Rozdział 6

442 25 0
                                    

Minęło wiele czasu zanim chłopiec się obudził, ale cały ten czas spędziłam z nim tak jakby to był mój młodszy brat. Kiedy się ocknął natychmiast dałam mu coś do jedzenia i zawołałam chłopców. Mały trząsł się tak jakby zobaczył coś czego nie powinien widzieć. Przytuliłam go i próbowałam uspokoić, a reszta usiadła w okół nas.

- Chłopcze jak się tu znalazłeś i co ci się przydarzyło? - zapytał jako pierwszy Thor.

- No więc ... - w tym momencie co zabrzmiało jakby ktoś łamał patyk a chłopiec przestał opowiadać i objął mnie jeszcze mocniej. Patrzyłam się na niego ze zdziwieniem, ale potem odwróciłam wzrok na Steva, który też miał zdziwioną minę. Po chwili wyszedł żeby sprawdzić co tam jest.

- To co się stało? - powtórzyłam pytanie.

- Ja... Kiedy tylko wróciłem do domu nikogo tam nie było. Wpadłem w panikę i nie wiedziałem co robić. Ruszyłem na poszukiwania do miasta, w góry i niestety odważyłem się pójść do wulkanu. Gdzie przesiaduje Olbrzym. - gdy padło słowo ,, OLBRZYM'' chłopcy popatrzyli się na siebie a potem zwrócili się do mnie. Tylko spuściła wzrok i poczułam się jakbym znów była sama chociaż wszyscy byliśmy razem.

- Powiesz co ci się stało, że jesteś taki ranny? - zapytał Tony skanując jego rany.

- Czy chodź na chwile możesz się nie bawić tymi swoimi zabawkami? - podniosłam brew i lekko podnosząc głos zwróciłam się do niego. Tony tylko skrzywił się i zamilkł.

- Szedłem w stronę wulkanu kiedy zobaczyłem jakieś wielkie samochody kierujące się w stronę miasta. Jeden z nich zatrzymał się a z niego wyszedł jakiś wysoki mężczyzna w garniturze. Rozmawiał przez telefon i mówił coś takiego: ,,Tak, tak, tak wiem, że jest niebezpieczny, ale spokojnie dam sobie radę. Mam dobrych ludzi i wiesz o tym doskonale. Co? Ta rodzina z gór? Byli trochę uparci, ale nie było problemu. Nie musisz się nimi przejmować juz nigdy nie wejdą ci w drogę.'' Wtedy zacząłem się cofać i tak jakby wpadłem na wielki głaz, ale znowu to nie było to co myślałem. Spojrzałem w górę i zobaczyłem wielkie czerwone oczy i szyderczy uśmiech, którego za wszelką cenę chciałem uniknąć. Odwróciłem się i zacząłem uciekać, ale nie udało mi się to. Potknąłem się i upadłem potwór biegł za mną, ale za chwile zobaczyłem tamten samochód, z którego jacyś ludzie zaczęli strzelać. Olbrzym się zdenerwował i skoczył na niego, a części niszczonego pojazdu spadały prosto na mnie. Dalej nic nie pamiętam. - kiedy chłopiec skończył opowiadać w mgnieniu oka rozpłakał się z wiadomej przynajmniej dla mnie przyczyny. Dałam chłopakom znak ręka, aby sobie poszli.

- Chodźmy może coś ciekawego jest na zewnątrz. - powiedział ze zrozumieniem Steve.

Reszta poszła za nim, ale wychodząc zerkali na mnie puszczając oko. Doskonale czułam ból jaki odczuwał chłopiec. Wszystko cała moja historia od początku tak jakby mignęła mi przed oczami. Nie minęła dłuższa chwila kiedy malec zasnął, a poza namiotem usłyszałam znajomy ryk, który mnie trochę zaniepokoił.

- Nat! -usłyszałam głośny krzyk Steva i Clinta.

Spokojnie wzięłam chłopca i wybiegłam z namiotu. Gdy wyszłam zauważyłam tylko Hulka walczącego z cała ekipą. Szybko zaniosłam chłopca do śmigłowca, aby był bezpieczny. Szybko odgoniłam chłopców od niego, abym mogła zagonić go do lasu żebyśmy byli sami jak przy pierwszym spotkaniu.

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Where stories live. Discover now