29. Amnesia

1.7K 127 17
                                    


2 miesiące później

Minęło 63 dni, 11 godzin i 47 minut od czasu, gdy po raz ostatni słyszałem jej głos. 63 dni, 11 godzin i 47 minut temu miał miejsce ten okropny wypadek, który spowodowałem przez moją cholerną pewność siebie i przez który moja dziewczyna jest w śpiączce. Moja ręka już dawno się zrosła i nikt nawet nie pamiętał, że była złamana, rana na głowie również nie zostawiła po sobie śladu, za to Kylie ciągle leżała na łóżku, niczym porcelanowa lalka, podpięta rurkami do pikających urządzeń, a jedyną czynnością, jaką wykonywała, było płytkie i nierównomierne oddychanie.
Było już bardzo późno, na pewno po północy, ale wcale mnie to nie obchodziło. Miałem zamiar spędzić tu całą noc, jak zresztą robiłem zawsze. Lekarze i pielęgniarki z początku próbowali wygonić mnie do domu, ale gdy zobaczyli, że nie przynosiło efektów, przestali. Poza tym przecież byłem w domu. Mój dom jest tam, gdzie Kylie, czyli obecnie był to szpital.
Siedziałem na krzesełku przy łóżku Kylie i trzymałem jej chłodną dłoń. Każdą wolną chwilę spędzałem w szpitalu. Właściwie prawie w ogóle stąd nie wychodziłem. Chłopaki i zarząd odpuścili mi sprawy zespołu, bo byli świadomi, że nie potrafiłbym skupić się na pisaniu piosenek, czy na innych sprawach związanych z pracą. Byłem im cholernie wdzięczny za zrozumienie. Codziennie tylko na kilka minut wychodziłem ze szpitala nad ranem, zanim wszyscy wstali, żeby się umyć i przebrać. Każdego dnia przynosiłem Kylie kwiaty, misie i inne upominki. Dziewczyna zawsze lubiła słuchać, jak gram i śpiewam, więc przynosiłem gitarę i często to robiłem. Mówiłem do niej przez większość czasu. Opowiadałem jej wszystko, co przydarzyło mi się tego dnia, co słychać u naszych przyjaciół, co czułem, jak bardzo za nią tęskniłem, a jedynym moim marzeniem było to, żeby odpowiedziała.
Tego wieczoru odczuwałem ogromne zmęczenie. Moje powieki same powoli opadały i nie potrafiłem tego kontrolować, ale nie chciałem zasnąć. Śpiewałem cicho jej ulubione piosenki, mając nadzieję, że mnie słyszy i pocierałem kciukiem wierzch jej delikatnej, kruchej dłoni. W pewnej chwili poczułem, że dziewczyna porusza palcami.
- Wydaje ci się. - szepnąłem sam do siebie, zachrypniętym głosem. Często miałem wrażenie, że Kylie się poruszyła lub mrugnęła oczami, ale lekarz wytłumaczył mi, że to po prostu złudzenie i dzieje się, ponieważ bardzo chcę, żeby się obudziła.
Chwilę po tym poczułem, jak dłoń Kylie słabo zaciska się na mojej dłoni i wiedziałem, że tym razem mi się nie wydawało. Podniosłem wzrok i spojrzałem na jej twarz. Dziewczyna zamrugała kilka razy i otworzyła oczy. Powoli rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok spoczął na mnie. Widziałem w jej oczach strach i zagubienie. Byłem tak zaszokowany i szczęśliwy tym, że się obudziła, że nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po prostu przytuliłem ją i zamknąłem oczy. Dziewczyna była w szoku i zdecydowanie tego nie kryła.
- Jak się czujesz? - zapytałem szeptem i odsunąłem się kilka milimetrów, żeby móc spojrzeć jej w oczy. Nasze spojrzenia się spotkały. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. - musnąłem ustami jej czoło.
Przez chwilę milczała i tylko na mnie patrzyła. Jej oczy były szeroko otwarte, wyglądała. Znów rozejrzała się dookoła. Rozumiem, dlaczego była skołowana. Przez dwa miesiące była w śpiączce, a tuż przed tym wypadła przez przednią szybę samochodu. Każdy na jej miejscu czułby się dziwnie.
- Czuję się dobrze. - odezwała się cicho i niepewnie, powoli wypowiadając słowa, jakby nie rozpoznawała własnego głosu. - Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. - odpowiedziałem, nie spuszczając z niej wzroku. Martwiłem się o nią, chociaż powiedziała, że czuje się dobrze. - Byłaś w śpiączce przez 2 miesiące, księżniczko. - wyjaśniłem, splatając palce naszych dłoni. Zawstydzona moim zachowaniem Kylie spojrzała na nasze ręce, a następnie na moją twarz.
- Kim jesteś? - to pytanie, które padło z jej ust, wprawiło mnie w zakłopotanie, a ona chyba to zauważyła, bo jeszcze bardziej się speszyła. Lekarz wspominał, że gdy Kylie się obudzi, może mieć problemy z normalnym funkcjonowaniem, ale byłem tak podekscytowany tym, że się obudziła, że całkowicie o tym zapomniałem. - Nic nie pamiętam... Powinnam cię pamiętać, prawda? Przepraszam. - spuściła wzrok z poczuciem winy.
Położyłem dłoń na jej policzku i delikatnie pogłaskałem opuszkami palców jej skórę.
- Spokojnie, kochanie. Przypomnisz sobie wszystko. Pomogę ci. Obiecuję. - posłałem jej delikatny uśmiech, po czym złożyłem czuły pocałunek na jej czole. Dziewczyna nadal była zagubiona, ale wiedziałem, że zrozumiała, kim dla niej jestem. Ponownie na mnie spojrzała i najwyraźniej nad czymś się zastanawiała.
- Ty jesteś Luke, prawda? - zapytała nieśmiało.
- Tak. - odpowiedziałem zaskoczony i pełen nadziei. - Pamiętasz mnie?
Pokręciła głową, a moja nadzieja natychmiastowo przygasła.
- Nie pamiętam nic, oprócz imienia... twojego imienia. - szepnęła i przygryzła wargę. - Nie wiem dlaczego akurat imię utkwiło mi w głowie. Chciałabym pamiętać coś więcej. - westchnęła cicho, a ja czułem się okropnie źle , bo nie mogłem nic zrobić, żeby jej pomóc. Nie wiedziałem, co zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu, Kylie przytuliła się do mnie. Uśmiechnąłem się lekko i objąłem ją, tuląc do siebie i głaszcząc po włosach.
- Wszystko sobie przypomnisz, skarbie. - szepnąłem spokojnie. - Zabiorę cię do naszego mieszkania, opowiem ci wszystko, spotkasz się z rodzicami i przyjaciółmi i niedługo będziesz wszystko pamiętać.
- Naszego mieszkania? - zapytała niepewnie, spoglądając na mnie. - Mieszkamy razem?
W odpowiedzi skinąłem głową.
- Przeszkadza ci to? Jeżeli chcesz, to mogę się przenieść, albo ty możesz przenieść się do rodziców, albo przyjaciół... - mówiłem niepewnie, a Kylie pokręciła głową.
- Nie ma takiej potrzeby. - posłała mi ten delikatny uśmiech, za którym tak bardzo tęskniłem. - Jak wrócę do mojego normalnego, codziennego życia, to może pamięć szybciej mi wróci. Opowiesz mi trochę o mnie... o nas? - zapytała, a ja skinąłem głową i zacząłem jej opowiadać.
Mówiłem o wszystkim, co wiedziałem na jej temat, o tym kim jest i o wszystkich faktach i historiach z jej życia, które znałem z opowieści jej mamy. Powiedziałem jej również o nas, o tym jak się poznaliśmy, jak doszło do tego, że jesteśmy razem, o naszym pierwszym pocałunku, o naszym pierwszym razie, o każdej cudownej chwili, którą spędziliśmy razem. W mojej opowieści pominąłem kilka nieciekawych szczegółów z mojego życia... głównie moje jednonocne przygody z obcymi kobietami i to, że to przeze mnie Kylie trafiła do szpitala. Dziewczyna słuchała mnie z niezwykłym zainteresowaniem, jak dziecko, które właśnie słyszy odpowiedź, na jakieś nurtujące pytanie, które zadało rodzicom.
A propos rodziców, to od razu rano zadzwoniłem do mamy Kylie, by poinformować ją, że jej córka odzyskała przytomność. Poinformowałem ją również o tym, że dziewczyna ma problemy z pamięcią, żeby pani Scott nie przeżyła szoku, gdy własne dziecko jej nie pozna. Rodzice Kylie na czas śpiączki swojej córki przenieśli się z Perth do hotelu w Sydney. Chcieli być blisko szpitala, żeby zaglądać tu tak często, jak tylko mogli. Na miejscu zjawili się 10 minut po tym, jak skontaktowałem się z nimi.
- Kylie! - pisnęła pani Scott w drzwiach, podbiegła do łóżka, co było dość ciężkie, bo miała wysokie obcasy, i od razu przytuliła córkę.
- Cześć... mamo. - dziewczyna zmieszała się, wypowiadając ostatnie słowo i ostrożnie objęła mamę. Spojrzała na mnie, a ja posłałem jej lekki uśmiech, żeby dodać jej trochę pewności siebie.
Gdy Emma wyściskała już swoją córkę, Peter, który stał dotychczas w drzwiach, podszedł bliżej łóżka. Patrzył na Kylie, nie wiedząc co zrobić. Ona również patrzyła na niego zdezorientowana, ale postanowiła się odezwać.
- Cześć, tato. - uśmiechnęła się lekko i nieśmiało wyciągnęła do niego ręce, co wprawiło go w jeszcze większe zakłopotanie.
- Cześć córeczko. - szepnął i przytulił ją ostrożnie. Przez dłuższą chwilę oboje milczeli. - Cieszę się, że wróciłaś. - powiedział w końcu bardzo cicho, wtulił się w swoją córkę i zaczął płakać.
Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z mamą Kylie i oboje po cichu wyszliśmy na korytarz i usiedliśmy na krzesełkach przy drzwiach sali. Postanowiliśmy dać trochę czasu ojcu i jego córce. Oboje na to zasługiwali.
- Spokojnie, wszystko sobie przypomni. - odezwała się pani Scott, próbując mnie pocieszyć.
- No właśnie... czyli będzie pamiętać, że to przeze mnie stała jej się krzywda. - westchnąłem cicho i spuściłem głowę. Kobieta przytuliła mnie.
- To nie jest twoja wina, Luke. Ja to wiem, Kylie to wie, a ty musisz przestać się obwiniać. - powiedziała cicho, a ja pokiwałem głową, chociaż i tak uważałem, że jestem winny.
Pan Scott dołączył do nas po około pół godzinie. Powiedział, że Kylie zasnęła i usiadł koło mnie, co trochę mnie zdziwiło, bo zawsze trzymał się tak daleko ode mnie, jak to było możliwe.
- Siedźcie tutaj, ja skoczę po kawę. - odezwała się pani Scott i wstała z miejsca. - Wszystkim nam przyda się trochę kofeiny. - posłała nam uśmiech, który tak łudząco przypominał uśmiech Kylie i ruszyła w stronę bufetu. Gdy zniknęła z zasięgu wzroku, jej mąż spojrzał na mnie.
- Kocham ją. - powiedział cicho. - I wiem, że ty kochasz moją córkę.
- Kocham Kylie najbardziej na świecie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą i podniosłem wzrok, który dotychczas wbijałem w podłogę.
- Zauważyłem. - skinął lekko głową i westchnął cicho. - Przepraszam, że nie byłem dla ciebie zbyt miły, ale po prostu martwiłem się o moją małą córeczkę.
- Rozumiem pana. - przyznałem cicho. - Gdybym miał córkę, pewnie tak samo zachowywałbym się w stosunku do jej chłopaka... szczególnie, gdyby ten chłopak był taki, jak ja.
Pan Scott szybko pokręcił głową.
- Nie jesteś złym dzieciakiem. Myślałem tak, bo dość dużo o tobie słyszałem i to nie były dobre rzeczy, ale teraz to się nie liczy. Liczy się to, jaki jesteś dla Kylie, że ją kochasz, dbasz i troszczysz się o nią. No i wiem, że to był wypadek i że nie chciałeś jej skrzywdzić. Moja córka bardzo cię kocha i jest z tobą szczęśliwa, a dla ojca nie ma nic ważniejszego od szczęścia jego córki. Wiem, że zrobisz dla niej wszystko. Zauważyłem to, gdy cały czas byłeś tutaj przy niej. Patrzyłeś na nią, jakby była dla ciebie całym światem...
- Bo jest. - wtrąciłem bardzo cicho, a tata Kylie przytulił mnie. Cholera, ten człowiek mnie zaskakuje.
- Cieszę się, że jesteś z moją córką. Macie moje błogosławieństwo, czy jak to tam się nazywa. - zaśmiał się cicho, a ja nie mogłem wyjść z szoku. To co usłyszałem... wow... no i... wow.
- Dziękuję panu, panie Scott. - powiedziałem niepewnie, a mężczyzna poklepał mnie po plecach. - Kylie też będzie panu bardzo wdzięczna, jak sobie wszystko przypomni.

Zespół, w którym gram ma piosenkę o tytule Amnesia. Tekst leci jakoś tak: "Chciałbym obudzić się z amnezją i zapomnieć o tych głupich, małych rzeczach". I wiecie co? Za cholerę nie chciałbym obudzić się z amnezją. A wiecie co jest jeszcze gorsze? Gdy twoja dziewczyna budzi się z amnezją i nie pamięta swoich przyjaciół, rodziny, dotychczasowego życia i przede wszystkim ciebie.
Gdy lekarz powiedział, że Kylie może wyjść ze szpitala, oboje bardzo się ucieszyliśmy. Nasze mieszkanie już nie było puste. Mogliśmy spędzać całe dnie na zwyczajnych czynnościach, które robiliśmy kiedyś, ale wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Nie było mowy o przytulaniu, całowaniu, wspólnych prysznicach, dzieleniu łóżka, a o seksie już nie wspomnę. Rozumiałem to i broń Boże nie miałem tego Kylie za złe, nie wypominałem jej tego i nie sprzeciwiałem się, gdy odsuwała się ode mnie. Wiedziałem, że potrzebuje czasu, że nie pamięta tego, co do mnie czuła i jestem dla niej, jak obcy człowiek. Nie naciskałem na nią, ale nie miałem jej przez dwa miesiące, a gdy w końcu wróciła, miałem wrażenie, że wcale jej nie odzyskałem, a wręcz przeciwnie. Czułem się, jak kilka miesięcy temu, gdy nasza relacja była bardzo sztywna i dopiero się poznawaliśmy, ona mi nie ufała, a ja bałem się, że nie uda mi się zdobyć jej zaufania. Ponad to, za każdym razem, gdy na nią patrzyłem, czułem to cholerne poczucie winy. Może to nie byłoby najgorsze, gdybym czuł coś jeszcze, ale niestety to było jedyne uczucie. Nic więcej. Tylko obwinianie się o to, że przeze mnie ta dziewczyna nic nie pamięta.
Kylie spędzała bardzo dużo czasu poza mieszkaniem i byłem jej za to ogromnie wdzięczny, bo podczas gdy ona spotykała się z rodzicami i przyjaciółmi, ja mogłem wychodzić do klubu z kumplami. Co prawda Ashton od jakiegoś czasu bardziej zaliczał się do grona znajomych Kylie, niż moich, ale Calum i Mike nadal byli po mojej stronie i z chęcią towarzyszyli mi w moich wypadach. Nie wiem, czy chcieli ze mną imprezować, czy bawili się w moje przyzwoitki, ale nie obchodziło mnie to. Ważne, że nie byłem sam.
- Dlaczego nie mam tu z tobą twojej dziewczyny? - zapytał Calum pewnego wieczoru, jakieś 3 tygodnie po tym, jak Kylie wyszła ze szpitala.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Wbijałem wzrok w kieliszek z wódką, stukając palcami w blat baru. Przez chwilę milczałem, ale w końcu się odezwałem.
- Mojego kogo? - zaśmiałem się sarkastycznie i wypiłem zawartość kieliszka. Był to kolejny szot tego wieczoru, nie pamiętam dokładnie który, po czwartym przestałem liczyć. - To ja jeszcze mam dziewczynę? Myślałem, że mam zwierzątko, którym się trzeba opiekować.
- Luke, nie mów tak. - upomniał mnie Hood, a ja ponownie się zaśmiałem i pstryknąłem palcami na barmana, żeby nalał mi więcej alkoholu.
- Masz rację, nie będę tak mówić. Nie mogę tak mówić, bo to nieprawda. Wiesz czemu? - zapytałem i spojrzałem na niego. Nic nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie zmieszany, więc postanowiłem go oświecić. - Bo zwierzątka okazują ludziom wdzięczność i jakieś uczucia, a ona nie! - powiedziałem chyba trochę za głośno, bo kilka osób spojrzało na mnie. Szybko wypiłem zawartość kolejnego kieliszka i ponownie pstryknąłem na barmana.
- Temu panu już wystarczy. - Cal zwrócił się do faceta za barem, po czym przeniósł wzrok na mnie.. - Co ty pierdolisz? Wiedziałem, że odbija ci od alkoholu, ale nie wiedziałem, że jesteś w stanie wygadywać takie głupoty. Przecież kochasz Kylie.
- To nie jest Kylie. - mruknąłem i wstałem z miejsca, na którym siedziałem. - Moja Kylie umarła w wypadku samochodowym, który spowodowałem, a to, co mam w domu, tylko wygląda, jak ona. - syknąłem przez zaciśnięte zęby i wyszedłem z klubu. W głowie szumiało mi od nadmiaru alkoholu, ale chłodne powietrze trochę mnie orzeźwiło, więc postanowiłem udać się na dłuższy, nocny spacer. Ruszyłem przed siebie, nie wiedząc, gdzie idę.

____________________________
Cześć misie! Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to, że rozdział jest taki długi. Mam nadzieję, że wam się podoba :)

BARDZO PROSZĘ O GWIAZDKI I KOMENTARZE. TO MOTYWUJE I ZWIĘKSZA ZASIĘG OPOWIADANIA.

Kocham was i do następnego rozdziału xx

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum