15

3.3K 280 69
                                    

Kilka dni później.

- Uwaga, mamy już wyniki tegorocznego konkursu cukierniczego - powiedziała Jia Penhallow. - Mam zaszczyt ogłosić, iż w tym roku konkurs na największą ilość sprzedanych ciastek wygrały Aline Penhallow i Helen Blackthorn. Gratuluje dziewczyny. - Uśmiechnęła się i wręczyła im dyplomy.

- To było ustawione - mruknął pod nosem niezadowolony Bane.

- Daj spokój - szepnął brunet z uśmiechem na twarzy.

- Co daj spokój? Alec, przecież mogliśmy się tego spodziewać - jęknął i spojrzał na niebieskookiego. - Dlaczego się uśmiechasz? - Uniósł brew. - Przyznaj Alec, że coś dosypałeś do naszych ciastek.

- Nic nie dosypałem. Po prostu... Magnus nie wszystkim smakuje to co tobie i Simonowi.

- Okey? To jak nic przy nich nie majstrowałeś to z czego się tak cieszysz? - spytał ciekawy. - Tylko nie mów, że z przegranej - zastrzegł szybko.

- Ale to prawda. - Wzruszył ramionami. - Magnus przecież ty wiesz, że jakbyśmy wygrali to musielibyśmy wyjść na środek.

- No wiem i co z tego?

- Ja nie lubię być w centrum uwagi - wymamrotał nastolatek.

- Oj, Alexandrze - westchnął i potarł mu ramię w geście otuchy.

¤¤¤¤

- Jesteśmy! - krzyknął Jace zamykając za wszystkimi drzwi wejściowe. - Mamo!

- Uspokój się. - rzekł spokojnie brunet. - Widać przecież, że jeszcze nie wróciła z pracy.

- Dobra, to kto gotuje? - spytał blondyn patrząc raz na siostrę, a raz na brata.

- Ja! Chcę wypróbować nowy przepis, który znalazłam - powiedziała Izzy z uśmiechem na ustach.

- Może zamówimy pizze - odrzekł Alec patrząc porozumiewawczo na brata.

- Tak, pizza to dobry pomysł - zgodził się blondyn. - Jestem bardzo głodny - stwierdził i obaj spojrzeli błagająco na Isabelle.

- Okej. Niech będzie pizza - mruknęła pokonana Izzy. - To wy ją zamówcie, a ja pójdę się przebrać. - Ruszyła do swojego pokoju. - Tylko bez papryki! - krzyknęła za drzwi.

Bracia spojrzeli na siebie i krzyknęli w tym samym czasie. - Ty zamawiasz!

- No dobra, to ja zamówię - powiedział starszy pod wpływem błagającego wzroku blondyna.

- Dzięki. - Jace uśmiechnął się i ruszył do siebie. - Odwdzięczę się!

- Jasne, jasne. Już to widzę - mruknął pod nosem i ruszył po ulotkę pobliskiej pizzerii.

¤¤¤¤

- Jace, otwórz! - krzyknął Alec ze swojego pokoju.

- Nie mogę!

- Izzy!

- Co!

- Pizza! Otwórz drzwi!

- Już! Tylko wezmę pieniądze! - krzyknęła wściekła i poszła do drzwi po drodze narzekając na braci.

- Cześć. - Otworzyła drzwi, a w nich stał wyższy o kilka centymetrów przystojny szatyn o brązowych oczach, który patrzył się na nią jak na ósmy cud świata. - Zamawiałaś pizze?- spytał pokazując na pudełko.

- Tak, dzięki - powiedziała, obierając je i płacąc.

- Jestem Simon Lewis. - Wyciągnął rękę przedstawiając się.

- Isabelle Lightwood. - Uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń.

- Lightwood? - spytał zdziwiony.

- Tak, coś nie tak?

- Nie, tylko...

¤¤¤¤

Nadszedł wieczór. Alec z racji tego, że nie miał nic do roboty, leżał w swoim pokoju i czytał książkę. Po przeczytaniu kilku stron usłyszał pukanie do drzwi.

- Wejdź, Izzy! - krzyknął odkładając książkę.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytała rzucając się na łóżko i obracając w jego stronę.

- Proste. - Wzruszył ramionami. - Jace wyszedł na randkę z bodajże Clary Fray z jego klasy, a mama dzwoniła, że będzie za kilka minut, więc jesteśmy sami.

- A właśnie się zastanawiałam, gdzie go wcięło - stwierdziła i znacząco uśmiechnęła się do niebieskookiego.

- O nie! Izzy, nie zgadzam się! - krzyknął wiedząc co się za chwile stanie.

- Alec, nie rozumiem o co ci chodzi - powiedziała z miną niewiniątka.

- Oj, ty już dobrze wiesz o co mi chodzi. - Stanowczo spojrzał jej w oczy i odparł. - Posłuchaj mnie uważnie. Nie pójdę z tobą na żadną imprezę.

- Dlaczego?! - pisnęła oburzona.

- Bo nie!

- To nie jest odpowiedź, Alec!

- Jak nie jest?! Jak jest! - Jeszcze mi kłótni pod koniec dnia brakowało! Super! Czy może być jeszcze gorzej?! - pomyślał wściekły.

- Okej. Uspokójmy się i porozmawiajmy, jak normalni ludzie - powiedziała Isabelle biorąc głęboki wdech. - Już? - Spojrzała na brata, który przytaknął. - Jeszcze raz, dlaczego nie chcesz iść na imprezę?

- Przecież ci mówiłem. Nie chce i już.

- Daj mi sensowne wytłumaczenie, a dam ci spokój. Obiecuję. - Przyłożyła dłoń do serca.

- Jedno? - spytał podejrzliwie.

- Jedno.

- W takim razie... nie chce iść na imprezę, bo to nie są moje klimaty.

- Okey. To jest sensowne wytłumaczenie.

- Naprawdę? - zdziwił się. - Coś jest nie tak. Przecież ona nigdy nie odpuszcza w sprawie imprez. Co ona kombinuje?

- Jasne, że tak. - Uśmiechnęła się do niego.

- Czyli odpuścisz mi? - spytał chcąc mieć pewność.

- Przecież obiecałam.

- Dzięki - szepnął przytulając ją.

- Alec? - wymruczała mu w klatkę piersiową.

- Tak?

- Jak nie chcesz iść na tą imprezę, to może pójdziemy razem do kina? Co?

- Ale tylko we dwoje? - spytał po chwili.

- We dwoje.

- W takim razie okej. - Wypuścił siostrę z uścisku i oboje położyli się na łóżku. - A kiedy chcesz iść? - mruknął patrząc w sufit.

- W sobotę ci pasuje? - Spojrzała na rozluźnioną twarz bruneta.

- Może być. - Uśmiechnął się i zamknął oczy.

- To ja cię już zostawię. - Pocałowała brata w czoło. - Dobranoc - rzekła i nie czekając na odpowiedź wyszła z pokoju.

- Dobranoc - wymamrotał i opadł w objęcia Morfeusza.

Tylko Ty // MalecWhere stories live. Discover now