Rozdział 47

138 12 0
                                    

Mężczyzna wyszedł z pokoju i po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Trzymana w objęciach faceta, którego tożsamość nie jest mi całkowicie znana nie byłam w stanie czegokolwiek zrobić, ale przecież wszystko jest możliwe. Jeśli to naprawdę "on" nie mogę go skrzywdzić w żadnym wypadku. Ręce miałam przylgnięte do swojego ciała, ale także pod żebrami osoby za mną. Prąd umieszczony w moich bransoletach nie jest jakiś bardzo szkodliwy chodź jednak na tyle abym się uwolniła i zdezorientowała przeciwnika. Po wyjściu z jego uścisku na kilka metrów, odwróciłam się i zobaczyłam coś czego naprawdę nie chciałam widzieć.

- Bruce błagam ... - mówiłam lekkim tonem próbując się zbliżyć. Przez pierwsze sekundy nie widziałam jego twarzy. Trzymał rękę na oczach. Po zabrabiu ich odsłonił je. Ku mojemu zdziwieniu nie były zielone tylko czerwone. Uśmiechnął się jak nigdy i przemówił, ale nie swoim głosem tylko Red Skull'a.

- Wiesz posiadanie tej kosmicznej "zabawki" wyposażyło mnie do widzenia oczami osoby, nad którą mam kontrolę, więc nie mówisz do "niego" lecz tak jakby do mnie kochaniutka. Jego dusza i częściowo mózg jest teraz pod moją władzą.

Kiwnęłam głową na znak obojętności i podbiegłam chcąc go uderzą, ale nie potrafiłam tego zrobić. Im bardziej unikałam ciosów tym gorzej i na tym wychodziłam. W pewnym momencie plecami przylgnęłam do ściany. Red Skull władający Brucem zamachnął się na mnie, ale szybko odeszłam i zobaczyłam jak jego pięść zrobiła dziurę w ścianie, na którą nie zwracał uwagi. Zastanawiałam się dlaczego po prostu nie zmieni się w Hulka i nie spróbuje mnie zabić, ale w sumie to lepiej dla mnie chodź nie przepadam za uciekaniem od jakiej kolwiek.

Pytanie ... Co zrobić by Bruce wrócił do siebie? Uderzyć go solidnie w głowę? Nie dam rady... A nawet jeśli to i tak niewiele by to dało. Zabi ... Nawet nie dokończę w ogóle nawet nie wchodzą w grę. Może zabrzmieć jak tekst z jakiegoś romansu sci-fi. Jeżeli Bruce jeszcze tam jest to na pewno, ale głęboko. Trzeba go wyciągnąć czymś co jest na pewno silniejsze od magii i tych spraw. Może coś się stanie jak przypomnę mu pewne rzeczy...

Po chwili zaczęła się mocna i szybka seria jego ciosów. Zaczął uderzać seriami nad pas (brzuch) i głowa. Kilku ataków nie zdołałam powstrzymać że względu na szybkość zadawanych ciosów. Kilka siniaków na twarzy mam gwarantowanych  W pewnym momencie nie zauważyłam kiedy Bruce pod władzą wyciągnął mój zapasowy nóż z kabury na udzie i jednym szybkim ruchem wbił go w mój bok. Nasz żeście w bok bo gdybym się nie odsunęła chodź kawałek było by naprawde źle, ale jednak zostałam ranna. Kiedy dostałam ostateczny cios nożem zgięłam się lekko w pół i znów wylądowałam w jego objęciach. Nie na długo jednak bo jednym ruchem on odepchnął mnie od siebie i wylądowałam na podłodze.

Przyciskając swoją otwartą ranę usiadłam podpierając się drugą ręką. On jednak spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Wziął jakiś pistolet, który leżał na ziemi i skierował go w moją stronę.

-To trochę zabawne bo miałaś zginąć przez te blondynę, ale tak naprawdę zaraz to zrobi ktoś kogo jak widać szczerze kochasz, więc w sumie skrócenie ci cierpienie... Tylko dobrze się mu przypatrz bo to ostatnia osoba jaką widzisz...

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.Where stories live. Discover now