30

2.8K 204 61
                                    

Kwiecień.

Trwała właśnie lekcja wf-u. A tak jak zazwyczaj o tamtej porze roku nauczyciel zabrał swoich podwładnych na luźną lekcję do parku. Uczniowie byli, aż tak zagonieni sprawdzianami jak i poprawami, że z uśmiechami wykorzystywali wolny dzień na graniu w siatkówkę, koszykówkę czy tenisa, swobodnym rozmawianiu jak i opalaniu się.

Alec, tak jak trójka kolegów z klasy, wykorzystał ten czas na doskonalenie swoich umiejętności grania w kosza. Brunet tak się zatracił w rozgrywce, że nie spostrzegł Bane'a, przechodzącego tuż obok nich, rozmawiającego z koleżanką z klasy i co jakiś czas zerkającego na niego - co nie skończyło się dla niego zbyt dobrze.

Nastolatek tak się zapatrzył na jego upiętą, mokrą koszulkę, która doskonale uwidniała wyrobione mięśnie; luźne, ale dobrze opinające pośladki, spodenki oraz zaczerwienioną od wysiłku twarz na którą opadała spocona grzywka, że nie spostrzegł piłki tenisowej lecącej w jego stronę.

- Uwaga! - Usłyszał męski głos dobiegający z daleka, ale zanim spojrzał w tamtą stronę poczuł coś twardego uderzającego z całej siły w jego brzuch. Bane z bólu padł na ziemię i zwinął się w kłębek, przyczyniając się tym samym do odwrócenia wszystkich - prócz bruneta - uwagi na siebie.

- Co się dzieje? - spytał Lightwood, zauważając zatrzymanie gry i wpływające grymasy na twarze zawodników.

- Musi cholernie boleć - mruknął Sebastian, automatycznie łapiąc się za brzuch.

Zdziwiony nastolatek odwrócił wzrok w stronę, w którą spojrzał kolega i zamarł, widząc czarną czuprynę na ziemi. Jednak po chwili z szybko bijącym sercem podbiegł do grupki ludzi, przepchał się przez nich i padł na kolana przed chłopakiem.

- Magnus? - Dotknął ramienia poszkodowanego i spojrzał w jego załzawione oczy. - Co mu jest? Co się stało? - spytał Catariny, która tak samo jak on klęczała obok nastolatka.

- Dostał piłką tenisową w brzuch - odparła i rozejrzała się dookoła. - A wy, co? - Obrzuciła wszystkich wrogim spojrzeniem i wymownie spojrzała na niego, co jakby czytając jej w myślach odczytał i nachylił się nad chłopakiem. - Wynocha! - krzyknęła na zgromadzony tłum, który po chwili posłusznie odszedł, zostawiając ich w trójkę.

- Magnus, umiesz wstać? - spytał, a widząc zaprzeczenie głową, chwycił go za ramiona i ostrożnie podniósł. - Cat leć po Hodge'a, a my pomału idziemy do pielęgniarki.

- Okey - westchnęła i pobiegła w stronę boiska piłki nożnej.

- Bardzo cię boli? - spytał, idąc w stronę szkoły.

- Mniej - odparł, bardziej przytulając się w jego bok. - I to o wiele mniej.

- Właśnie widzę, a właściwie czuję - mruknął, kiedy ręka nastolatka znalazła się na jego pośladku i lekko go ścisnęła. - Magnus jesteśmy w miejscu publicznym - upomniał go, zakładając jego rękę na ramiona.

- Nikogo tu nie ma - stwierdził brązowooki, zatrzymując się i wpijając się w miękkie usta chłopaka, który po chwili oddalił go od siebie i zmroził wzrokiem.

- Idziemy - zarządził i ruszył pustą uliczką przed siebie, wciąż trzymając chłopaka pod ramieniem.

- Ale Aleecc... - jęknął czarnowłosy, próbując zatrzymać go przed wyjściem z parku.

- Nie ma żadnego "ale" - rzekł, nie patrząc w jego stronę. Wiedział, że gdyby spojrzał na jego zapewne błagające oczy złamałby się i zamiast u pielęgniarki wylądowaliby w jego lub Bane'a łóżku - czego oczywiście bardzo pragnął, ale jego zdrowie było ważniejsze niż zaspokojenie ich potrzeb.

- A później? - spytał po chwili nastolatek, który siłą powstrzymywał się od rzucenia się na niego i zaciągnięcia w ustronne miejsce.

- Jeżeli ci nic nie będzie, to tak - odparł i weszli do budynku.

- Trzymam za słowo - mruknął, po czym wszedł do gabinetu, zostawiając Lightwooda za sobą.

¤¤¤¤

- To, co? Idziemy do mn...

- Chodź do szatni po nasze rzeczy - powiedział brunet i ruszył do wymienionego pomieszczenia. - Szybko, bo nam zamkną!

- Już, już - westchnął i poszedł za nim.

- Odwieście później klucz do gablotki - powiedział Sebastian, zabierając torbę z ławki.

- Okey - odparł Alec, podchodząc do chłopaka i przybijając sobie piątki na pożegnanie.

- Do jutra! - krzyknął blondyn i wyszedł z szatni, napotykając przy drzwiach Bane'a. - Narazie Magnus!

- Pa! - krzyknął za szybko oddalającym się chłopakiem, zamknął drzwi na klucz i podszedł do przebierającego się bruneta.

- Magnus! - jęknął, czując zasysające się usta na swojej szyi i dłonie błądzące po nagim tułowiu.

- Mhm - mruknął, schodząc pocałunkami coraz niżej.

- Nie tutaj! - wysapał, kiedy ciepła dłoń znalazła się w jego bokserkach. - Ashh! - westchnął, gdy chłopak zaczął ruszać ręką.

- Podoba ci się?

- Ttak, ale...

- To chciałem usłyszeć - szepnął do jego ucha i sprawnym ruchem zdjął z niego spodenki wraz z bielizną. - Jesteś taki piękny, Alexandrze. - Przygryzł płatek jego ucha i obrócił go twarzą do siebie. - Taki idealny, zmysłowy... - przerwały mu usta bruneta, który nie umiejąc się powstrzymać przybliżył go do siebie i zdjął z niego dolne części garderoby. - Alec, ty ogie...

- Zamknij się! - rozkazał, przygwożdżając go do ściany i wpijając się w jego usta.

###

Miał być jutro, ale co mi tam! Właśnie kończę epilog, więc przez smutek, który mnie dopadł wrzucam go dziś.

Dziękuje za gwiazdki i komentarze. Do jutra!

Tylko Ty // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz