7.Nie wezmę nic od Ciebie.

3.3K 133 18
                                    

- Bez sztuczek - szepnąłem jej do ucha łapiąc ją za rękę, kiedy weszliśmy do marketu.

- Nie dotykaj mnie -szarpnęła ręką, ale złapałem ją mocniej.

- Kurwa, przestań się rzucać -warnąłem odrobinę głośnej. - stracę cierpliwość.

Znaleźliśmy się między półkami z regałami, a ja starałem się, żeby ona mi nie uciekła.

- Co chcesz? - spytałem, nie mogąc się doczekać kiedy coś zjem.

- Nic - pokręciła głową.

Westchnąłem ciężko i wziąłem do koszyka kilka bagietek.
Wziąłem ze sobą trochę pieniędzy. Starczy na jakiś czas na jedzenie i może tani hotel.

- Dziewczyno, pokaż trochę chęci -jęknąłem zirytowany i wziąłem paczkę ciastek.

Pociągnąłem ją dalej i zgarnąłem kilka tanich batonów, cztery jogurty, zgrzewkę wody mineralnej, duży sok i jakieś tanie, pożywne, nawet zjadliwe konserwy, które kiedyś jadłem.
Kiedy stanąłem w kolejce, koszyk był zapełniony tanim ale pożywnym jedzeniem.
Zapłaciłem i pociągnąłem brunetkę za sobą.

- Możesz mną nie szarpać?

- Nie szarpię, tylko chcę szybko wyjść - poinformowałem ją. - Rusz się dziewczyno. Nie mam czasu na fochy.

Colette pociągnęła nosem, ale posłusznie poszła ze mną do auta.
Zajęliśmy miejsca na przednich siedzeniach i rozłożyłem cześć zakupów na kolanach, a resztę między fotelami. Zablokowałem drzwi i wziąłem bagietkę.

- Jedz - podałem jej rogalik z czekoladą, widząc jak patrzy na niego tęsknie.

- Nie chcę - idwróciła głowę.

- Czemu? Przecież jesteś głodna.

- Nie wezmę nic od Ciebie.

- Jak chcesz - wzruszyłem ramieniem i dokończyłem swoją bułkę.

Po kilku minutach jedzenia, byłem już syty więc wziąłem butelkę wody i napiłem się.

- Przestań się wydurniać i zjedz -westchnąłem. -Kupiłem to dla nas. Jesteś głodna.

- Nie jestem - pokręciła głową. - Daj mi spokój.

Uniosłem ręce poddając się, położyłem resztę zakupów na tylnych siedzeniach i odpaliłem samochód.

- Masz siedemnaście lat? - zapytałem, chcąc rozładować napięcie jakie panowało.

- Tak - mruknęła.

- Dziewczynka... To nawet podniecające - zaśmiałem się licząc, że chociaż się uśmiechnie, ale nadal była smutna.

- Jesteś za stary, to byłoby obrzydliwe -rzuciła

- Mam dwadzieścia jeden lat a nie czterdzieści - prychnąłem. - Oj, mała... Rozchmurz się.

- Nie mam powodów.

- Spójrz jaka piękna noc - wskazałem na przednią szybę Ferrari. -Jest cudownie.

- Lepiej by było, gdybym siedziała teraz w swoim pokoju. Bez upośledzonego, chorego na mózg porywacza.

- Gdzie on teraz jest? - udałem, że nie mam pojęcia, że mówi o mnie. - Nie porwałem Cię. Znajdę to co moje i będziesz wolna.

- Oh, serio? - ucieszyła się sarkastycznie. - A kiedy to będzie? Za miesiąc, za rok?

- Wtedy kiedy mi powiesz gdzie jest.

Znów zapadła cisza, przerywana co chwila burczeniem brzucha dziewczyny.

- Na pewno nie chcesz nic do jedzenia? - uniosłem brew skręcając w lewo.

- Nie.

Uparta sztuka. Twój wybór.

- Jak sobie chcesz - wzruszyłem ramieniem i ziewnąłem długo.

- Powinieneś iść spać.

- Yhm - prychnąłem. - Co chcesz zrobić? Uciec czy od razu mnie zastrzelić? Jeszcze daję radę, dzięki za troskę.

Zbliżała się trzecia w nocy kiedy dziewczyna znów zasnęła. Westchnąłem i przyspieszyłem prędkość jazdy. Chcę jak najszybciej znaleźć się w Kanadzie, ale na pewno nie wystarczy mi na to pozostałe cztery dni.
Ziewnąłem i żeby zabić senność wziąłem paczkę chipsów i zacząłem jeść.
Ta mała jest uparta. Długo nie wytrzyma bez jedzenia. Chce? Proszę bardzo. Niech głoduje. Zobaczymy kiedy odpuści.

- Możesz tak nie szeleścić? - usłyszałem.

- Obudziłem Cię?

- Owszem - warknęła nakrywając się kocem.

- Jesteś głodna?

- Nie - odpowiedziała od razu. -Mówiłam, że nic od Ciebie nie wezmę.

- Ok - poddałem się. - Jutro poszukamy jakiegoś motelu. Muszę się kimnąć. I wtedy zjesz - wyszczerzyłem zęby.

- Mówiłam, że nie.

- A ja powiedziałem, że tak. Koniec dyskusji.

- Zobaczymy.

Zaśmiałem się pod nosem. Pyskuje.
Trzeba będzie jej skrócić pysk o połowę.

- Mała, nie prowokuj mnie. Zapominasz chyba z kim masz doczynienia.

- Serio? Z kim?

Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.

- Idź spać Colette - poleciłem i odwróciłem się w stronę drogi.

To ja tu rządzę. Zero litości dla rozpieszczonej gówniary, która myśli, że może wszystko.

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now