Rozdział 3

568 35 1
                                    

Im bardziej się próbowałam zbliżyć czułam ze osoba powoli się oddala. W momencie najbliższego spotkania osoba zaczęła uciekać. To była reakcja odruchowa tak i moja się obudziła, więc rzuciłam się w pościg. Biegnąc tak szybko jak się dało w końcu wyprzedziłam postać, która odwracała się potrzeć czy zgubiła mnie w tyle. Na marne były moje starania kiedy w świetle księżyca z wyciągniętą bronią stanęłam przed małym chłopcem, który próbował dostać się do naszego obozu.

- Co ty tu robisz? - zapytałam chowający broń

Wystraszony chłopak stał dęba i patrzył na mnie jak bym chciała go zbić za nieposłuszeństwo.

- Nie musisz sie mnie bać nic ci nie zrobie - próbowałam go uspokoić, ale na nic mi to nie wyszło, wiec musiałam spróbować czegoś innego - a moze jesteś głodny? - po poszarpanych ubraniach i brudnej twarzy było widać ze dziecko jest ubogie i nie wiadomo czy ba rodzine. Kiwnął głową, więc miało to chyba znaczyc że tak. Zabrałam go do obozu i dalam mu jedzenie, koc do przykrycia i jakąś koszule Steve. Nie powinien się obrazić, wiec co tam.

- Ja mam na imię Natasha. A ty powiesz mi jak masz na imię?

- Maxi - wymamrotał nieśmiele

- A powiedz masz rodzine?

- Tak, ale małą i biedną. Mieszkamy za górą w chacie, którą opuścili jacyś ludzie -wstał i wskazał lekki dym lecący za górą.

Zaczęłam poznawać chłopca i jego rodzine i zanim się obejrzałam słońce juz wschodziło, zadałam to dręczące mnie pytanie:

- Aaa powiesz dlaczego skradłeś się tak do naszego obozu?- zapytałam powoli gasząc ogień

- To długa historia...- powiedział i odwrócił się plecami z opuszczoną głową

- Mamy czas mogę cię odprowadzić do domu a ty mi o tym opowiesz zgoda? -uśmiechnęłam się do niego

- No dobrze -uśmiechnął się wzajemnie

Wzięłam go za rękę, a on prowadził. Po chwili ciszy zaczął opowiadać.

- Ja i moja rodzina kilka tygodni temu zakończyliśmy prace u naukowca o nazwisku Banner -kiedy tylko to powiedział stanęłam i zapytałam o jego wygląd. Na wszystkie pytania odpowiedział z godnie z jego wyglądem.

- I co dalej? -z nie dowierzaniem pytałam

- No, więc zakończyliśmy prace, ponieważ doktor oszalał albo napadł go Zielony Olbrzym obie opcje mogą być prawdziwe.

- Zielony Olbrzym? Co to takiego?

- To stwór, który pojawił się tu dokładnie rok temu jest cały zielony i zawsze wściekły. Wiele osób próbowało go odnaleźć, ale żaden nie wrócił. Legendy mówią że żywi się ludzkimi kośćmi i zamieszkuje złote groty wulkaniczne. Wracając moja mama i tata wysłali mnie po jakieś owoce, wiec ruszyłem w las, ale gdy zbierałem owoce usłyszałem jakieś dźwięki. Chciałem wiedzieć co to próbowałem być jak najciszej i to zobaczyć. Odgarniając liście natknąłem się na Olbrzyma, który ze wściekłością sapał i szedł w stronę największego wulkanu. Niestety nadepnąłem na patyk i mnie usłyszał ryknął i zaczął mnie gonić. Kiedy tylko mi się udało schowałem się w jaskini przy waszym obozowisku. Chciałem sprawdzić co się tam dzieje, więc się skradłem, ale ty mnie zauważyłaś. Schowałem się i w nocy miałem znów przyjść i potem cie poznałem.

***

Byliśmy juz nie daleko i zrozumiałam ze nie mogą mnie zobaczyć.

- Słuchaj musze juz iść i mam do ciebie prośbę nie mów nikomu ze mnie spotkałeś dobrze?

- No dobrze - powiedział i podziękował za wszystko.

Musiałam wszystko opowiedzieć chłopakom, więc pobiegłam do obozu. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę Bruce oszalał. Musiałam to sprawdzić bez wachania.

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz