Rozdział 40

185 13 4
                                    

Patrzyłam sie na człowieka pełnego wyobraźni, gotowego na wszystko, ale czy to jest dobry pomysł żeby go mieszać moje życie. Moje decyzje zawsze pozostaną nie przemyślane i albo są dobre albo prowadzą do nie za dobrych rzeczy.

-Dziekuje Natasha. Bardzo mi pomogłaś -dziewczyna miała twarz rozpromienioną i pełną gotowości na wszystko. Objęła mnie i wstała. Obserwowałam co próbuje zrobić. Podeszła do Visiona stojącego pod drzewem i obserwującego niebo. Po co mnie o to pytała? Po co była ta rozmowa? Tego trzeba się było dowiedzieć, ale chyba nie teraz. Robiło się ciemno, było nadzwyczaj cicho do czasu. Wstałam, rozejrzałam sie  dookoła i chciałam podejść do kogoś obojętnie kogo bo byłam trochę dalej od reszty. Nie zdarzyłam zrobić kilku kroków kiedy wielki promień uderzył prosto przedednie. Następnie zaczął sie kierować do moim przyjaciół. Chciałam pobiec, ale jakby z nikąd poczułam mocne kopnięcie w twarz i straciłam przytomność. Ocknęłam się po jakimś czasie zupełnie sama. Dookoła mnie były ślady po mocnym promieniu napewno nie z tego świata. Niektóre drzewa stanęły w płomieniach. Wstałam i zaczęłam sie rozglądać. Niczego tam nie było. Kiedy spojrzałam pod nogi zobaczyłam kajdany. Takie same minęły mi w pamięci na rękach Lokiego. To był ratunek? Może coś w tym rodzaju. Napewno on ciagle ma z tym wszystkim cos wspólnego. Wzięłam je do ręki i schowałam do jednej z kieszeni w kombinezonie. Zaczęłam iść w jakimś kierunku nie zabardzo wiedziałam gdzie, ale szłam dalej. Przeszłam jakieś kilkanaście kroków i zobaczyłam dokładnie nad sobą powiewającą, filetową, rozdartą koszule Bruce'a. Zmarszczylam czoło i zaczęłam biec w byle jaką stronę.

***

Przez jakiś czas wracałam do tego samego miejsca. W końcu stanęłam w miejscu.

-Skup się dziewczyno! -mówiłam do siebie - Gadam do siebie! Świetnie!

•Ok szukaj szczegółów!• mówiłam tym razem w myślach. Rozglądałam się na wszystkie strony. Po chwili zobaczyłam wbitą strzałę w ziemię. Podeszłam do niej i po chwili zobaczyłam kilka metrów od niej następną.

-Clint... -uśmiechnęłam się i ruszyłam śladami strzał zbierając je za sobą. Mogą mu sie jeszcze przydać.

***

Dobiegłam do miejsca gdzie stał przedtem na śmigłowiec, ale zmieniło się to w coś w rodzaju obozu koncentracyjnego. Zobaczyłam Lokiego idącego do jakiego namiotu, wiec sie zakradłam za niego. Przez ścianę słyszałam głos jego i jeszcze trzech innych mężczyzn. Nie było tam ani Aleksandra ani Red Skulla. Musiałam coś wymyślić, żeby się tam dostać. Wzięłam jeden z tych talerzy z prądem i rzuciłam w stronę przypadkowej osoby. Wiedziałam, że „Bóg" o takim charakterze nie zainteresuje się zwykłym człowiekiem. Trafilam w jakiegoś mężczyznę, ktory upad, a juz po chwili w około niego pojawila sie grupka innych. Na chalas trzej faceci wybiegli z namiotu, aby zobaczyć co sie dzieje. Wykorzystałam moment i wyciągając nóż weszłam bezgłośne do środka.

-Wiedziałem, że po nich wrócisz, a raczej najbardziej po „niego" -stał do mnie tyłem, ale sie odwrócił i uśmiechał szyderczo popijając coś z kubka -Niezwykle! Ten napój jest niewyobrażalnie dobry, a nazywa się „KAWA" naprawdę jednak ludzie to nie takie głupie istoty za jakie ich miałem...

-Albo będziesz współpracował, albo ten nóż będziesz miał miedzy oczami

-Uuu... Ostro pogrywasz, ale na marne. Jeśli ci nic nie powiem zabijesz mnie, a w tedy nic sama nie zrobisz. -zaczął chodzić w okół mnie i mowić -To juz koniec! Lepiej sie z tym pogodzić. Ty i twoi przyjaciele zaraz stracicie życie i nic z tym nie zrobisz.

-Tego dokładnie nie wiesz...

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Where stories live. Discover now