Rozdział 19

264 12 3
                                    

Czekanie na Steve' a jest wkurzające. Przynajmniej dla mnie. Te 20 minut zmieniły się w 40 a potem w godzinę. Przez ten cały czas obserwowałam co się dzieje pod naszym śmigłowcem. Ci kolesie to kompletni KRETYNI ciagle obchodzą ten śmigłowiec w kółko jak pies nie wiadomo co, ale nie mogłam zostawić Bruca i Maxiego samego.

***

Mały po jakimś czasie zasnął. Odwróciłam się żeby na niego spojżeć. Kiedy ponownie się odwróciłam znów obserwując tych żołnierzy poczułam ciepły oddech Bruca na karku. Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam w jego wielki błyszczące oczy.

-Nat? Może odpoczniesz co? Trochę długo już tu stoisz.

-Nie. Dam sobie radę, ale ty możesz się przespać.

-No co ty nie zostawię cię samej. Po za tym ja nie jestem zmęczony. Skoro nie chcesz to postoje tu z tobą -w trakcie jego mówienia wyciągnęłam rękę i pogłaskała jego policzek.

-Jak chcesz -zjechałam ręką z policzka po klatce piersiowej i zatrzymałam na sercu. Czułam jak bije jego serce spokojnym rytmem. Złapał mnie  za rękę przyciągnął do siebie i przytulił.

-Odpocznij -wyszeptał ze spokojem do mojego ucha.

-Jesteś uparty -odsunęłam się lekko i uśmiechnęłam. Puściłam się i usiadłam pod drzewem. Bruce stał przez chwile, a potem usiadł koło mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu.

-Natasha chce o czymś porozmawiać.

-Tak? -powiedziałam zamykając oczy.

-Dziś rano kiedy Maxi powiedział o swoim ojcu to ty powiedziałaś, że ma „NAS". Nie wiem czy to chodziło o NAS dwoje czy wszystkich NAS.

-A jak ty myślisz? -wyszeptałam. To było moje ostatnie słowa, ponieważ zasnęłam.

***

-Nat! Wstawaj! -mówił Bruce lekko mnie szturchając.

-Tak?

-Chłopaki już są. Steve chce z tobą pogadać

-Hej Nat! -uśmiechnął się szeroko Clint stojąc nade mną

-O nie to ja śpię dalej

-Natasha wstawaj -powiedział Steve

-„Wdowo" to nie pora na żarty -powiedział z powagą Stark.

-Przytkaj się „puszko" -wymamrotałam

-Kapitanie słyszysz jak ona się wyraża w dodatku przy dziecku. Wstydź się!

-Możecie przestać?! Kabarety będziecie odstawiać po naszych zadaniach. Nat szybko -powiedział z powagą Steve wpatrując się w tak zwanego „Aleksandra".

-Co jest?

-On sprowadza jakieś sprzęty w około naszego śmigłowca.

-Jeżeli go zarysuje to Fury nie będzie zadowolony -powiedziałam wstając.

-Słuchajcie on z kimś rozmawia.

„Tak, tak jesteśmy tu. Kiedy tu dolecicie? Dobrze! Będziemy czekać. Spokojnie już się nimi zajmiemy. On wie co robi. Wynagrodzenie będzie solidne nie martw się. Tak! Dobra czekamy."

Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale on nie pracuje sam ktoś w to jeszcze jest wplątany.

-Co z tym teraz zrobimy co? -zapytał Stark.

-Musimy czekać na tego jego mościa -powiedział ze spokojem Thor.

-To jak narazie dobry plan. -wtrącił Steve -Musimy się tu przenocować. Nie mamy innego wyjścia. Tony i Thor pójdziecie pozbierać jakieś drewno trzeba rozpalić ognisko. Clint i ja będziemy ich obserwować z każdej strony. Wdowa i Banner zostaniecie tu z chłopcem.

Poczułam się trochę jak niańka. Te ostanie dni czuje się jak matka Maxiego. Mam wielka ochotę z kimś powalczyć. Mam nadzieje ze to się niedługo stanie mam dosyć stania w miejscu i się patrzenia. Lepiej działać, a nie siedzieć i nic nie robić. Myślałam, ze ta misja będzie miała w sobie więcej akcji. Myliłam się choć te dni spędzone z Brucem zawsze są najlepsze nawet kiedy nikogo nie zabijam. Leży to jednak w mojej naturze raczej się nie chce się od tego odzwyczajać.

Przyjaźń wcale nie jest niebezpieczna, nie dla Natashy Romanoff.जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें