32

2.7K 204 13
                                    

- Poproszę pięć piw, jedną colę i dwie duże pizze, jedna hawajska i diablo - rzekł Bane, posyłając barmance szeroki uśmiech. - Ach i jeszcze dwa sosy czosnkowe i jeden pomidorowy.

- To wszystko? - spytała, zapisując zamówienie w swoim notesie. Chłopak szybko potwierdził, że tak i ruszył do stolika zajętego przez znajomych, którzy tak samo jak większość klientów rozmawiali i śmiali się jak zaklęci.

Może to przez wystrój wnętrza, może przez miłą obsługę lub coś innego, ale w Java Jones można było się poczuć swobodnie, zrelaksować się lub co najważniejsze dobrze się zabawić - dzięki karaoke, bilardowi lub graniu w rzutki.

- To będzie wspaniały wieczór - stwierdził w myślach, obserwując uśmiechniętą twarz swojego chłopaka, który widząc go poszerzył swój uśmiech i poklepał krzesło obok siebie.

- Siadaj, zająłem ci miejsce - rzekł, odsuwając mu mebel.

- Dziękuję skarbie - wymruczał mu do ucha i musnął ustami jego zaczerwieniony policzek. Alec czując to posłał mu swój niepowtarzalny uśmiech i złączył ich dłonie razem, patrząc wciąż w jego brązowe tęczówki.

- Ekhm! - odchrząknął Jace, który wraz ze swoją dziewczyną zjawił się przy ich stoliku. Jednak gdy zakochana w sobie para olała go i wciąż jak zahipnotyzowana patrzyła sobie w oczy, podszedł do brata i z uśmiechem na ustach połaskotał go za prawym uchem.

- Jace - zachichotał, natychmiast odsuwając się od jego dłoni. - Weź mnie nie drażnij! - burknął zirytowany, kiedy znów poczuł zwinne palce za swoim uchem.

- To weź zostaw na chwile swojego chłopaka i przywitaj się ze swoim ukochanym braciszkiem i jego dziewczyną - rzekł, odwracając głowę bruneta w stronę ich znajomych.

- Przepraszam - mruknął, spotykając rozbawione miny nastolatków w których jedna obca twarz wyróżniała się z tłumu. - Cześć, jestem Alec Lightwood, - Podszedł do rudowłosej i uścisnął jej drobną dłoń, posyłając jej lekki uśmiech.

- Clary Fray - odwzajemniła uśmiech i spojrzała na brązowookiego. - Magnus! - pisnęła, rzucając mu się w ramiona.

- Mi też miło cię widzieć, Clarisso - zaśmiał się, odwzajemniając uścisk.

- Ej, nie podrywaj mojej dziewczyny! - oburzony blondyn wyrwał rudowłosą z ramion nastolatka, który z szerokim uśmiechem puścił jej oczko przez co dostał od bruneta w ramię.

- Przypominam, że masz chłopaka - odparł, widząc niezrozumienie w oczach ukochanego.

- I to jakiego! - wymruczał, całując jego pełne usta, na które wpełzł nieśmiały uśmiech.

¤¤¤¤

Siedzieli w knajpie dobrą godzinę, rozmawiając o planach na wakacje, wspominając śmieszne sytuacje czy śmiejąc się z chłopaka, który nieporadnie próbował poderwać barmankę.

- Może trzeba mu jakoś pomóc, co? - spytał brunet, który jako jedyny z towarzystwa mógł śmiało powiedzieć, że wie co może czuć w tamtej chwili odtrącony chłopak. Choć nie przeżył dokładnie tego samego. Bo skrywana i z pewnością nieodwzajemniona miłość nie może się równać z nieudaną próbą zagadania do swojej sympatii, przed którą zbłaźnimy się i stracimy w jej oczach tylko przez nagły przypływ strachu lub chwile niepewności. Może się wydawać, że miłość skrywana przed wszystkimi prócz nas samych jest najgorszą ze wszystkich możliwych przypadków, lecz tak nie jest - no oczywiście według Aleca. Dla chłopaka gorsze jest zbłaźnienie się przed sympatią, która jak się później okazuje miała nas głęboko gdzieś i tylko bawiła się nami, od życia w przeświadczeniu, że jednak coś dla niej znaczymy - nawet jeśli jako przyjaciele. - Choć dzięki temu zdajemy sobie sprawę, że ta osoba nie zasługuje na nasze uczucia i uwagę, to cierpimy bardziej i zastanawiamy się co z nami jest nie tak. Co mamy zmienić w sobie, by to się nigdy więcej nie powtórzyło. I co najważniejsze czy znajdziemy taką osobę, która będzie dla nas tak samo ważna, a może ważniejsza od tej poprzedniej. Osobę, którą będziemy obchodzić; która będzie stawiać nas na pierwszym miejscu lub osobę, która będzie zawsze obok przy wzlotach czy upadkach. Po prostu osobę, która nas pokocha.

Ale czy można ominąć ten stres, zwątpienie i upokorzenie, by spotkać osobę właściwą dla nas?

Odpowiedzi na ten temat mogą się różnić. Jedni z pewnością będą na nie, a niektórzy, tak jak Alec, na tak. - Bo co jak co, ale Lightwood przeżył to na własnej skórze. Choć bardzo cierpiał, widząc swojego swojego przyjaciela w różnych niekomfortowych dla niego sytuacjach, zacisnął zęby i przeszedł przez to nie konfrontując się z nim i co wtedy było dla niego najważniejsze nie stracił jego towarzystwa oraz wsparcia w trudnych chwilach. A teraz dzięki temu ma u niego czyste konto oraz najwspanialszego chłopaka pod słońcem. - Magnusa Bane'a, który widząc jego zamyśloną minę uśmiechnął się czule i pocałował go w policzek, a następnie ugryzł lekko płatek ucha, by sprowadzić go na ziemię.

- Co jest? - Spojrzał zdziwiony na swojego chłopaka, nie widząc siostry w pobliżu.

- Zamyśliłeś się kochanie.

- Z pewnością. A gdzie Izzy? - spytał, rozglądając się dookoła. A widząc brunetkę przy barze uśmiechnął się szerzej i przyjrzał się dokładniej scence rozgrywanej na jego oczach.

- Niezła jest - skwitował Bane, widząc zdezorientowaną minę barmanki.

- Taa, Isabelle jest najlepsza w podrywaniu, a zarazem łamaniu biednych serc. Wiesz, gdyby to nie była szopka podszedłbym tam i siłą odciągnął ją od tego chłopaka - mruknął poważnie, a widząc ręce na jej pośladkach, zacisnął zęby i wstał z miejsca. - Zmieniłem zdanie. Idę go zamordować! - burknął wściekły i już chciał ruszyć w ich kierunku, lecz został pociągnięty z powrotem na drewniane krzesło.

- Nigdzie nie idziesz - rzekł Bane, całując jego zaciśnięte usta, które pod wpływem przyjemnego doznania rozluźniły się i oddały pocałunek, przemieniając go w agresywny i żywiołowy.

- Ej, ejejeje! Chłopcy nie jesteście tu sami - przerwali im bliscy, którzy z obu stron oderwali ich od siebie.

- Jace!

- Simon! - krzyknęli w tym samym czasie oburzeni i posłali im wściekłe spojrzenia.

- Alec!

- Magnus! - przedrzeźniali ich śmiejąc się głośno. No chyba zbyt głośno, bo brunetka, która wracała z baru zaśmiała się i krzyknęła nieco ciszej:

- Clary!

- Isabelle!

- Co wam tak wesoło? - zagadnęła, siadając obok uśmiechniętego szatyna. A brunet, zauważając jej roztrzepane włosy i rozmazaną szminkę wstrzymał oddech i policzył do dziesięciu, by nie wybuchnąć na oczach wszystkich zebranych.

- Isabelle, idź proszę do łazienki się ogarnąć, bo ten koleś aż za bardzo się wciągnął w tą twoją grę - powiedział nad wyraz spokojnie. Na co wszystkim - oprócz Magnusa - zrzedły miny, widząc jak brunet spokojnie zwraca jej uwagę.

- Dobra, już idę - odparła i spojrzała na rudowłosą, która wraz z nią wstała i ruszyła w stronę łazienek.

- Dziękuję - wyszeptał brązowookiemu na ucho i musnął jego policzek.

- Od tego tu jestem - odparł rozbawiony i mocniej ścisnął jego dłoń, gładząc ją uspokajająco.

Tylko Ty // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz