- Bez sztuczek - szepnąłem jej do ucha łapiąc ją za rękę, kiedy weszliśmy do marketu.
- Nie dotykaj mnie -szarpnęła ręką, ale złapałem ją mocniej.
- Kurwa, przestań się rzucać -warnąłem odrobinę głośnej. - stracę cierpliwość.
Znaleźliśmy się między półkami z regałami, a ja starałem się, żeby ona mi nie uciekła.
- Co chcesz? - spytałem, nie mogąc się doczekać kiedy coś zjem.
- Nic - pokręciła głową.
Westchnąłem ciężko i wziąłem do koszyka kilka bagietek.
Wziąłem ze sobą trochę pieniędzy. Starczy na jakiś czas na jedzenie i może tani hotel.- Dziewczyno, pokaż trochę chęci -jęknąłem zirytowany i wziąłem paczkę ciastek.
Pociągnąłem ją dalej i zgarnąłem kilka tanich batonów, cztery jogurty, zgrzewkę wody mineralnej, duży sok i jakieś tanie, pożywne, nawet zjadliwe konserwy, które kiedyś jadłem.
Kiedy stanąłem w kolejce, koszyk był zapełniony tanim ale pożywnym jedzeniem.
Zapłaciłem i pociągnąłem brunetkę za sobą.- Możesz mną nie szarpać?
- Nie szarpię, tylko chcę szybko wyjść - poinformowałem ją. - Rusz się dziewczyno. Nie mam czasu na fochy.
Colette pociągnęła nosem, ale posłusznie poszła ze mną do auta.
Zajęliśmy miejsca na przednich siedzeniach i rozłożyłem cześć zakupów na kolanach, a resztę między fotelami. Zablokowałem drzwi i wziąłem bagietkę.- Jedz - podałem jej rogalik z czekoladą, widząc jak patrzy na niego tęsknie.
- Nie chcę - idwróciła głowę.
- Czemu? Przecież jesteś głodna.
- Nie wezmę nic od Ciebie.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramieniem i dokończyłem swoją bułkę.
Po kilku minutach jedzenia, byłem już syty więc wziąłem butelkę wody i napiłem się.
- Przestań się wydurniać i zjedz -westchnąłem. -Kupiłem to dla nas. Jesteś głodna.
- Nie jestem - pokręciła głową. - Daj mi spokój.
Uniosłem ręce poddając się, położyłem resztę zakupów na tylnych siedzeniach i odpaliłem samochód.
- Masz siedemnaście lat? - zapytałem, chcąc rozładować napięcie jakie panowało.
- Tak - mruknęła.
- Dziewczynka... To nawet podniecające - zaśmiałem się licząc, że chociaż się uśmiechnie, ale nadal była smutna.
- Jesteś za stary, to byłoby obrzydliwe -rzuciła
- Mam dwadzieścia jeden lat a nie czterdzieści - prychnąłem. - Oj, mała... Rozchmurz się.
- Nie mam powodów.
- Spójrz jaka piękna noc - wskazałem na przednią szybę Ferrari. -Jest cudownie.
- Lepiej by było, gdybym siedziała teraz w swoim pokoju. Bez upośledzonego, chorego na mózg porywacza.
- Gdzie on teraz jest? - udałem, że nie mam pojęcia, że mówi o mnie. - Nie porwałem Cię. Znajdę to co moje i będziesz wolna.
- Oh, serio? - ucieszyła się sarkastycznie. - A kiedy to będzie? Za miesiąc, za rok?
- Wtedy kiedy mi powiesz gdzie jest.
Znów zapadła cisza, przerywana co chwila burczeniem brzucha dziewczyny.
- Na pewno nie chcesz nic do jedzenia? - uniosłem brew skręcając w lewo.
- Nie.
Uparta sztuka. Twój wybór.
- Jak sobie chcesz - wzruszyłem ramieniem i ziewnąłem długo.
- Powinieneś iść spać.
- Yhm - prychnąłem. - Co chcesz zrobić? Uciec czy od razu mnie zastrzelić? Jeszcze daję radę, dzięki za troskę.
Zbliżała się trzecia w nocy kiedy dziewczyna znów zasnęła. Westchnąłem i przyspieszyłem prędkość jazdy. Chcę jak najszybciej znaleźć się w Kanadzie, ale na pewno nie wystarczy mi na to pozostałe cztery dni.
Ziewnąłem i żeby zabić senność wziąłem paczkę chipsów i zacząłem jeść.
Ta mała jest uparta. Długo nie wytrzyma bez jedzenia. Chce? Proszę bardzo. Niech głoduje. Zobaczymy kiedy odpuści.- Możesz tak nie szeleścić? - usłyszałem.
- Obudziłem Cię?
- Owszem - warknęła nakrywając się kocem.
- Jesteś głodna?
- Nie - odpowiedziała od razu. -Mówiłam, że nic od Ciebie nie wezmę.
- Ok - poddałem się. - Jutro poszukamy jakiegoś motelu. Muszę się kimnąć. I wtedy zjesz - wyszczerzyłem zęby.
- Mówiłam, że nie.
- A ja powiedziałem, że tak. Koniec dyskusji.
- Zobaczymy.
Zaśmiałem się pod nosem. Pyskuje.
Trzeba będzie jej skrócić pysk o połowę.- Mała, nie prowokuj mnie. Zapominasz chyba z kim masz doczynienia.
- Serio? Z kim?
Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.
- Idź spać Colette - poleciłem i odwróciłem się w stronę drogi.
To ja tu rządzę. Zero litości dla rozpieszczonej gówniary, która myśli, że może wszystko.
YOU ARE READING
Die in your arms/JB/ ✔
FanfictionKiedy Justin Bieber, młody i niebezpieczny członek mafii potrąca samochodem dziewczynę, nie spodziewa się, że będzie zmuszony do spędzenia z nią długiego czasu w jednym samochodzie. Colette za wszelką cenę próbuje zmniejszyć swój opór do Justina, al...