03. Contract

3.3K 276 15
                                    

Luke's POV

   Pierwszy raz odkąd pamiętam czułem się niepewnie w kontakcie z dziewczyną. Czy to dziwne? Nie ukrywam, że to dla mnie zdecydowanie niezbyt komfortowa sytuacja, ale miałem jasny cel. Wiedziałem, że Kylie Scott nie jest typem dziewczyny, która na pytanie "Pieprzysz się, czy trzeba z tobą chodzić?" odpowiada, że to pierwsze. Niektóre dziewczyny wymagają całego tego cyrku związanego z trzymaniem za rączki, słuchaniem o tym jak wiele znaczą dla chłopaka, bla bla bla i choć nie było mi to do końca na rękę, to lubię wyzwania, a takie oto brązowookie, urocze, mierzące na oko 165 centymetrów wzrostu stało przede mną. Poza tym mogę się założyć, że jest dziewicą. 

   Duże oczy brunetki, w odcieniu o ton, może dwa ciemniejszym od karmelu, spotkały się z moimi błękitnymi tęczówkami. Po jej spojrzeniu wywnioskowałem, że już jest moja. Wiedziałem, co zaraz nastąpi. Powie coś w stylu "Z przyjemnością, Luke", zatrzepocze rzęsami i rzuci mi nieśmiały, czarujący uśmiech. Przerabiałem ten scenariusz setki razy, zawsze było tak samo.

   Ku mojemu zdziwieniu, jedyne co otrzymałem z jej strony, to napad śmiechu. Nie ukrywam, że nie tego się spodziewałem. Zamurowało mnie, ale nie dałem tego po sobie poznać. Wsunąłem dłonie do kieszeni jeansów, gdy przestała się śmiać i wpatrywałem się w nią bezczelnie. 

- Oh, wybacz. Ty pytałeś na poważnie. - zachichotała ostatni raz, zgrabnie maskując to udawanym kaszlem. - Przykro mi, ale jestem zajęta. 

- Ok, to może jutro, albo w przyszłym tygodniu? - zapytałem ostrożnie, robiąc słodką minkę, która zawsze działała. 

- Dla ciebie nie mam czasu każdego dnia. - posłała mi pewny siebie i uroczy uśmiech, po czym wróciła do trzyosobowej grupki swoich przyjaciół. 

   Czy ja właśnie dostałem kosza od jakiejś małej, pyskatej tancerki? Ja?! Luke Robert Hemmings, chłopak-ideał, dla którego miliony dziewczyn dałyby się zabić? To niedorzeczne! Co jest z tą dziewczyną nie tak? Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo, Scott. Umówisz się ze mną, do cholery, czy tego chcesz czy nie. 

   Idealna okazja na realizację mojego celu nadarzyła się szybciej, niż mogłem przypuszczać, czyli kilka dni po mojej nieudanej próbie umówienia się z Kylie i zamierzałem to wykorzystać. Thomas, zarządca Hi or Hey Records, wezwał cały zespół do siebie, na jakieś mega ważne, biznesowe spotkanie. Zapowiadały się pogrom, którego nie złagodziły nawet żarty Ashtona, którymi sypał w drodze do siedziby Capitol Records. W końcu podenerwowani weszliśmy do budynku, gdzie zajęła się nami młoda, seksowna sekretarka. Zwrot "zajęła się nami" jest dość niezręczny i brzmi dwuznacznie. Ona po prostu zaprowadziła nas d biura Thomasa. Zajęliśmy 4 wolne miejsca przy stole, naprzeciw naszego szefa i najprawdopodobniej jego nowej kochanki. 

- Cieszę się, że tu jesteście... wszyscy. - położył wyraźny nacisk na słowo "wszyscy" i spojrzał wymownie. Wywróciłem na to oczami, dzięki czemu kontynuował. - Jestem z was dumny. Tydzień bez żadnej imprezy. Ani jednego zdjęcia pijanego Luke'a w gazetach. Nie chcę zapeszać, czy coś, ale jak wam się to udało? 

- Luke ma teraz inne sprawy na głowie. - zaśmiał się Mikey. 

- Inne sprawy? - Thomas ciągnął go za język. Spojrzałem na Clifforda wzrokiem mówiącym "zamknij się, bo wyrwę ci te twoje zielone włosy". Mój przyjaciel tylko wyszczerzył się do mnie i zaczął gadać. 

- Wiesz, Tom. Osiemnastolatkowie lubią dziewczyny. - Michael wyrzucał z siebie słowa, niczym karabin maszynowy. Wystawił mi język, a ja pokazałem mu środkowy palec. Prychnął urażony. 

- Cóż, to świetnie. - nasz szef uśmiechnął się. Chwila, to on potrafi się uśmiechać? Cholera! Czym jeszcze zadziwi mnie życie? - Skoro lubisz dziewczyny, Luke, to myślę, że nie będziesz długo opierał się mojej ofercie. Pamiętaj, nie pytam cię o zdanie. Musisz w to wejść, pracujesz dla mnie.

Hearts Upon Our Sleeve | L. HemmingsWhere stories live. Discover now