Nadszedł piątek. - W pokoju bruneta panowała ciemność i cisza, którą co jakiś czas przerywało ciche pochrapywanie chłopaka. Zaniepokojona brakiem brata na śniadaniu, Isabelle weszła do jego pokoju. Widząc, że ten jeszcze śpi podeszła do łóżka i już chciała go obudzić, ale słysząc ciche mamrotanie przez sen powstrzymała się i pochyliła by lepiej słyszeć. Miała nadzieję, że chociaż przez sen, Alec powie, co tak naprawdę dzieje się w jego życiu. I nie pomyliła się. Słysząc z jakim uczuciem wypowiada obce imię, wiedziała już wszystko.
- Tylko, kto kto Magnus? I dlaczego nie zorientowałam się wcześniej, że chodzi o chłopaka? O, ja głupia! Ale dowiem się, co to za Magnus. Już się o to postaram - pomyślała i szturchnęła brata, widząc, że jest późno.
- Alec! - głośno powiedziała i ruszyła odsłonić okna. - Wstawaj śpiochu.
- Izzy! - syknął, przewracając się na brzuch i ukrył twarz w poduszce. - Jeszcze pięć minut.
Roześmiała się z zachowania bruneta i usiadła na skraju łóżka.
- Alexandrze, jakie pięć minut? Ty wiesz, która jest godzina? - Poczochrała mu włosy.
- Szósta - wymamrotał, odwracając się do siostry z zaspanym wyrazem twarzy.
- Oj, Alec, Alec. - Pokręciła głową. - Siódma trzydzieści.
- Co?! - Zerwał się z łóżka i spojrzał na zegar. - Jak..to możliwe? Isabelle! Nie mogłaś mnie wcześniej obudzić?!
- Ciesz się, że to zrobiłam teraz, a nie później. - Wstała i podeszła do drzwi. - Masz dwadzieścia minut braciszku - powiedziała i wyszła, zostawiając go samego.
¤¤¤¤
- Jace? - Brunetka zeszła do salonu i usiadła na kanapie obok blondyna.
- I, co? Śpiąca królewna już wstała? - Zaśmiał się spoglądając na siostrę.
- Zamknij się na chwilę - rzekła poważnie. - Znasz chłopaka o imieniu Magnus? - spytała cicho.
- Magnus? - Podniósł brew ze zdziwieniem.
- Mhm. - Pokiwała głową.
- Nie. Nie kojarzę żadnego Magnusa.
- To źle - wymamrotała pod nosem.
- Isabelle możesz mi wyjaśnić, o co ci chodzi. Bo wybacz, ale nic nie rozumiem. I po co ci jakiś Magnus? Hmm?
- Och, Jace - westchnęła. - Alec przez sen zwracał się do kogoś pod takim imieniem.
- Ach... i ty myślisz, że Alec... no wiesz co? - Zatrzepotał rzęsami i złapał się za serce.
- Oczywiście, że tak! - podniosła głos. - Przecież to widać po jego zachowaniu - dodała ciszej.
- No może masz rację - przytaknął. - Ale ty wiesz, że to może być zupełnie co innego. Alec przecież nigdy się nie zakochał i nie wiemy jakby się zachowywał, gdyby tak było.
- Jestem tego pewna na...
- Czego jesteś pewna? - usłyszeli nagle głos starszego, który schodził ze schodów.
- Alec! - Brunetka złapała się za serce. - Nie strasz nas!
- Przepraszam - powiedział cicho i podszedł do rodzeństwa. - To czego jesteś taka pewna?
- Braciszku ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Zaśmiał się blondyn, po czym wstał i ruszył po swój plecak.
- Izzy? - Podniósł brew zmartwiony zachowaniem rodzeństwa.
- Oj, Alec. - Uśmiechnęła się. - Tego, że dziś będzie niezła impreza.
- Od razu mówię, że nie idę z wami - zastrzegł i ruszył do kuchni po coś do jedzenia.
- Uff! Mało brakowało. - Odetchnęła głęboko i wyszła na zewnątrz, postanawiając tam zaczekać na braci. Gdy tak stała przed samochodem i pisała z koleżanką, usłyszała melodyjny śmiech z naprzeciwka. Zaciekawiona spojrzała w tamtą stronę. - Dostrzegła dwóch nastolatków idących w stronę samochodu.
- Są całkiem przystojni - stwierdziła i bardziej im się przypatrzyła. - Jeden szatyn z pięknym uśmiechem, a drugi brunet, którego niestety za dobrze nie widziała, bo właśnie wsiadał za kierownicę.
- Magnus! - Usłyszała nagle i spojrzała na szatyna, który zirytowany pukał w zamknięte drzwi auta. - Nie wygłupiaj się tylko je otwórz!
- To ty jesteś ten Magnus - wymamrotała pod nosem i uśmiechnęła się.
- Izzy. Od kiedy ty mówisz do siebie? - Zaśmiał się blondyn podchodząc do siostry.
- Jace...
- Dobra, gotowi?! - przerwała słysząc starszego, który zamykał drzwi wejściowe.
- Tak - rzekła i ruszyła do auta, którym po chwili odjechali spod domu.
¤¤¤¤
Całą drogę do szkoły przebyli w milczeniu. Alec nieco zaniepokoił się zachowaniem siostry. Wiedział, że milczenie ze strony Izzy nie wróży nic dobrego. Dlatego, gdy dojechali na miejsce i Jace wyszedł z auta, Alec odezwał się.
- Izzy, zaczekaj chwilę. - Spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Chcę z tobą porozmawiać.
- Okey. No to mów. - Ponagliła go chcąc jak najszybciej znaleźć Jace'a.
- Co się stało? - Spojrzał na nią uważnie.
- Nic. - Pokręciła głową. - Dlaczego pytasz?
- Zachowujesz się dzisiaj jakoś dziwnie...
- Dziwnie? - Wytrzeszczyła oczy. - Co masz na myśli?
- No tak. - Pokiwał głową. - Od rana jesteś jakaś milcząca. Z Jace'm normalnie rozmawiałaś, a jak do was podchodziłem to milkłaś. Co ci zrobiłem, że mnie unikasz? - wymamrotał spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Oj, Alec. - Położyła mu rękę na ramieniu. - Przyrzekam, że nic mi nie zrobiłeś. Po prostu nie chcę przy tobie mówić o imprezie, bo wiem jak reagujesz na to słowo. Naprawdę wszystko w porządku. - Posłała mu uspokajający uśmiech.
- No dobra - westchnął i wyszedł z samochodu. - Chodź, bo jeszcze się spóźnimy.
- Narazie! - krzyknęła i pobiegła do szkoły.
- Pa. - Ruszył wolno, myśląc, co Izzy przed nim ukrywa. Wchodząc do szkoły od razu spostrzegł Bane'a, stojącego przy szafkach.
- Hej. - Przywitał się i otworzył szafkę, wyciągając z niej strój na w-f.
- Cześć. - Uśmiechnął się Bane. - Co ty taki nie w humorze? - spytał zmartwiony stanem bruneta.
- E tam. - Machnął ręką. - Nic takiego. Idziemy?
- Tak. - Pokiwał głową. - Chodź, bo się spóźnimy na twoją ukochaną koszykówkę. - Zaśmiali się i ruszyli do szatni.
- A żebyś wiedział, że ukochaną.
- No, wiem, wiem. Przecież inne sporty się nie liczą. Tylko ona ci w głowie.
- I ty - dodał w myślach brunet. - Mhm - przytaknął jedynie i weszli do pomieszczenia.
YOU ARE READING
Tylko Ty // Malec
FanfictionAlexander Gideon Lightwood- zamknięty w sobie chłopak, trzymający się jedynie rodziny. Magnus Bane-otwarty na ludzi, lubiący imprezy nastolatek. Czy Alec otworzy się i wpuści do serca kogoś spoza rodziny?