miną sugerującą, że mam gdzieś pizzę, i przecisnąłem ją do siebie jeszcze mocniej.

Zachichotała i zaczęła mnie łaskotać.

- Co ty robisz? – Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. -  Czy ty próbujesz mnie powstrzymać łaskotkami?  Wiesz w ogóle z kim masz do czynienia, dziewczynko? – Spytałem przerzucając ją na materac.

- O Boże! Eris, proszę przestań! Mam straszne łaskotki! - Krzyknęła i chichotała tak głośno że sam zacząłem się śmiać. Nie przestawałem, a ona rzucała się w moich ramionach próbując mnie powstrzymać. Po chwili poczułem jak oplata wokół minie swoje uda i porusza biodrami. Momentalnie przeniosłem ręce na jej pupę i jęknąłem chowając twarz w jej piersiach, ponieważ ten drobny gest sprawi że znowu cholernie jej chciałem. Najmocniej pragnąłem być w niej i nie mogłem sobie wyobrazić jak cudowne to będzie uczucie, jeśli kiedyś mi na to pozwoli.

Czułem jak Lea uspakaja się w moich ramionach, ale  wiedziałem, że ona ma swoje obowiązki, powinienem się ogarnąć i puścić ją do domu. Wróci. Wiedziałem, że do mnie wróci.

Cmoknąłem ją w policzek i odsunąłem od niej.

- Berta będzie na mnie wściekła. Przeproś ją w moim imieniu i zaproś na pizzę popołudniu – powiedziałem przekręcając się na bok, Lea zamrugała i kiedy wstawała z łóżka znowu mnie pocałowała. I jeszcze raz, a później kolejny.

- Przekażę. Na pewno skorzysta z tego zaproszenia – uśmiechnęła się ciepło i podniosła swoją torebkę z podłogi.

- Pomiąłem ci sukienkę – powiedziałem przepraszającym tonem, łapiąc delikatny materiał między palce.

- Pieprzyć sukienkę, Eris – odparła a ja się zaśmiałem. Kiedy znowu mnie pocałowała, mówiąc że przyjedzie do mnie z powrotem najszybciej jak się da uśmiechałem się tak szeroko, że rozbolały mnie policzki.

Kiedy wyszła, jak zwykle zabrała ze sobą moje światło. Moje nogi leżały bezużytecznie na łóżku i nie wiedziałem czy jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane na nich stanąć, ale mimo to pomyślałem z przekonaniem, że jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy….

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now