Rozdział 36

191 11 4
                                    

•Wydało się teraz już wszyscy wiedzą jak się zaczęła moja historia...• Trzymałam bransoletkę w ręce i wpatrywałam się jak w stare zdjęcie. Zapadła niezręcznie długa cisza. Steve nie miał najwyraźniej już nic do powiedzenia. Był skrępowany widać to było po jego oczach. Po jakimś czasie Tony dołączył się do grupy.

-To co teraz z tym wszystkim zrobimy? -zapytał

-Najpierw lepiej dowiedzieć się więcej o tych stworach -Steve skierował się do Thora

-Wiem jak można je pokonać -zaczął mówić - te stwory to pół demony ich słabym punktem są ogony można powiedzieć, że dla nich to takie serce tyle, że na wierzchu

-Czyli wystarczy tylko rozwalić ogon i po sprawie -powiedział z pewnością Scott

-Właśnie nie -wtrącił Vision - te ogony mają grubą skórę na wierzchu tylko pod spodem można je obezwładnić, ale to nie wystarczy. Te stwory nie mają narządów wewnętrzny mają mózgi, ale reszta ciała w środku to komputer, wiec trzeba zniszczyć to co dla nich najważniejsze czyli główny komputer w ich statku

-Vision ma racje -powiedział Thor

-W sumie to jakiś plan już mamy -powiedział Steve - ale pozostaje nam jeszcze Shmit jego pomocnik i ta „Yelena"

-Kto to „Shmit"? -zapytał Tony

-To prawdziwe imię Red Skulla -odpowiedział Steve

-Ja wezmę pomagiera na siebie powiedział -Tony

-Ja Yelene -powiedziałam cicho

Steve popatrzył na mnie swoimi szczenięcymi oczkami.

***

Po obgadaniu całego planu musieliśmy trochę odpocząć. Peter był jak starszy brat dla Maxiego. Dobrze, że chodź on mógł się nim w tej chwili zająć. Wszyscy usnęli. Leżałam przytulona do Bruce'a i wpatrywałam się w gwiazdy.

-Natasha? Śpisz? -po chwili usłyszałam głos Bruce'a

-Nie... obudziłam cię?

-Nie spokojnie

-To dobrze

-Jak się czujesz?

-Dobrze wszystko w porządku... czemu pytasz?

-Bo się martwię -swoją ręką trzymał moją talię

-Nie potrzebnie...

-Widać, że coś cię trapi

Westchnęłam ciężko.

-Chodzi o tą Yelene?

-Nie...

-O twoją przeszłość?

Nic nie odpowiedziałam.

-Czyli jednak dlaczego nie możesz powiedzieć tego odrazu

-Wole nie rozdrapywać starych ran...

-No dobrze nie będę cię męczyć, ale proszę cię nie przejmuj się tym

-Będzie ciężko przez ostatnie 13 lat próbuje się tym nie przejmować przynajmniej w mojej głowie

Po mojej wypowiedzi nie padło ani jedno słowo. Nie wiedziałam co powiedzieć Bruce pewnie też.

***

Całą noc przeleżałam próbując znowu rozgryźć sens „Czerwonego domu". Yelena wywołuje u mnie nie miłe wspomnienia. Miałam nadzieje, że z czasem przynajmniej urywek tego zapomnę. Rano usłyszałam jakieś dziwne szmery za drzewami. Kolejne spleśniałe jaszczurki chcą czegoś od nas?

-Clint! Steve! Chłopaki wstawajcie! -zaczęłam lekko krzyczeć. Po chwili wszyscy się obudzili

-Co się dzieje? -zapytała Wanda

-Chyba coś albo ktoś się tu zbliża -mówiłam

-Peter zajmiesz się Maxim? -chłopak skinął głową

Szybko każdy się ogarnął i zaczął wypatrywać co to. Plecami przylgnęłam do drzewa i obracałam się patrząc we wszystkie strony. Znowu zobaczyłam Yelene, ale tym razem samą. Nie miało to dla mnie sensu przecież pracuje z nimi to dlaczego jest sama? Wyczuwałam w tym wszystkim podstęp.

__________________________

Skarby moje ❣️ Przepraszam za MEGA spóźnienie, ale spoko, luzz już się tłumacze...
1. Miałam trening wczoraj i strasznie długą wycieczkę klasową do tego telefon mi się rozładował, a miałam właśnie wtedy to opublikować 😂😻
2. Miałam lekcje do nadrobienia i kiedy już miałam pisać to zasnęłam xDD 😂😂🔥
3. Dziś miałam zawody z ręcznej i nie miałam czasu chociaż na 5 min wsiąść tel do ręki 😒❤️
I teraz właśnie mam chwile wytchnienia... To były długie 2 dni... 😫😆😆😁 Ale już jest rozdział 😁 Ok kochani przepraszam jeszcze raz i to BARDZO ❣️❣️ mam nadzieje, że mi wybaczycie ❤️❤️
Do zoba w następnym Kocham Papatki ❣️❣️🔥

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora