Rozdział 20

252 14 0
                                    

Obudziłam się w nocy o jakiejś 3:40 może 30, ale to nie jest istotne. Nie mogłam dalej zasnąć usiadłam przy ogniu i wpatrywałam się w płomienie. Przypominały mi „CZERWONY DOM". Przynajmniej to dobre momenty choć spodziewać się mogło, że w ogóle nie było takich. Po krótkim czasie usłyszałam, że ktoś się budzi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak wstaje i przysiada się Clint.

-Hej! Nie możesz spać? -zapytał przecierając twarz

-Tak w sumie to nic nowego -położyłam głowę na jego ramieniu

-Jak się czujesz?

-Ale z czym?

-No ja już wiem tamten koleś cię torturował o przeszłości i tak dalej.

-Aha już wiem i co ci chodzi

-No to jak twoje samopoczucie?

-Bywało gorzej, ale nie drążmy tematy dobrze?

-Ok

-No to jak ci się układa...

-Z?

-No wiesz z Brucem

-Aha... -po jego słowach zamilkłam i próbowałam wymyślić sensowną odpowiedz dalej wpatrując się w ogień.

-No czyli jak?

-No...

-Nat przecież dobrze wiesz, że możesz ze mną rozmawiać jak z bratem jesteś dla mnie jak siostra. Laura też traktuje cię jak siostrę, a dzieci? One cię kochają Laura też. Jesteś członkiem naszej rodziny. Po za tym to my dwoje nie mamy przed sobą sekretów „SIOSTRO" - Clint objął mnie i pocałował w czoło.

-Tak wiem jesteście dla mnie naprawdę ważni. Kocham was! Bruce tak samo jest dla mnie ważny...- spojrzałam na niego z lekkim uśmieszkiem, a potem spuściłem wzrok w ziemię.

-Nat ja też cię kocham, ale nie możesz się przede mną tak zamykać -uśmiechnęłam się tylko i poczułam o wiele lepiej kiedy rozmawialiśmy.

-No dobrze

-No to jak się czujesz po tym kiedy go już znalazłaś?

-No o wiele lepiej niż wcześniej a wiesz jak się czułam

-Tak pamiętam

-Można powiedzieć, że czuje się spełniona -uśmiechnęłam się i wtuliła w jego ramię

-To dobrze cieszę się z twojego szczęścia. Laura kiedy dowiedziała się o tym wyjeździe Jak najszybciej chciała coś dla was organizować na powrót.

Zaśmiałam się cicho i powiedziałam.

-Kochana jest, ale jeszcze raczej nic nie wiadomo. Przynajmniej dla Bruce'a.

-Czyli ty masz już cis na myśli?

-Nie wcale nie! -podniosłam się i zaprzeczyłam

-Spokojnie tylko się pytam

-Yhymm

-Dobra zmienmy temat -propozycja była naprawdę kusząca kiwnęła głową

***

Minęło kilka godzin. Przez ten cały czas rozmawialiśmy o wszystkim co się działo. Nawet nie zauważyliśmy, że słońce wzeszło, i że tem facet na, którego „Aleksander" tak bardzo się nie cierpli wił już dotarł na miejsce w jakimś samolocie. Nie widziałam twarzy, ale wiem, że miał długi płaszcz. Do czegoś to wszystko miało dojść.

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Where stories live. Discover now