2

5.2K 413 81
                                    

- Nareszcie! - wykrzyknął uradowany Jace, gdy po godzinie stania w korku, wjeżdżali na małe osiedle z domkami jednorodzinnymi.

- Jace, możesz trochę ciszej okazywać swoje podekscytowanie? - Błagająco spojrzał na niego Alec.

- Oj, Alec - zaczął blondyn. - Nie marudź, tylko ciesz się, że wreszcie dojeżdżamy do domu.

- Ja wcale nie marudzę - zaprotestował, spoglądając na niewielki park, obok którego właśnie przejeżdżali.

- Tak? - Podniósł jasną brew.

- Jace, przymknij się w końcu - odezwała się Isabelle, która miała dosyć go od kilku minut.

- Dobra, niech wam będzie. - Wyrzucił ręce ku górze. - Ale powiem wam jedno...

- Cicho! - wykrzyknęło rodzeństwo w tym samym momencie.

- Okey - mruknął cicho.

¤¤¤¤

Dziesięć minut później, gdy parkowali pod niewielkim domem, Alec wyjrzał przez okno, chcąc dokładniej mu się przyjrzeć. Kremowy budynek otoczony był niskim płotem, a do ogródka, przepełnionego różnymi gatunkami kwiatów i drzew, prowadził drewniany taras. Za to, największe wrażenie na rodzinie, zrobiła mała fontanna postawiona przed domem.

- Ale piękny! - zapiszczała szczęśliwa Isabelle.

- Może być - odezwał się brunet przybierając neutralny wyraz twarzy.

- Alec, możesz sobie udawać, ale ja i tak wiem, że ci się podoba - odparła uśmiechając się od ucha do ucha.

Niebieskooki słysząc słowa siostry przewrócił jedynie oczami i wyszedł z auta, by po chwili zacząć wyciągać walizki z bagażnika.

- Jace, idź pomóc bratu, a ja z Isabelle pójdziemy już do środka - rzekła Maryse.

- Dobrze mamo - odpowiedział i opuścił pojazd.

¤¤¤¤

Alec kończąc wykładać książki na regał, postanowił położyć się na łóżku i przyjrzeć się dokładniej pomieszczeniu. Pokój był całkiem spory, jak dla niego. Ściany pomalowane na biało, meble w kolorze ciemnego dębu, o odcień jaśniejsze panele podłogowe i duże okna, przez które wpadało słońce oświetlając całe pomieszczenie.

Po obejrzeniu całego pomieszczenia i rozpakowaniu wszystkich rzeczy, wyszedł przejść się do parku, którego mijali po drodze. Będąc na miejscu usiadł na jednej z pustych ławek i zamknął oczy rozkoszując się chwilą ciszy i spokoju, która nie potrwała jednak zbyt długo.

Kilka minut później coś wskoczyło mu na nogi. Alec czując lekki ciężar na kolanach, otworzył oczy i doznał szoku; na nim leżał biały kot, który lizał mu rękę.

- Co tu robisz mały? - zapytał po chwilowym oniemieniu, głaskając zwierzaka za uchem. Uśmiechnął się słysząc zadowolone mruczenie.

- Dobra, wypadałoby poszukać twojego właściciela. Co kociaku?

¤¤¤¤

Po niecałej godzinie szukania właściciela kota, Alec postanowił wziąć go do domu, a tam wymyślić, co zrobić dalej. Będąc blisko osiedla usłyszał donośny, głęboki, męski głos od którego serce niebieskookiego przyspieszyło swój rytm.

Odwrócił się szukając właściciela głosu, ale nikogo nie zauważył, więc wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej. Nie postawił jednak kroku czując rękę na swoim ramieniu.

- Przepraszam. - Słysząc ten sam głos sprzed chwili odwrócił się powoli, by spojrzeć na osobę, która go zatrzymała.

Przed nim stał niższy o kilka centymetrów chłopak z azjatyckimi rysami twarzy i czarnymi włosami postawionymi do góry. Nastolatek miał na sobie czarne, obcisłe spodnie,niebieską koszulę narzuconą na dopasowany szary t-shirt. Gdy podniósł głowę napotkał piękne brązowe oczy, wpatrujące się w niego z zaintrygowaniem.

Ciszę panującą między nimi przerwał nieznajomy.

- Czy widziałeś małego, białego kotka? - zapytał, wpatrując się w niebieskie tęczówki, nie zauważając zguby w rękach Aleca.

- T-tego kota sz-szukasz? - zająkał się cały zarumieniony spuszczając wzrok na zwierzaka.

- Uroczy. - Usłyszał nagle i spojrzał pytająco na obcego.

- Co?.. ach, tak, właśnie jego - odpowiedział i wziął od Aleca kota, ignorując jego pytający wyraz twarzy. - Dzięki, gdzie go znalazłeś?

- W...w parku - odpowiedział jedynie. Po czym odwrócił się od nieznajomego i zaczął iść w stronę domu.

- Zaczekaj! - Usłyszał krzyk za pleców i szybkie kroki chłopaka. - Idę w tym samym kierunku co ty. Mogę iść z tobą?- spytał z nadzieją w głosie.

- T-tak - odparł i oboje zaczęli kierować się w tą samą stronę.

Całą drogę przeszli w ciszy, którą, co jakiś czas przerywało ciche miauczenie. Gdy dotarli na miejsce, Alec zatrzymał się i spojrzał niepewnie na towarzysza.

- T- tutaj mieszkam, to cześć - powiedział cicho i odwrócił się chcąc, jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.

- Chwila! To ty tu mieszkasz? - Alec odwrócił się, by po chwili spojrzeć w piękne oczy towarzysza.

- T-tak, a co?

- Ja mieszkam na przeciwko - odpowiedział poszerzając swój uśmiech.

- Aha - wydusił zaskoczony brunet.

- Jestem Magnus Bane.

Tylko Ty // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz