Rozdział 42

4K 246 35
                                    

Lea

Wróciłam ze spaceru, usiadłam na kanapie i od piętnastu minut patrzyłam w okno. Pojechałam do małej miejscowości wypoczynkowej i wynajęłam niewielki pokoik w jednym z tutejszych pensjonatów i próbowałam dojść do siebie.

Od tamtej koszmarnej nocy minęły cztery dni. Niby to niedługo, ale… Z jakiegoś powodu czułam jakby te kilka dni trwały wieczność.

Tęskniłam za Erisem. Potwornie za nim tęskniłam. Zerknęłam na niewypakowaną walizkę stwierdzając, że nie wytrzymam już ani dnia dłużej. Chciałam wrócić. Wiedziałam, że nie powinnam, ale… Czułam, że musimy sobie wszystko wyjaśnić, musiałam domknąć tą sprawę, a poza tym… Eris był moim pacjentem. I co prawda potwornie mnie zranił ale musiałam z nim porozmawiać – no i wciąż troszczyłam się o jego zdrowie

Nie analizując tego ani chwili dłużej złapałam za moją walizkę i ruszyłam do samochodu. Wpakowałam ją do bagażnika i ruszyłam do Austin.

Planowałam w pierwszej kolejności pójść do Erisa, a później przenocować u mamy. Nicky mówiła, że przydałabym się w przychodni i o ile tydzień mojego urlopu jakoś udało im się ogarnąć, o tyle byliby wdzięczni abym wróciła do pracy i dala im przynajmniej miesiąc na znalezienie odpowiedniego zastępstwa, jeśli faktycznie planowałam wyjechać.

Tamtego wieczoru byłam w szoku, strasznie cierpiałam i nie myślałam racjonalnie. Dzisiaj bolało równie mocno ale przynajmniej odnalazłam w sobie spokój. I zamierzałam się go trzymać.

Nie planowałam zostawać w Austin na stałe, ale musiałam podomykać wszystkie sprawy i zastanowić się gdzie mogłabym się przeprowadzić. Nie miałam swojego miejsca na świecie ale z jakiegoś powodu nigdy mi to nie przeszkadzało. Aż do teraz.

Po dwóch godzinach zaparkowałam pod domem Erisa. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z samochodu idąc powoli w kierunku wejścia. Wciąż miałam klucze, więc otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka. Było zupełnie cicho - najwyraźniej go nie zastałam. Zerknęłam na zegarek, zobaczyłam że jest dość późno i skrzywiłam się na myśl o tym gdzie on może być. Może z tamta kobietą? Może z inną?

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, więc wytarłam je wierzchem dłoni. Stwierdziłam, że powinnam przyjechać do niego jutro, najlepiej umawiając się wcześniej telefonicznie, ale usiadłam na kanapie ponieważ byłam naprawdę koszmarnie zmęczona i musiałam odpocząć chociaż przez sekundę zanim znowu wsiadłabym za kierownicę. Oparłam się o wielką poduszkę i przymknęłam na chwilę oczy. Nie zamierzałam zostawać, ale nie spałam od kilku dni i z jakiegoś powodu właśnie tutaj, w najmniej odpowiednim miejscu, zupełnie mnie odcięło - zasnęłam na tej cholernej kanapie, aż obudził mnie jakiś hałas.

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, a na ten dźwięk moje serce zaczęło walić mi w piersi. Eris wszedł do domu. Jego niski głos, jej głośny śmiech. Zrobiło mi się niedobrze.

- Spokojnie damy radę, Eren – odparła wesołym tonem.

- Eris – poprawił ją.

- Chyba nigdy się nie nauczę…

Weszli do salonu i ich wzrok natychmiast spoczął na mnie.

To była ona. Kobieta z którą go przyłapałam. Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Boże, po co ja tu przyszłam?

- Lea…

- Niepotrzebnie przychodziłam. Nie wiem co sobie myślałam…

Eris był w ewidentnym szoku, więc postanowiłam uniknąć kolejnej żenującej sceny, złapałam za swój płaszcz i ruszyłam do wyjścia.

Milion powodów (ERIS)Where stories live. Discover now