13

3.3K 285 26
                                    

Nadszedł czwartek, a z nim jak to nazwał Alec - "pieczenie śmiercionośnych ciastek à la Malec". Niebieskooki schodząc na dół dostrzegł Maryse wchodzącą do kuchni, a wiedząc, że będzie mu prawić kazania o nie poinformowaniu, że wychodzi na dłuższy czas, poszedł za nią.

- Mamo wychodzę na parę godzin - oznajmił od razu po wejściu do środka. Maryse, słysząc nagle głos syna, podskoczyła z przerażenia.

- Alexandrze nie strasz mnie tak - upomniała i usiadła przy stole pijąc kawę.

- Przepraszam. Chciałem tylko uprzedzić, że wrócę przed wieczorem. - Spuścił wzrok na podłogę, myśląc. - Proszę tylko nie pytaj dokąd i z kim.

Brunetka widząc postawę syna westchnęła cicho i rzekła spokojnie:

- No dobrze. Tylko weź klucze. - Nie drążyła tematu. Zauważyła, że Alec coraz częściej wychodzi z domu, co bardzo cieszyło ją. Dlatego postanowiła dać mu swobodę i nie wypytywać o szczegóły. Wiedziała, że brunet jest odpowiedzialny i nie wróci pijany tak jak jego młodsze rodzeństwo.

- Okey - mruknął zdziwiony zachowaniem matki i wyszedł mówiąc ciche. - Pa.

¤¤¤¤

Lightwood podchodząc do drzwi z zamiarem zadzwonienia do nich, natchnął się na wychodzącego Simona z budynku. Szatyn widząc Aleca uśmiechnął się promiennie i przywitał:

- Siemka Alec.

- H-hej - zająkał się i zapytał. - Jest już Magnus w domu?

- Tak, przed chwilą wrócił. Wejdź lepiej do środka, bo mówię ci, że on nie może się doczekać waszego spotkania. - Zaśmiał się i minął bruneta rzucając "narazie" i "powodzenia" na pożegnanie i odszedł.

- Pa i dzięki, na pewno się przyda - mruknął do siebie i wszedł do środka bez dzwonienia dzwonkiem. - Magnus! - krzyknął z holu, wchodząc w głąb pomieszczenia. - Już jestem! - Poszedł do salonu po drodze nie spotykając nastolatka. Postanowił tam zaczekać i przywitać się z kotem.

Minęła dłuższa chwila, a Bane'a jak nie było tak nie ma. Niebieskooki zaniepokojony brakiem Magnusa ruszył do jego pokoju, gdzie zastał go przeglądającego się w lustrze. Widząc te zdarzenie brunet zaśmiał się głośno, ujawniając przy tym swoją obecność. Bane widząc, że został przyłapany zarumienił się nieznacznie i rzekł:

- Cześć. Wybacz, że nie zszedłem na dół, ale byłem zajęty.

- Hej. Właśnie widzę. - Posłał mu szczery uśmiech. - Magnus nie musisz się stroić, bo i tak się ubrudzisz tymi twoimi ciastkami.

- No przecież wiem. - Podszedł do niebieskookiego. - Chodźmy już, zrobić te nasze pyszności - powiedział i ruszyli do kuchni.

Pół godziny później.

Wcześniej czysta i uporządkowana kuchnia zamieniła się w istne pobojowisko. Chłopcy cali z mąki patrzyli na swoje dzieło ze zwątpieniem na twarzach.

- Magnus to nie wygląda apetycznie - rzekł Alec, spoglądając na spalone ciastka leżące na blasze.

- Przesadzasz. Na pewno nie są takie złe na jakie wyglądają - zaprzeczył i sięgnął po jedno, by udowodnić swoją rację.

- Nie jedz tego! - krzyknął brunet i wyrwał mu ciastko z dłoni.

- Alecc! - jęknął i wziął następne, ale nie na długo, bo je też mu zabrał. - Ejj! Przestań kraść mi je sprzed nosa.

- Nie! Lepiej będzie zrobić nowe, a te wyrzucić. - Wziął blachę i ruszył w kierunku kosza.

Brązowooki widząc, co robi jego sąsiad, rzucił się na niego od tyłu, chcąc wyrwać mu je. Nieświadomy niczego Lightwood zachwiał się pod ciężarem nastolatka i runął do tyłu z Bane'em na plecach; słysząc głośne ała.

- Magnus? - Lightwood szybko się podniósł i spojrzał na leżącego na podłodze czarnowłosego. - Nic ci nie jest? - spytał, a nie otrzymując żadnej odpowiedzi, spanikowany klęknął przy nim sprawdzając puls i oddech. Gdy wyczuł oba z nich odetchnął z ulgą i przemówił. - Magnus, otwórz oczy, proszę. - Znowu nic. - No, ej! Otwórz te cholerne oczy! Błagam Cię! - krzyknął ze łzami w oczach.

- I to na kolanach. - Usłyszał radosny głos brązowookiego. - Oj! A miałem nadzieję na usta usta.

Lightwood słysząc ripostę od przyjaciela z rumieńcem na twarzy przyłożył mu z całej siły w ramię.

- Ej! To boli. - Złapał się za bolące miejsce z grymasem na twarzy.

- Nie strasz mnie tak! - wydarł się i pociągnął Bane' a do góry. - Myślałem, że nie żyjesz, kretynie! - Kilka łez spłynęło mu po policzku.

Magnus widząc stan bruneta podszedł do niego i wziął w ramiona.

- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.

- Eh. Jasne, że chciałeś! - Wtulił się bardziej.

- Na prawdę nie.

- Ach, ciekawe. To dlaczego tak leżałeś i nie odzywałeś się do mnie?

- Sam nie wiem. Przepraszam cię Alexandrze. To się więcej nie powtórzy.

Odsunęli się od siebie.

- No przecież, że nie - powiedział poważnie nastolatek. - Bo ja zrobię te głupie ciastka, a ty będziesz siedzieć grzecznie na tyłku i mi nie przeszkadzał.

- O, nie! To ja chciałem...

- Wiem, ale po twoim wybryku to nie pozwolę ci nic tutaj tykać. - Spojrzał na niego groźnie.

- Niech ci będzie - poddał się i sięgnął po szczotkę. Widząc minę wyższego powiedział. - Pomogę tylko posprzątać i siadam.

- Okey. - Niebieskooki uśmiechnął się i pomógł nastolatkowi.

Tylko Ty // MalecWhere stories live. Discover now