40. Jemu nie chodzi o ciebie

2.1K 85 13
                                    

Obudziło nas pukanie do drzwi. Podniosłam gwałtownie głowę, a Justin leniwie się przeciągnął.

- To Ray? - szepnęłam, zaczynając szybciej oddychać, kiedy strach przejął nade mną kontrolę.

- Śpij... - machnął ręką i położył twarz na poduszce, ignorując moje obawy.

- Justin, on wciąż puka - ruszyłam go za ramię.

- Zaraz ja cię wypukam jak nie będziesz cicho - warknął stłumionym przez poduszkę głosem.

Prychnęłam i zamilkłam nasłuchując.

- Justin? - szepnęłam znów.

Westchnął i podniósł się, by móc na mnie spojrzeć. Uniósł brew pytając.

- Powinniśmy go wpuścić.

- To mój pokój, Mała. Mogę robić co chcę - gwałtownie przełożył swoją rękę przez moją talię, jednocześnie przygniatając mnie do materaca. - Jest wcześnie, daj spać - położył głowę na moim brzuchu i zamknął oczy.

Po kilku chwilach znów dało się słyszeć lekkie chrapanie.
Ray sobie poszedł rezygnując w próby obudzenia Justina. Czułam, że on mi tego nie odpuści, że prędzej przy później, do mnie przyjdzie.

- Mała... Przestań się trząść, cały czas mnie budzisz - jęknął.

- Przepraszam - mruknęłam.

- Przecież mówiłem, że nie masz się czego bać. Nic ci się przy mnie nie stanie - znów się przeciągnął. - Dobra, wstajemy w takim razie. Już widzę, że nie masz zamiaru spać.

Pokiwałam głową i podniosłam się z łóżka. Zaraz za mną zrobił to Justin.

- Idź się przebierz i widzimy się w kuchni, hmm? - uśmiechnął się.

Pokręciłam głową.

- Nie pójdę tam...

- Colette, przecież cały czas nie będziesz tu siedzieć.

- Dlaczego nie zabierzesz mnie gdzie indziej? Jeśli już muszę być skazana na ciebie, to dlaczego tu? Dlaczego w tym miejscu?

- Tu jesteś bezpieczna.

- Nie! - krzyknęłam i uniosłam wysoko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Daj spokój. Dziś jadę do moich ludzi w Kanadzie zorientować się jak wygląda sytuacja. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może niedługo uda nam się uciec gdzieś dalej.

Powstrzymałam łzy i spuściłam głowę.

- Proszę, nie bądź już smutna.

Prychnęłam i wyszłam z pokoju. Poszłam po piżamy i starając się iść szybko, schowałam się w łazience. Ubrałam bluzkę i jeansy, należące do siostry Ray'a, i umyłam twarz i zęby.
Kiedy już miałam wychodzić, drzwi się otworzyły, a ja upuściłam szczotkę do umywalki.

- Gdzie byłaś w nocy? - Ray uniósł brew.

Starałam się to wyminąć, ale zagrodził mi drogę.

- Odpowiesz mi?

- Wypuść mnie.

Zacmokał z niesmakiem.

- Jesteś taka piękna, a taka głupia - spojrzał na mnie, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Będę krzyczeć - zagroziłam, ale to tylko wywołało jego śmiech.

- Jesteś taka urocza, kiedy się złościsz - schował mi za ucho kosmyk włosów.

- Możesz jej nie dotykać? - pierwszy raz na głos Justina odetchnęłam z ulgi.

Ray powoli odwrócił się do chłopaka, który patrzył na niego morderczym wzrokiem.

- Justin, chcę porozmawiać z Colette. Zostaw nas samych.

- Nie zbliżaj się do niej. Żarty się skończyły, ona się ciebie boi, zadowolony? Teraz się od niej odwal - warknął.

Ray uniósł ręce w geście rezygnacji i przepuścił mnie w drzwiach. Justin zmierzył go wzrokiem i poszedł ze mną.

- W porządku? - spytał, a ja byłam mu za to bardzo wdzięczna.

Kiwnęłam głową.

- Powinnam... powinnam zrobić śniadanie.

- Mała, nie jesteś służącą. Ja zrobię śniadanie, hm? Jesz coraz mniej.

Posłałam mu słaby uśmiech. Zaprowadził mnie do kuchni i usiadłam przy małym, okrągłym stole.
Justin wyjął z lodówki parówki i włożył je do garnka, po czym zalał wodą i postawił na gazie.

Justinowi zadzwonił telefon, więc odebrał go, ale natychmiast mina mu zrzedła.

- Jak to przyjechał. Skąd on wie, że tam jesteśmy? Słucham? Jak to zabił? Scott, spokojnie, czego on chce? Nie, powiedz mu, że nic jej nie jest. Powiedz mu tak! Halo? - Justin przeklął, kiedy stracił sygnał. - Czego chcesz Jersey?

Kiedy usłyszałam moje nazwisko, otworzyłam szeroko oczy, a moje serce zabiło szybciej. Tata.

- Nie, nie dam ci Colette do telefonu. Zabiłeś mojego człowieka! W dupie mam twoją propozycję! Nie będę słuchać. Nie waż się ich więcej tknąć, albo ją zabiję!

Rozłączył się i rzucił telefon na stół.

- To był mój tata... To był mój tata i nie pozwoliłeś mi z nim porozmawiać! - krzyknęłam.

- Zabił mojego kolegę, bo nie chciał mu dać mojego numeru. Groził bronią Scottowi, nie wiem co się z nim stało... - szepnąłem. - On chce pokazać, kto tu rządzi. Ale tak łatwo mu się to nie uda. Propozycja, hahah.

- O czym ty mówisz?

Nie odpowiedział, ponieważ przyszedł mu sms.
Zerknęłam na ekran.

Scott

Przyjdź za tydzień w piątek o północy w miejsce, gdzie był stary klub. Masz być sam. Porozmawiamy.

- Tam będzie mój ojciec? Justin, mój ojciec przyjeżdża?

- Jemu nie chodzi o ciebie, rozumiesz?! W dupie ma ciebie i to co jest z tobą. Jemu chodzi o coś innego.

- Kłamiesz! - łza spłynęła mi po twarzy.

Pokręcił głową.

Tato...

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now