6

4K 357 25
                                    

Następnego dnia, kiedy brunet siedział na lekcji podpierając głowę ręką i patrząc przez okno, drzwi do sali otworzyły się, a do środka wszedł nie kto inny, jak Magnus Bane. Nastolatek nawet nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie głośny głos wychowawczyni.

- Magnusie Bane, nie minął jeszcze tydzień, a ty już się spóźniasz. Masz coś na swoje usprawiedliwienie?

- Przepraszam, ale zaspałem.

- Dobrze, usiądź na swoim miejscu i nie przeszkadzaj.

Czarnowłosy tylko przytaknął i ruszył w kierunku niebieskookiego, który patrzył na niego ze złością w oczach.

- O, nie! Nie daruje ci tego! - pomyślał, postanawiając sobie, że nie będzie się do niego odzywać.

- Cześć, mogę usiąść obok ciebie? - spytał, a nie otrzymując od bruneta żadnej odpowiedzi, po prostu usiadł i zaczął się na niego gapić. - Więc się wkurzyłeś? Mogłem się tego spodziewać. Cóż, ja na twoim miejscu też byłbym zły.

- Wybacz, chciałem zrobić ci niespodziankę - szepnął cicho niższy.

- Niespodziankę?! Dobre sobie.

- Przepraszam - szepnął. - Odezwiesz się w końcu, czy będziesz milczał cały dzień? - spytał cicho. - Czyli, za karę nie będziesz się do mnie odzywać - stwierdził po zachowaniu wyższego.

- A, żebyś wiedział!

- Ciekawe, czy wytrzymasz?

- Wytrzymam, wytrzymam. Kiedyś nie odzywałem się do Izzy przez tydzień, więc jeden dzień to nic trudnego.

- Wiesz, przy mnie nawet niemowa nie wytrzymie.

- Oj, jak ty mnie nie znasz, Magnusie.

Reszta lekcji ciągnęła się Alecowi bardzo wolno. Nigdy nie przypuszczał, że nieodzywanie się do jakiejkolwiek osoby może być, aż takie ciężkie. Już w dzieciństwie, jak był zły milczał bardzo długo nawet się przy tym nie starając. Wydarzenie, które zapoczątkowało jego tak zwany sposób zemsty na rodzinie i znajomych, miało miejsce w urodziny siostry. Pamiętał jak czteroletnia Izzy przebrała go w różową sukienkę, uczesała i pomalowała. Potem wyciągnęła z pokoju i pokazała rodzicom oraz przyrodniemu bratu swoje "arcydzieło" twierdząc, że upiększyła brata i karząc mu tak chodzić przez dzień.

- Więc, dlaczego wtedy potrafiłem przemilczeć cały tydzień, a teraz nawet dnia nie umiem wytrzymać? - myślał jedząc drugie śniadanie na stołówce i cieszył się, że jakimś cudem uciekł Magnusowi sprzed nosa.

- Tu jesteś! - Nagle usłyszał krzyk przy swoim uchu, przez który podskoczył w górę i zakrztusił się jedzeniem. - Uważaj jak jesz - upomniał go niższy i poklepał po plecach. - Lepiej? - spytał siadając po przeciwnej stronie, w odpowiedzi otrzymując kiwnięcie głową. - Smacznego.

- Dzięki. A teraz, już idź. Błagam! Jak jeszcze coś powiesz to nie wytrzymam i zrobię ci coś złego. A tego nie chcę, więc idź stąd i daj mi święty spokój!

- Wiesz. - O nie! Zaczyna się. - Jak Prezes Miau był mały to... - nie dokończył swojej wypowiedzi, bo Alec zatkał mu usta swoją dłonią.

- Alexandrze, co ty wyprawiasz? - spytał, zaskoczony reakcją bruneta. - Przecież mogę mówić to co chcę. A jak ci się nie podoba, to po prostu mi to powiedz, a nie zatykasz mi usta dłonią.

- O nie! Nie zmylisz mnie! Nie złamiesz! Została ci jeszcze jedna lekcja. Ha! Nie zdążysz!

- Chociaż... jakbyś mnie uciszył w inny sposób, na przykład pocałunkiem to bym nie protestował.

Alec słysząc go znowu się zakrztusił, a Magnus widząc reakcje bruneta zaśmiał się cicho i znów poklepał po plecach.

- Mówiłem, żebyś uważał jak jesz. Posłuchaj mnie chociaż raz...

- Lalalala! Nie słyszę cię!

- Kończ już jeść, bo za dwie minuty zaczyna się biologia. A mówię ci, że babka od bioli nienawidzi spóźnialskich. Więc rusz swój zgrabny tyłeczek i chodź.

Wstali od stołu i pobiegli na ostatnią lekcję, po której czekała na Aleca upragniona wolność - nie tylko od szkoły, ale i od Magnusa rzecz jasna.

¤¤¤¤

Słysząc dzwonek oznajmujący koniec lekcji, Alec szybko się spakował i wybiegł z klasy jak armata nie oglądając się za siebie. Był, aż tak zdesperowany wolnością, że dobiegł do samochodu w dwie minuty.

- Nareszcie - pomyślał wsiadając do auta. - Jeszcze tylko poczekać na Izzy i Jace'a i koniec...

- Alec! - usłyszał głos swojej siostry i pukanie do drzwi. - Otwórz nam!

- Chwila!

- Dlaczego zamknąłeś się? - spytał blondyn, siadając obok niego.

- Sam nie wiem. - Wzruszył ramionami i dodał. - Jedziemy?

- Tak - odpowiedzieli równocześnie z czego wybuchli śmiechem i ruszyli do domu.

Wyjeżdżając z parkingu dostrzegł Magnusa uśmiechającego się do niego i mówiącego bezgłośnie "wygrałeś".
Alec widząc to uśmiechnął się i mruknął pod nosem - Jak zawsze.

- Mówiłeś coś? - odezwał się Jace.

- Wydawało ci się. - Pokręcił głową i skupił się na drodze.

Tylko Ty // MalecWhere stories live. Discover now