33

2.6K 209 14
                                    

- To co, może jakieś zawody - zaproponował blondyn, tuląc do swojego boku rudowłosą. - Przegrany stawia kolejkę! - dodał, widząc zaciekawione miny towarzyszy, którzy jak jeden mąż pokiwali twierdząco głową, po czym błagalnie spojrzeli na bruneta.

- Co? Mam coś na twarzy? - spytał rozbawiony i dla utwierdzenia przejechał dłonią po twarzy, wybuchając śmiechem.

- Alec, no zgódź się. - Brunetka wydęła usta, próbując przekonać brata do zabawy. Myślała, że może tym razem się uda, lecz jak to za każdym razem niebieskooki wybuchł śmiechem - co gorsza dla niej, Bane podążył jego śladem, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Magnus, nie pomagasz! - syknęli wszyscy na niego, po czym zrobili smutne miny w kierunku Lightwooda.

- Weźcie tak nie patrzcie, bo za chwile popłaczę się ze śmiechu - stwierdził, trzymając się za brzuch.

- Dobra, Alexandrze zgadzasz się na rozgrywkę? - spytał Bane, głaszcząc go po plecach i całując jego gorący policzek.

- No przecież, że tak! - mruknął, mrugając do niego.

- Aha, czyli jak Magnus coś zaproponuje to automatycznie się zgadzasz, a jak my coś chcemy to już nie?! - spytała oburzona brunetka, posyłając Bane' owi wrogie spojrzenie, które oczywiście ten zbył i tylko wzruszył ramionami szeroko się uśmiechając.

- Takie życie koch...

- Izzy, on tak samo jak wy nie wpływa ostatecznie na moje decyzje - przerwał swojemu chłopakowi, chcąc nieco poskromić jego entuzjazm. - Mam swój rozum i wolną wolę, dlatego kiedy mam ochotę coś zrobić, to robię to, a jak nie, no to nie. Nawet siłą nikt by mnie nie przekonał - stwierdził i wstał z miejsca. - Zamknijcie usta i chodźcie, bo za karę wszyscy postawicie mi kolejkę - zaśmiał się, podchodząc do stołu bilardowego, przy którym po chwili wszyscy się znaleźli.

- Jace, no to jakie reguły?

- Może tak! Są trzy drużyny, Izzy z Simonem, ja z Clary no i wy. - Wskazywał wszystkich ręką. - Pierwsze starcie rozpoczyna... kto chce? - spytał, patrząc na nich. - Okey, to pierwsi będą Isabelle z Simonem na mnie i Clary. A później jak zwycięscy z wami zagrają...

- Okey, mi pasuje...

- To nie wszystko, braciszku. - Uśmiechnął się złośliwie blondyn. - Jeśli twoja para wygra, to wy będziecie musieli zagrać z drużyną przegraną, by ostatecznie wygrać - rzekł, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Co? - spytał zaskoczony czarnowłosy. Bo, co jak co, ale tego się nie spodziewał. A co gorsza on nie potrafił aż tak dobrze grać.

- Czyli jak zwykle - mruknął, wzruszając ramionami. - Okey, to do dzieła! - Uśmiechnął się szeroko i pociągnął swojego chłopaka pod ścianę, dając parom swobodę ruchów. - Nie martw się, Jace nie jest taki dobry na jakiego wygląda - zapewnił brązowookiego, muskając delikatnie jego szyję.

- Z pewnością nie jest gorszy ode mnie - mruknął, odchylając szyję w bok. - Wiesz, że nawet z Clary przegry...

- Rozluźnij się, to tylko zabawa.

- A jeśli przegramy?

- Życie, nic nie poradzimy. - Wzruszył ramionami, oddalając się od szyi nastolatka.

- Ale...

- Aish! Magnus, przestań myśleć o tym jak o walce na śmierć i życie. To tylko gra, przy której masz się rozluźnić i dobrze się zabawić, a nie paść na zawał. Okey? - spojrzał wyczekująco mu w oczy.

- Okey. - Pokiwał uśmiechnięty głową i przyciągnął bruneta do krótkiego pocałunku. - Alexandrze, od kiedy to my zamieniliśmy się rolami? - spytał, przesuwając opuszkami palców po dolnej wardze Lightwooda.

- A bo ja wiem, skarbie?

- Ach! Powiedz to jeszcze raz.

- Alec, wasza kolej - powiedział uśmiechnięty blondyn, machając do nich ręką.

- Powiesz...

- Chodź. Czas się zabawić, kotku - musnął zaczerwieniony policzek Bane'a i pociągnął go w stronę stołu.

- Przygotuj się na porażkę, braciszku.

- A ty przygotuj pieniądze, blondi. - Mrugnął do brata, przymierzając się do strzału.

Gra, jak to gra, raz szła dobrze, a raz koszmarnie. Drużyna Jace'a jak się okazało była dobrze przygotowana i wyszkolona, co jedynie zauważył Bane, który za każdą trafioną bilą denerwował się jeszcze bardziej z czego rozkojarzony nie potrafił nawet uderzyć w cholerną bilę, by ta trafiła do łuzy. Na szczęście dla niego, Alec nadrabiał jego nieporadność swoim skupieniem, trafiając za każdym jednym uderzeniem kilkoma bilami do łuz. Dzięki czemu po zaledwie dwudziestu minutach rozgrywali ostateczny pojedynek z Simonem i Isabelle. 

- Oj, braciszku wyciągaj pieniądze na stół - powiedział rozradowany Jace, widząc, że zostało im o kilka bil więcej niż przeciwnikom, którym po poprzednim uderzeniu Isabelle została ostatnia kula.

- Nie tak szybko! - odparł, podchodząc do brązowookiego. - Dasz radę - szepnął mu na ucho, po czym chwytając go za biodra, ustawił go na wprost białej bili. 

- Alexandrze, co ty robisz? - Przełknął ciężko ślinę, czując ręce błądzące po swoim ciele.

- Ciii, zaufaj mi - mruknął, pochylając go nisko nad kijem. - Rozstaw nogi w małym rozkroku. O właśnie tak - rzekł, a po chwili chwycił jego prawą nogę, cofając ją do tyłu. - Ugnij lewą nogę w kolanie. Dobrze. A teraz lewą rękę wyciągnij przed siebie tak aby była prosta. Za to prawą cofnij do tyłu i ułóż równolegle do kija - mówił, poprawiając jego pozycję. 

- Szybciej, bo zaraz tu zaśnie...

- Przymknij się Simon. Ja Izzy nie przeszkadzałem jak cię macała - odparł brunet, posyłając mu wrogie spojrzenie.

- Alec! - oburzyła się brązowooka, słysząc docinkę brata, no i oczywiście stłumione śmiechy przyjaciół. 

- Dobra, przepraszam - mruknął i zwrócił się do pochylonego nastolatka. - Magnus, a teraz najważniejsze. Weź głęboki oddech i skup się. Nie myśl o nich, o mnie... a najlepiej o niczym. Oczyść umysł i uderzaj. 

Dwie godziny później.

- Musimy to jeszcze powtórzyć - wymamrotała rudowłosa, która z ich wszystkich była w najgorszym stanie. 

- Z pewnością to powtórzymy - odparł blondyn, trzymając ją w ramionach, by ta nie osunęła się na ziemię. - Ale teraz musimy już iść, bo twoja matka mnie zabije jak nie wrócisz na czas - mruknął, biorąc głęboki wdech, by choć trochę się uspokoić. 

- Taa, masz rację. Ona cię zamorduje! - Zaśmiała się, głaszcząc jego ciepłe dłonie. 

- Dobra, to my już idziemy. Narazie. - Pociągnął dziewczynę w stronę jej domu. 

- Bawcie się dobrze chłopcy! I nie zapomnijcie o zabezpieczeniu! 

- Ostatni raz tyle piłaś! Następ... - Wybuchli śmiechem, słysząc ich oddalające się krzyki.

- No i co? Nie było aż tak źle z tym bilardem, co? - zagadał brunet, wpijając się w soczyste usta chłopaka, który z lekkim uśmiechem oddał pocałunek, przyciągając go za szyję bliżej siebie. 

- Aż do teraz zastanawiam się jak to możliwe, że wszystkie bile za jednym zamachem wpadły do koszeni. 

- Masz wrodzony talent.

- Z pewnością nie. Ale było warto zobaczyć minę Jace'a przy płaceniu rachunku. - Zaśmiał się, cmokając policzek Lightwooda. - Dziękuję ci Alexandrze, za to. A właściwie za cały ten wieczór. Było cudownie. 

- Tak, było. Dobranoc skarbie - mruknął, ostatni raz, przyciągając go do pocałunku. 

- Ty wiesz, że od teraz nie dam ci życia z tymi czułymi słówkami? - Zaśmiał się czarnowłosy, oddalając się od niego. 

- Oj, wiem. Wkopałem się.

- I to na własne życzenie. - Zaśmiali się i odeszli w swoje strony, mówiąc sobie dobranoc. 

Tylko Ty // MalecWhere stories live. Discover now