10

3.7K 309 2
                                    

Trwała czwarta kwarta. - Brunet widząc, że jego drużyna przegrywa dwoma punktami, a pozostały czas starczy im na rozegranie jednej akcji, wziął głęboki oddech i rozpoczął grę. -Choć był bardzo zmęczony i czuł każdy mięsień, dawał jak zawsze z siebie wszystko. Omijał przeciwników, szukał niekrytych osób, odbierał trudne piłki i rzucał. - Bardzo lubił ten sport. Dzięki niemu mógł wyładować swoje negatywne emocje oraz zapomnieć o wszystkich problemach. Wystarczyło kilka minut gry, a już stawał się lżejszy i szczęśliwszy. - Sekundy upływały bardzo szybko. - Alec widząc, że zostało 10 sekund odebrał piłkę od zawodnika, wykiwał z łatwością przeciwnika i rzucił z linii za trzy punkty trafiając prosto do kosza. Sędzia zagwizdał kończąc tym samym mecz.

- Wszyscy do mnie! - Usłyszał głos w-fisty. - Dobra robota panowie - powiedział Hodge Starkweather, gdy wszyscy ustawili się w rzędzie. - Przypominam, że w środę odbywają się eliminacje do szkolnej drużyny koszykarskiej. Wszystkie osoby zainteresowane mogą się zapisać u mnie. - Wzrok zatrzymał na Alecu. - Koniec zajęć, możecie już iść.

Brunet ruszył razem z innymi do szatni. Chciał wreszcie się przebrać w coś suchego i napić wody. Lecz jego plany popsuł Starkweather.

- Lightwood! Zostań na chwilę. - Usłyszał Alec i z mocno bijącym sercem podszedł do nauczyciela.

- T-tak? - spytał niepewnie.

- Mam nadzieję, że spotkamy się na eliminacjach - oznajmił patrząc na niego uważnie.

- Przykro mi, ale nie mam zamiaru zapisywać się do drużyny.

- Och... Alexandrze powiem ci jedno. Masz wielki talent, którego mogą ci wszyscy pozazdrościć. Nie zmarnuj go - rzekł i ruszył do drzwi. - Przemyśl to jeszcze! - dodał i wyszedł zostawiając niebieskookiego samego.

¤¤¤¤

Lightwood siedział z Magnusem na stołówce jedząc drugie śniadanie. Odkąd wyszedł z szatni ciągle myślał o słowach nauczyciela. - Naprawdę mam talent? Przecież w szkole są osoby lepsze ode mnie, na przykład Jonathan, albo Sebastian... To po co im ja?

- Alec? - Usłyszał Magnusa, który machał mu przed oczami.

- Mhm?

- O czym tak myślisz?

- A... nic takiego.

- Okey. W takim razie, co chciał od ciebie Hodge? - spytał jednocześnie zaniepokojony i ciekawy odpowiedzi.

- E... nie ważne. - Spuścił głowę. Nie chciał mu mówić o drużynie, bo wiedział, że Bane będzie go namawiał, żeby się zgodził - a tego nie chciał.

- Alexandrze. - Wziął jego dłoń w swoją i ścisnął dodając otuchy. - Co się stało? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?

- Bo to nic takiego - wymamrotał, patrząc na ich splecione dłonie.

- Jak tak. To powiedz mi. 

- Ale...

- Żadne ale, Alec. - przerwał mu stanowczo Bane.

- Okey. Powiem ci, ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się wtrącać.

- Dobrze, obiecuję.

Brunet podniósł głowę i spojrzał w piękne oczy kolegi. Zaczął niepewnie. - Hodge chciał bym zapisał się do drużyny koszykarskiej.

- To wspaniale! - krzyknął szczęśliwy Bane.

- Magnus! - syknął na niego.

- Przepraszam. To, co? Zgodziłeś się? Powiedz, że tak - powiedział uśmiechnięty brązowooki.

Tylko Ty // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz