44. Goodbye

1K 103 46
                                    

(Sugeruję włączyć tą piosenkę podczas czytania rozdziału. Nada wam klimatu. Ja przy niej pisałam)  


10 tygodni. 70 dni samotności. Tylko ja, cztery ściany i świadomość tego, że już nigdy więcej jej nie zobaczę. Myśl o tym pożerała mnie od środka. Czułem wręcz fizyczny ból, przebywając w mieszkaniu, w którym spędziłem tyle czasu z moją dziewczyną... byłą dziewczyną. Gdy szedłem do kuchni, mogłem poczuć zapach jej ulubionego spaghetti, które tak często razem przyrządzaliśmy. W salonie słyszałem jej śmiech, patrząc na kanapę, na której spędzaliśmy wieczory oglądając filmy, grając na konsoli i po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. W łazience widziałem ją... widziałem ją w cudownej wersji: jej przepiękna twarz pozbawiona była makijażu, włosy miała mokre, jej drobne ciało osłaniał tylko ręcznik. Przypominała mi o naszych wspólnych prysznicach i kąpielach. Ale najgorzej było w sypialni, gdzie wszystko wręcz emanowało jej obecnością. Zwiędłe storczyki na komodzie wskazywały na to, że Kylie tu nie ma i nikt nie opiekuje się tymi cholernymi kwiatkami. Jej ubrania do tej pory zajmowały miejsce w szafie, tak jak ona wciąż była w moim sercu. Lecz najgorzej było, gdy kładłem się na łóżku i zamykałem oczy. Ona... ona była przy mnie. Czułem jej ciało w moich ramionach, mój nos pochłaniał jej zapach, jej drobne dłonie wsuwały się pod moją koszulkę, jej ciepły oddech muskał skórę mojej szyi tak, jak jej wargi, a jej włosy gilgotały moją twarz. Była przy mnie, choć nie mogło jej tu być.



*tydzień wcześniej*

Ból po stracie Kylie nie opuszczał mnie. Próbowałem nawiązać z nią jakiś kontakt, błagać o wybaczenie, chociażby przez sekundę usłyszeć jej głos i oddech w słuchawce telefonu, ale nic z tego. Nie dawałem sobie z tym rady i musiałem zobaczyć ją chociaż na chwilę. Najlepszą okazją do tego był dzień jej dwudziestych urodzin. Kylie nie lubiła drogich prezentów, więc chociaż mogłem kupić jej wszystko, miałem z tym ogromny problem. Wiedziałem, że dziewczyna marzy o zwierzaku i gdy... gdy jeszcze byliśmy razem, to właśnie był mój pomysł na prezent. Jednak w zaistniałem sytuacji to nie była najlepsza opcja. Kto chciałby dostać kogoś do kochania od kogoś, kogo nienawidzi?
W końcu uznałem, że najważniejsza jest pamięć, a nie wyszukany prezent. Do pudełka spakowałem jej ulubione słodycze, kartkę z życzeniami i bransoletkę, którą dla niej kupiłem. Nic wyszukanego, delikatna, elegancka, kobieca i bardzo piękna, dokładnie taka jak Kylie. Od czasu naszego rozstania nie dbałem o siebie, nie zależało mi na tym, w co jestem ubrany i czy moje włosy wyglądają dobrze, ale specjalnie na tą okazję wziąłem się w garść, uczesałem się, wyperfumowałem, ubrałem moje najlepsze ubrania i byłem gotów, bo zobaczyć miłość mojego życia. Podekscytowany wsiadłem do samochodu i po kilkunastu minutach znalazłem się pod drzwiami mieszkania jej przyjaciół, gdzie teraz przebywała. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Było mi gorąco, a dłonie pociły mi się z nerwów, ale wiedziałem, że gdy zobaczę jej twarz choć przez kilka sekund, da mi to siłę na kolejne miesiące.

- Luke... - usłyszałem głos Tylera, który otworzył mi drzwi.

- Cześć. – odpowiedziałem i spojrzałem na przyjaciela Kylie. Wyglądał... dziwnie. Był blady, miał zapuchnięte oczy i wyglądał, jakby nie spał dość długo. – Wiem, że Kylie nie chce mnie widzieć, ale czy mógłbym tylko złożyć jej życzenia urodzinowe? – zapytałem niepewnie, a chłopak pokręcił głową na „nie". – Co? Dlaczego? – zapytałem zdziwiony.

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz