Wściekły chodziłem po domu w tę i z powrotem.
Jak mogłem być tak głupi? Wpuściłem ją do swojego mieszkania, pomogłem jej, co mi się rzadko zdarza, a ona śmiała mnie okraść?
Cholera, będę miał przerąbane jeśli nie odzyskam tej torby.
Po raz kolejny przemierzałem mieszkanie, kiedy dostrzegłem coś leżącego na ziemi.Portfel.
Tu cię mam suko.
Otworzyłem go i zajrzałem do środka.
Stówa, dziesięć dolarów, zdjęcie jakiegoś faceta, legitymacja.Bingo.
Odwróciłem dokument i spojrzałem na zdjęcie. Blond włosy, piegi i niebieskie oczy.
To nie jej.
Przekląłem w myśli i rzuciłem portfelem o ścianę.
Wyjąłem telefon i przesunąłem palcem po ekranie.
Wybrałem numer szefa i przyłożyłem smartfon do ucha.- Co jest, Bieber? Jesteś już w Los Angeles? - usłyszałem głos swojego podstarzałego szefa.
- Mamy problem.
***
- Nie. To Ty masz problem! - lekko odsunąłem telefon od ucha słysząc krzyk, kiedy powiedziałem w skrócie co się stało. - Za godzinę widzę cię u mnie.
Kurwa.
Zebrałem się i poszedłem w stronę mojego auta.
Przysięgam, że ją znajdę i zabiję!
Otworzyłem drzwi i wściekły usiadłem na fotel ze skórzanym obiciem. Zapiąłem pas i kiedy policzyłem do dziesięciu, żeby się uspokoić, zmieniłem bieg i wcisnąłem gaz.
Ruszyłem ulicami Nowego Yorku w stronę mieszkania szefa. Służyło nam za miejsce spotkań.
Mówiąc nam, mam na myśli grupę młodych ludzi, którzy tak jak ja zostali wyrzuceni z domu, albo chcieli się sami wyrwać ze spokojnego rodzinnego życia. Sam wkręciłem się w to mając trzynaście lat. Chciałem pierwszy raz spróbować zielska i trafiłem do Ricka. Później, jak ojciec mnie wyrzucił z domu to poszedłem do niego i mnie przyjął. Jednak coś za coś. Od tamtej chwili dla niego pracuję. Nie ma już odwrotu. Za dużo wiem. Musiałby mnie zabić, gdybym chciał odejść. A to oznacza całkowite posłuszeństwo. Do tej pory żałuję tej decyzji.Przekręciłem kierownicą i przejechałem na przeciwległy pas.
Po kilku minutach znalazłem się pod naszą ,, bazą''.
Wysiadłem z samochodu i skierowałem się do mieszkania znajdującego się w nie zamieszkanej dzielnicy Nowego Yorku.
Otworzyłem drzwi i wszedłem.- Szefie? - zawołałem.
- Bieber. Chodź - ujrzałem mężczyznę który machnął na mnie ręką i poszedłem za nim.
- Zapytam raz - powiedział próbując ukryć rozbawienie. - Jak? W jaki sposób towar zniknął?
- Ja... - zacząłem pocierając kark. -Właściwie to... Jedna dziewczyna mnie okradła.
- Okradła Cię. Tak po prostu pozwoliłeś żeby Cię okradła?
- Nie. To znaczy, nie pozwoliłem. Ja wyszedłem na chwilę i...
- Zniknęła. I torba i dziewczyna -zaśmiał się, by chwili na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości. - Jesteś aż tak głupi, żeby zostawić towar warty tyle kasy sam?!
- Nie można po prostu odesłać mu te pieniądze? - zaproponowałem na co wybuchnął śmiechem.
- Nie mam tych pieniędzy! Wydaliśmy to wczoraj! Nie mam ich! Kurwa nie mam! - wrzasnął na mnie na co odwróciłem głowę w bok zaciskając jednocześnie zęby. - A Ty? Masz siedemset tysięcy dolarów?!
- Wiesz, że nie - szepnąłem.
- Torby z dragami też nie masz! Wiesz co to znaczy?! To znaczy, że zjebałeś i teraz wszyscy za to oberwiemy. Ale ja na to nie pozwolę.
- Przecież to nie...
- Było nie ruchać jakiejś dupy, to cię by nie okradła!
- Potrąciłem ją! Chciałem jej pomóc! Dlatego ją do mnie wpuściłem -próbowałem się usprawiedliwić.
- Wiesz, że on Ci nie odpuści. Oddasz mu te pieniądze choćbyś musiał mu za to codziennie ssać fiuta - dźgął mnie palcem w pierś.
- Nie mam tych pieniędzy - pokręciłem głową.
- To załatw. Albo znajdź narkotyki. Nie wiem co lepsze. Szukać tej torby która niewiadomo gdzie jest czy odpracować forsę? - zawołał gestem ręki jednego z naszych, stojącego przy ścianie i wyszedł za drzwi.
- Szefie...
- Zawiodłem się na tobie Justin. Wiesz za co to.
- Ale co? - zdziwiłem się, ale on już poszedł.
Po chwili jednak wiedziałem co ,, to'' jest.
Dostałem czymść w żebra. Zwinąłem się z bólu i odwróciłem się w stronę sprawcy.- Co do kurwy? - wydyszałem, patrząc na chłopaka
- Sorry. Wiesz, że muszę - zamachnął się, i łom jeszcze raz zderzył się z moim bokiem.
Krzyknąłem z bólu i wyłożyłem na ziemi.
- Zabiję cię - warknąłem do niego próbując wstać. - Wsadzę Ci mojego fiuta do gardła i będę pieprzył w usta aż będziesz miał dość, a potem zabiję -wydyszałem, kiedy nie mogłem się podnieść i złapałem się za bolący bok.
- Kazał mi - wzruszył ramionami i kopnął w brzuch.
Jęknąłem czując jak zadaje mi serię kopnieć w brzuch.
Splunąłem krwią, kiedy przestał i otarłem usta.
Chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja czując ból leżałem na podłodze.
Założę się, że mam złamane przynajmniej jedno żebro.- Nienawidzę nieposłuszeństwa -usłyszałem szefa - Zasłużyłeś na to.
- Więc oni mieli rację. Zawsze problemy załatwiasz biciem - wstałem i ciężko dysząc złapałem się ściany.
- Nie zawsze. Mogę też zabić, skrzywdzić rodzinę, przyjaciół... Justin, znamy się prawie osiem lat... Myślałem, że mogę na tobie polegać -podszedł do mnie i pokręcił głową. -Zawiodłem się na tobie.
- Polegać? Po tym wszystkim co tutaj robimy, po tym co ty mi zrobiłeś?
Zwinął dłoń w pięść i mocno uderzył mnie w twarz.
Warknąłem zaciskając zęby.- Mam nadzieję, że po tym się ogarniesz. Jesteśmy rodziną. Wszyscy stanowimy rodzinę. Powinniśmy się szanować. Ty masz szanować mnie. Chodź.
Kulejąc podążyłem za szefem.
- Ludzie z Denver przeszkadzają nam pracować - wskazał na monitor komputera, kiedy przewijał zdjęcia.
- I trzeba ich... Stój! Przewiń z powrotem! - Przyjrzałem się zdjęciu -To ta dziewczyna. Ona mnie okradła.
- Colette Jersey. Córka szefa gangu z Denver - powiedział powoli, patrząc na mnie. - Liceum, lat siedemnaście, znajdź ją.
- Ja?
Pokiwał głową.
- Nie miej litości. Jak będzie trzeba, to ją zmuś innymi sposobami.
Zamknąłem na chwilę oczy.
- W porządku. Ile mam czasu?
![](https://img.wattpad.com/cover/112101744-288-k82507.jpg)
KAMU SEDANG MEMBACA
Die in your arms/JB/ ✔
Fiksi PenggemarKiedy Justin Bieber, młody i niebezpieczny członek mafii potrąca samochodem dziewczynę, nie spodziewa się, że będzie zmuszony do spędzenia z nią długiego czasu w jednym samochodzie. Colette za wszelką cenę próbuje zmniejszyć swój opór do Justina, al...