27. Crash

2K 130 15
                                    


Gdy dotarłem do miejsca, w którym liczyłem na znalezienie Kylie, jakaś starsza pani, prawdopodobnie sprzątaczka, nie chciała mnie wpuścić. Powiedziała, że jestem "nieuprzywilejowany", czy coś w tym stylu. Ja? Nieuprzywilejowany? To chyba jakiś żart. Przecież jestem Luke Hemmings!
No cóż, okazało się, że ta kobieta nie ma pojęcia kim jestem i raczej nie obchodzi ją to, ile mogę jej zapłacić. Dopiero, gdy wyjaśniłem jej, że znam Kylie i muszę z nią porozmawiać, niechętnie zgodziła się mnie wpuścić, przez co miałem pewność, że znajdę tu moją dziewczynę. Znałem drogę, a w dodatku słyszałem muzykę, więc biegiem ruszyłem w kierunku sali. W końcu dotarłem na miejsce.
Kylie siedziała na środku parkietu, jej twarz ukryta była w dłoniach, a jej drobne ciało drżało... płakała. Podbiegłem do niej, o mało się nie przewracając, klęknąłem przy dziewczynie i mocno ją przytuliłem. Czułem się trochę spokojniejszy, gdy miałem ją w ramionach, ale nadal nie wiedziałem, co się stało.
- Dlaczego płaczesz kochanie? - zapytałem szeptem, a jedyną reakcją, jaką uzyskałem, była próba odepchnięcia mnie przez dziewczynę. Nie pozwoliłem na to i dalej mocno ją przytulałem.
- Zostaw mnie! - pisnęła przez łzy i uderzyła mnie w ramię. - Jesteś dupkiem, nie dotykaj mnie.
Muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło. To znaczy, wiem że jestem dupkiem, ale mam wrażenie, że ostatnio jestem nim trochę mnie. Puściłem dziewczynę, nie odsuwając się od niej i patrząc na nią uważnie.
- O czym mówisz? - zapytałem, a dziewczyna zaśmiała się sztucznie.
- Nie udawaj, że nie wie. - prychnęła, wywracając oczami. - Słyszałam twoją rozmowę przez telefon. To o zaliczeniu i o tym, że były lepsze. - powiedziała, próbując opanować płacz, a ja nagle zrozumiałem, o co jej chodziło. Westchnąłem cicho i pocałowałem ją w czoło.
- Nieładnie tak podsłuchiwać kochanie. Szczególnie, gdy nie słyszysz całej rozmowy i może wyjść z tego ogromne nieporozumienie. - ująłem jej twarz w dłonie i spojrzałem jej w oczy. - Rozmawiałem z Ashtonem o tym, że zaliczyłem spotkanie z kandydatką na naszego nowego managera. Możesz go zapytać, na sto procent to potwierdzi, a przecież wiesz, że Ash cię nie okłamie.
Dziewczyna spuściła wzrok i zastanowiła się chwilę, a ja otarłem kciukiem łzy z jej policzków.
- Nie muszę do nikogo dzwonić. Wierzę ci. - powiedziała szeptem i niepewnie na mnie spojrzała. - Przepraszam, idiotka ze mnie. Usłyszałam kawałek rozmowy i pomyślałam sobie nie wiadomo co. Powinnam najpierw z tobą porozmawiać.
- Nie jesteś idiotką. - uśmiechnąłem się do niej lekko i przytuliłem ją. - Ale faktycznie powinnaś ze mną porozmawiać. Wytłumaczyłbym ci, że nie mógłbym tak powiedzieć, bo bardzo mi na tobie zależy i to była najlepsza noc w moim życiu... a przynajmniej jedna z dwóch najlepszych, bo ta w Nowym Jorku też była wspaniała. Ktoś tu nie ma do mnie zaufania. - zaśmiałem się cicho i musnąłem wargami jej mały, zgrabny nosek.
- To nie tak, Luke. - powiedziała szybko, kręcąc głową i spojrzała na mnie. - Mam do ciebie zaufanie. Po prostu nie wiem, co sobie myślałam. Jak usłyszałam tą rozmowę, to tylko jedna rzecz przyszła mi do głowy.
- Rozumiem dlaczego. - westchnąłem cicho, głaszcząc ją po włosach i pocałowałem ją w czubek głowy. - Nie dziwię ci się kochanie. Każdy na twoim miejscu by tak pomyślał. Moja przeszłość mówi sama za siebie. - wstałem i wyciągnąłem do niej ręce, po czym pomogłem jej wstać. Wciągnąłem z kieszeni naszyjnik, który dałem jej wczoraj, a dzisiaj znalazłem na plaży. - Chyba coś zgubiłaś księżniczko. - uśmiechnąłem się do niej delikatnie, odgarnąłem jej włosy i zawiesiłem naszyjnik tam, gdzie było jego miejsce, czyli na szyi Kylie.
- Wyrzuciłam go pod wpływem emocji. Przepraszam. - szepnęła i przytuliła się do mnie, a jej ramiona objęły mój tułów.
- Nic się nie stało kochanie. Ustaliliśmy już, że to było nieporozumienie. - potarłem dłonią jej plecy i wziąłem głęboki wdech, żeby zebrać w sobie odwagę na zadanie pewnego pytania. - Kylie... mogę cię o coś zapytać? -odezwałem się niepewnie.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i powoli pokiwała głową. Przygryzłem wargę, zastanawiając się, czy nie zrobię z siebie idioty.
- Bo wiem, że teraz masz problem z mieszkaniem przez April, a ja chciałem wyprowadzić się od chłopaków i pomyślałem, że może byśmy zamieszkali razem... no wiesz, żeby zobaczyć, jak nam się razem mieszka i spędzać więcej czasu razem. Co ty na to? - zapytałem, nerwowo nawijając kosmyk ciemnych włosów dziewczyny na palec.
Kylie przez chwilę nic nie mówiła, najwyraźniej zastanawiając się nad moją propozycją. To chyba nie najgorzej, bo przecież zawsze mogła mnie od razu wyśmiać, albo odmówić, a jeśli się zastanawia, to znaczy, że jest jakaś szansa, że się zgodzi, prawda? Dziewczyna milczała przez kilka minut, ale w końcu się odezwałam.
- To jest całkiem niezły pomysł. - uśmiechnęła się do mnie, a w jej policzkach pojawiły się ledwie zauważalne dołeczki, które były najbardziej uroczą rzeczą na świecie.
- Naprawdę? - zapytałem z niedowierzaniem, a moja szczęka dosłownie powędrowała w dół. Na szczęście w porę się zorientowałem i zamknąłem usta. - Chciałabyś ze mną zamieszkać?
Pokiwała głową.
- Oczywiście, że bym chciała. No wiesz, będziesz mieć pewnie teraz sporo pracy, więc nie widywalibyśmy się za często, a w taki sposób będziemy mieć trochę czasu dla siebie i w ogóle. - wzruszyła ramionami, a ja objąłem ją, wziąłem ją na ręce i okręciłem nami. Dziewczyna pisnęła i roześmiała się. Pocałowałem ją, ciągle trzymając ją na rękach, a ona odwzajemniła pocałunek.

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsWhere stories live. Discover now