Rozdział 6

5K 284 24
                                    

Lea

„ Nigdy z ciebie nie zrezygnuję” , „ Ty też musisz mnie chcieć” , Lea serio??

Na dodatek oczywiście opowiedziałam mu o „Szczypawie”. Jeśli istniała jakakolwiek szansa, że on tego nie pamięta, albo nie skojarzy, że ta historia dotyczyła właśnie mnie, to doszczętnie ją zaprzepaściłam. Pieprzona papla!

Ach no i przypuszczenia się potwierdziły, on naprawdę miał mnie za chłopaka. Coraz lepiej, prawda?

Właśnie kończyłam jeść wielką porcję lodów, a moja suczka Berta, patrzyła na mnie oskarżycielskim wzrokiem.

- Nie patrz tak na mnie. Jestem w rozsypce – powiedziałam wpychając sobie kolejną  łychę do buzi.

Każdego dnia pracowałam z ludźmi dotkniętymi różnymi cierpieniami. Najgorsze w mojej pracy było to, że patrzyłam na to cierpienie i współdzieliłam je z moimi pacjentami. Pocieszenie odnajdywałam w tym, że robiłam wszystko, aby im pomóc. Z reguły jestem nieco nadwrażliwa. Czasami płakałam po pracy myśląc o osobach, które danego dnia spotkałam i które przechodziły naprawdę ciężkie chwile, ale żeby im pomagać musiałam być twarda. Musiałam być silna, ponieważ chciałam sprawić, że ich życie stanie się lepsze, że ból będzie mniejszy. Dla nich warto było się starać.

Ale nic nie mogło mnie przygotować na widok Erisa na wózku. Cholerna ironia losu. Poczułam jak do oczu napływają mi nowe, gorące łzy. Pokręciłam głową, ścierając mokre ślady ze swoich policzków. Ciszę przerywały tylko moje pochlipywania i odgłosy filmu. Na dobitkę włączyłam sobie „Zanim się pojawiłeś”.

Do pokoju weszła moja mama, powoli truchtając w stronę kanapy. Biedaczka całe życie zaharowywała się, abyśmy miały co jeść, a i tak bywało różnie. Cieszyłam się, że dzięki mojej pracy mogę zapewnić jej lepsze życie. Zasługiwała na to jak nikt inny.

- Hej mamusiu. Jak się czujesz?

- Ja już lepiej, dziecko. A czemu ty tu płaczesz? I do tego te lody? Jakieś złamane serce? – mama usiadła patrząc na mnie z zaciekawieniem i współczuciem.

- Eris Evans – powiedziałam na wydechu, a mama wywróciła oczami.

- Znowu? – spytała z rezygnacją. Cudownie. Z tego wynika, że wszyscy w tym mieście, oprócz samego zainteresowanego ( czyli Erisa ) wiedzieli o moim żałosnym, niekończącym się i wyjątkowo męczącym zauroczeniu.

 - Mamo. On nie chodzi! Jeździ na wózku… Bardzo cierpi… Nie wiem czemu to tak boli - złapałam się za klatkę piersiową, a mama westchnęła.

- Córeczko… Przykro mi. To taki młody człowiek, ale ty akurat powinnaś wiedzieć, że takie nieszczęścia spotykają ludzi i powinnaś być na to bardziej odporna.

- Wiem mamo. Masz rację. Zachowuję się jak dziecko. Zupełny brak profesjonalizmu – chlipnęłam, ścierając toczącą się po moim policzku łzę.

- Nie ma profesjonalizmu, tam gdzie jest miłość, córciu. Wiem co czujesz do tego chłopca, pamiętam jak zobaczyłaś go pierwszy raz. Byliśmy u cioci Cassie i u Brada, a Eris grał w koszykówkę na podwórku. Już wtedy był niespotykanie ładnym dzieckiem, miał pewnie z dziewięć lat, bo ty miałaś sześć…– zaśmiałam się na to wspomnienie, ponieważ naprawdę to pamiętałam. Pamiętałam jak był ubrany i jak zaczesywał do tyłu swoje niemal czarne włosy, prawie zupełnie mokre od potu. – Patrzyłaś na niego jak zaczarowana, córeczko. Jakby cały świat skurczył się do tego chłopca. Nie przestałaś się w niego wpatrywać dopóki nie poszedł do domu. Nie chciałaś bawić się z Bradem, przestałaś rozrabiać i upominać się o słodycze. To chyba była najspokojniejsza godzina jaką spędziłaś w całym swoim życiu. Oczywiście do tamtego momentu – znowu się zaśmiałam, pociągając nosem. – Nie miałam jednak pojęcia, że to będzie trwało aż tak długo, ale najwyraźniej jesteś jeszcze bardziej romantyczna niż twoja babcia, a to już nie lada wyczyn – mama machnęła ręką w zrezygnowanym geście.

- Nie o to chodzi, mamo. Ja… No cóż, już mi przeszło. To nie tak, że wciąż się w nim podkochuję … – pff, kłamczucha – Ale z jakiegoś powodu to mną wstrząsnęło. Jednak jest już okej. Naprawdę.

- No dobrze… To zrozumiałe, że ci przykro. Żywiłaś do niego, jak to powiedzieć… Niecodziennie gorące uczucie.

Niecodziennie gorące uczucie? Spojrzałam na moją mamę z uniesionymi brwiami, ale postanowiłam tego nie komentować.

- Wiem mamo, ale chcę mu pomóc w pełni profesjonalnie. Nie będzie żadnego wzdychania, żadnego podkochiwania się. Jestem już odporna na jego wdzięki i mimo, że mu współczuję, to zamierzam podejść do tego na zimno. Wierzę, że postawię go na nogi.

- Zuch dziewczynka. – Mama cmoknęła mój policzek i poszła spać, zostawiając mnie z moimi myślami i chlipiącą w kołnierz Sama Clafina Emilią Clark. Przygryzłam drżącą dolną wargę, próbując się znowu nie rozpłakać podczas tej romantycznej sceny. Sytuację nieco rozładowało głośne chrapnięcie Berty. Spojrzałam na moją suczkę, która spała w najlepsze, z językiem na wierzchu.

- Chciałabym być taka wyluzowana jak ty, Bert – odparłam z uznaniem.

Dzisiaj doznałam prawdziwego szoku widząc go i to na wózku. Gdyby sytuacja nie była tak okropna nazywałabym ją przeznaczeniem, ale nigdy nie powiedziałabym czegoś podobnego w obecnych okolicznościach.

A Eris… Był jeszcze doskonalszy, niż zapamiętałam. Jak żywcem wyjęty z moich snów. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak dokładnie, mogąc przyglądać się tak długo, nigdy wcześniej ze mną nie rozmawiał. To było takie… Nierzeczywiste, nierealne. Jego usta były jeszcze  pełniejsze, a oczy jeszcze ciemniejsze…

Chwyciłam poduszkę i ścisnęłam biedaczkę zdecydowanie zbyt agresywnie, po czym schowałam w niej twarz. Nie masz już piętnastu lat, Lea! Ogarnij się! Jesteś dorosłą, poważną kobietą z klasą!  

Jak ja mam być niby profesjonalna? Jak mam go dotykać, udając, że to nic dla mnie nie znaczy, że to tylko praca? Nie miałam cholernego pojęcia. Wiedziałam tylko jedno - zrobię wszystko, aby mu pomóc. Choćbym miała połamać swoje serce na milion kawałków, zakochując się w nim jeszcze mocniej, oddając mu całą siebie, aby postawić go na nogi, tylko po to by mógł na nich odejść do innej… Coś ścisnęło mnie w klatce piersiowej na samą myśl o tym, ale mimo to byłam zdeterminowana, aby znów zobaczyć Erisa Evansa w pełni sprawnego. Wiedziałam, że mogę tego dokonać. Jak nie ja, to kto?

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now