Rozdział 30

217 13 2
                                    

Zastanawiałam się czy tylko Bruce będzie mógł znów zmienić się w Hulka. Głęboko odetchnęłam z ulgą kiedy tylko zobaczyłam wielkiego, zielonego stwora niszczącego wszystko na swojej drodze. Każdy z nas ruszył do walki, ale w tym momencie Red Skull wzleciał w powietrze i krzyknął.

-Dosyć! -machnął rękami i każdy z nas zatrzymał się tak jakby czas się zatrzymał -Mam dość tego wszystkiego pora już wkroczyć. -kiedy tylko skończył mówić wypowiedział jakieś dziwne słowa i popatrzył się w niebo.

W tym momencie niebo się tak jakby otworzyło, a przez wielką dziurę w jakichś dziwnych statkach przyleciały stwory podobne do demonicznych jaszczurek o kolorze szarym. Miały po kilka rzędów zębów, silny ogon, wielką głowę oraz zatrute pazury.

-A o to i rasa N'Garai. To właśnie oni pomogą mi zawładnąć tą planetą. Ruszajcie! -odezwał się w stronę legionów demonów wychodzących ze swoich statków - A z koro nie ma narazie pana „porządnickiego" mogę wziąć sprawy w swoje ręce - po tych słowach zaczął mówić w kierunku tych „demonów", ale jakim dziwnych językiem. Każdy z nich wysunął swoje pazury, które miały końcówki w zielonej mazi.

-To raczej nie wróży nic dobrego -powiedział Clint

-No co ty nie powiesz! -popatrzył na niego Steve

Red Skull tak jakby znowu „włączył czas". Każdy opadł na ziemie i za nim się podnieśliśmy wielkie jaszczury biegły już w naszą stronę. Za nim zdążyłam się podnieść jeden już zamachnął na mnie z pazurami. Nie zdążyłam wyciągnąć swoich rażących prądem lasek.  Refleks jednak mnie nie zawiódł bo szybko zrobiłam zwinny unik. Wstałam i próbowałam kopnąć stwora, ale on podskoczył i przesaltował na de mną. Zyskałam trochę czasu wiec szybko wzięłam laski i zamachnęła się. Jaszczur złapał ją i poraził się prądem. Szybko go kopnęłam, aby mnie ponownie nie zaatakował. Wszyscy wzięli się do walki. Kiedy miałam trochę oddechu, a żaden stwór mnie nie atakował podbiegłam do Clinta.

-Jak tam sobie radzisz? -zapytał bez ustanku strzelając z łuku.

-Aa wiesz bywało lepiej, a ty jak?

-Są bardziej natrętni niż Ultron i Loki ze swoją armią.

-To prawda -rozmawialiśmy bardzo spokojnie kiedy nas atakowano. Jak za dawnych czasów jako partnerzy. Walczyliśmy ramie w ramie.

-Miło wam się tak rozmawia nie? -wtrącił się Tony

-Możesz się nie czepiać? Zajmij się tymi jaszczurkami -warknął Steve

-Hej Clint gdzie jest mały? -po krótkim namyśleniu się  zapytałam

-Jest nadal w śmigłowcu tylko, że w osobnym pokoju

-Idę po niego

-Zwariowałaś? -zapytał zwracając się do mnie swoim poważnym tonem

-Nie bardziej niż ty -uśmiechnęłam się i kiedy mi się udało pobiegłam po Maxiego

Weszłam do śmigłowca i pobiegłam do mojego pokoju.

-Maxi?

-Natasha! -usłyszałam po chwili i mały chłopiec pojawił się jakby z nikąd. Szybko mnie przytulił. Po krótkiej chwili usłyszałam głośno dyszącego Steve'a.

-Nat Bruce znowu zniknął.

-Co?

-Musimy go znaleźć! Pospieszny się lepiej!

Złapałam chłopca na ręce i wybiegłam łapiąc Steve'a drugą ręką za strój. Wybiegliśmy na zewnątrz. Zbiegliśmy ze śmigłowca i schowaliśmy się za drzewami.

-Hej załoga? Mamy Maxiego musimy zależeć Bruce'a.

-Czyli wiejemy? -powiedziała po chwili Tony

-Można tak powiedzieć

-Jesteśmy za śmigłowcem lepiej się pospieszcie. Mam tylko nadzieje, że umiecie być nie zauważalni.

-Spokojnie zaraz będziemy -powiedział Clint i zapadła cisza. A my wpatrywaliśmy się w głąb lasu czekając na resztę

_________________________
💗Cześć kochani! 💗
Tak wiem miałam przerwę już tez z telefonem wszystko w porządku wiec wszystko powróci do normy 👌🏻❤️ Jutro pojawi kolejny rozdział jeśli zdążę to możliwe, że w środę także •także jejjjj i wgl• No więc do zobaczenia Mordki ❤️

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz